Tysiące ludzi na świecie – w przeważającej większości mężczyzn – prowadzi podwójne życie. Oficjalnie są szanowanymi przedsiębiorcami, nauczycielami czy dziennikarzami. Po zmierzchu, gdy żona pogrąży się w oglądaniu telewizyjnego serialu, a dzieci pójdą spać, stają się innymi ludźmi. Spędzają godziny wpatrzeni w długie ciągi liczb na komputerowych ekranach lub obserwując poruszające się po nich malutkie kolorowe figurki. Nawet przez sen myślą tylko o tym, jak ocenić wyszukany poprzedniej nocy młody talent, jaką taktykę wybrać na wieczorny mecz. To fani piłkarskich gier menedżerskich.
Gry komputerowe, takie jak „Football Manager", podbiły już świat. Należą do najlepiej sprzedających się w Europie. Również w Polsce. – Każdy kibic może wcielić się w rolę, o jakiej marzył od dzieciństwa. - W niedzielę rano, kiedy prowadzę swoją wirtualną drużynę, to ja jestem José Murinho albo Aleksem Fergusonem – przekonuje Rafał, przedsiębiorca z Zabrza. – To pasja. Powiem więcej – to uzależnienie. Jak się już raz zacznie grać, to bardzo trudno przerwać – dorzuca Andrzej, nauczyciel z Krakowa od lat grający w „FM".
Z kolei 33-letni Darek z Ustronia jest fanem „Hattricka", internetowej gry menedżerskiej. – Gdy moja żona widzi, że siedzę przy komputerze, to mówi, że zachowuję się jak dziecko. Ale wiem, że i znacznie starsi ode mnie tu zaglądają – opowiada. Ale chyba nie do końca wierzy, że to poważne zajęcie, bo zarówno on, jak i niektórzy inni gracze wolą nie podawać nazwisk.
Z Stropshire na szczyt
Początki gry, która zawojowała świat, były bardzo skromne. Pierwsze gry serii „Championship Manager" (później przemianowanej na „Football Manager"), stworzone na początku lat 90. przez braci Olivera i Paula Collyerów w rodzinnym domu na angielskiej prowincji w Stropshire, nie zawierały praktycznie grafiki. Składała się wyłącznie z niezliczonej liczby tabelek zawierających nazwiska piłkarzy, ich statystyki oraz składy drużyn. Gracz kupował i sprzedawał istniejących w realnym świecie zawodników, zarządzał prawdziwym klubem, a rozgrywanie meczu polegało na wybraniu składu i taktyki.
Przebieg spotkania obserwowało się poprzez migający na ekranie – i niezbyt urozmaicony – komentarz tekstowy. Jak się okazało, ta prosta gra poruszyła wyobraźnię najpierw Anglików, a potem graczy na całym świecie. Dzisiaj w Wielkiej Brytanii każda jej nowa odsłona natychmiast znajduje się na czele listy najchętniej kupowanych gier komputerowych.
Od czasu pierwszych prymitywnych wersji gry „Football Manager" zmienił się nie do poznania. Szata graficzna została wzbogacona, mecz śledzić można nawet w trybie 3Di zostały dodane dodatkowe opcje (jak np. interakcja z mediami). Jednak główny mechanizm pozostał taki sam. I wciąż wyzwala niemal takie emocje jak te przeżywane na ławce trenerskiej.
– Jest ostatni mecz sezonu Premier League 2014/15, mój Doncaster Rovers gra z Newcastle. Po siedmiu sezonach (i ponad 200 godzinach gry) drużyna, którą wyciągnąłem z czwartej ligi angielskiej, gra o piąte miejsce i start w europejskich pucharach. Do 90. minuty jest 1 -1, a Newcastle ciągle atakuje. Nadzieja upada, szykuję się już mentalnie do kolejnego ciężkiego sezonu. Nagle na ekranie wyświetla się migający napis „GOOOOAAL! Doncaster scores!". To było coś wielkiego. Wyskoczyłem z fotela i zacząłem skakać po mieszkaniu – opowiada Mateusz, student z Warszawy, gracz z 12-letnim doświadczeniem. – Kiedy opowiadałem o tym kolegom, kiwali tylko głową z niedowierzaniem. Ktoś, kto nie gra, nigdy tego nie zrozumie – dodaje.
Co sprawia, że gra tak przyciąga? – Fantastyczne są te wszystkie szczegóły, które oddają realia pracy szkoleniowca w klubi – opowiada Michał Jaśniewski, nauczyciel w szkole podstawowej z Kalisza. – Gram w nią od 2001 roku. Nawet teraz mam włączony FM 2012 – dodaje.
Gra na lata
Sukces „Football Managera" sprawił, że jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać inne gry umożliwiające prowadzenie drużyn piłkarskich. Szybko zyskały swoich fanów. Tak jak „Hattrick" – najpopularniejsza na świecie internetowa symulacja futbolowego menedżera. Tu kluby są zakładane i nazywane przez graczy, a piłkarze tworzeni losowo przez komputer dysponujący w każdej wersji narodowej potężną bazą nazwisk. W „Hattricka" gra online ok. 700 tys. ludzi na całym świecie. Tym różni się on od innych gier tego typu, że dzieje się w czasie rzeczywistym. To znaczy, że nie można zagrać kilku sezonów w jeden rok. Mecze odbywają się zawsze o tych samych porach. Ligowe w niedzielę o 9, a towarzyskie w środę – opowiada Rafał z Zabrza.
W grę zaczął grać kilka lat temu. Jak każdy musiał rozpoczynać ją od najniższej ligi (w polskim „Hattricku" jest to dziesiąta). Obecnie jego drużyna (nazwał ją „Bimbaki") gra w piątej lidze. Tutaj liczy się przede wszystkim regularność. Niczego nie można przyspieszyć. Zacząć od razu od gry w pierwszej lidze. Trzeba cierpliwie piąć się w górę. Dlatego jest to gra na lata – opowiada.
Wojtek, dziennikarz z Poznania, w „Hattricka" gra od 2003 r. Obecnie jego drużyna walczy o awans z szóstej do piątej ligi. – W grze istotne jest to, że za każdą z drużyn stoi realny inny żywy człowiek, a nie komputer – podkreśla. Można się umawiać na sparingi z ludźmi z całego świata. Moja drużyna zagra w najbliższym czasie z zespołem z Iranu –opowiada.
Rafał rywalizował już z ludźmi z Alaski, Chin i Pakistanu. – Czasami zdarza się nam wymieniać uwagi na temat gry –podkreśla.