Najdłuższa petycja do brytyjskich władz samorządowych liczy 26 metrów, czyli ma mniej więcej tyle co długość dwóch londyńskich piętrusów. Składa się z posklejanych kartek z zeszytów szkolnych, na których 1602 mieszkańców miasta Workington na północy Anglii złożyło podpisy w maju 1897 roku. Proszą nowo wybrane władze miejskie, by zbudowały drogę między Oxford Street i stacją kolejową w Workington. Miesiąc później miałaby po niej przejść parada na cześć królowej Wiktorii, która obchodziła właśnie diamentowy jubileusz – 60. rocznicę objęcia brytyjskiego tronu.
Władze odrzuciły petycję – podobno wiele podpisów było sfałszowanych, obawiano się również, że za całą akcją stoją spekulanci gruntem, którzy chcieli budować nowe domy przy Oxford Street. Mimo to parada na cześć królowej się odbyła – wzięło w niej udział 15 tysięcy rozradowanych, oddanych królowej ludzi, może zatem podejrzliwość władz była nieuzasadniona.
Na początku czerwca w całej Wielkiej Brytanii odbędą się drugie w historii brytyjskiej monarchii obchody diamentowego jubileuszu królowej. Drogi są dawno pobudowane, scenariusze parad napisane, menu uroczystych i całkiem zwyczajnych obiadów przygotowane, anglikańscy biskupi szykują szaty i naczynia liturgiczne, a zwykli ludzie cieszą się z jubileuszu królowej. I to jest najbardziej niezwykłe. Wielka Brytania, podupadła potęga, na czele której od 60 lat stoi Elżbieta II, różni się od Imperium, którym kierowała Wiktoria, właściwie wszystkim, poza jedną rzeczą – popularnością wśród poddanych. Według najnowszych sondaży prawie 70 procent Brytyjczyków uważa, że ich kraj byłby w gorszym położeniu niż obecnie, jeśli przestałby być monarchią. Wśród konserwatystów poparcie dla monarchii przekracza 80 procent, wśród Szkotów, którzy podobno przygotowują się do ogłoszenia niepodległości (na czele niepodległej Szkocji miałaby ciągle stać Elżbieta II), utrzymuje się na poziomie 50 procent. To są oczywiście poziomy poparcia niedostępne dla jakiegokolwiek demokratycznie wybieranego polityka (może poza prezydentem Lulą da Silva z Brazylii). Elżbieta II nie tylko, że nie jest przez nikogo wybrana, ale reprezentuje instytucję, która jest podobno całkowicie anachroniczna, pozbawiona autorytetu, złożona z darmozjadów, półgłówków i zboczeńców. Hm, może to jest sposób na sukces we współczesnym świecie? Po części, ale nie do końca.
Wielka kronika skandali
Jeśli kiedykolwiek ludzie zagłosują przeciwko monarchii, odejdę w spokoju" – deklarowała Elżbieta w 1996 roku, w trakcie dekady, która była kluczowa dla obecnego kształtu brytyjskiej monarchii. To jasno pokazuje, że brytyjska królowa jest pozbawiona władzy – teoretycznie, gdyby Izba Gmin postawiła odciąć jej głowę, musiałaby podpisać stosowną ustawę. Jednak nawet w gorących latach 90. XX wieku w planie konstytucyjnych zmian Tony'ego Blaira i ostatecznej rozprawy z rzeczywistymi i wymyślonymi wpływami arystokracji wśród Brytyjczyków nie mieściło się obalenie monarchii. Republikanizm pojawia się w Wielkiej Brytanii okresowo jako pewna moda, coś jak wegetarianizm albo zakupy klubów piłkarskich przez szejków arabskich, nigdy natomiast nie był wiarygodną propozycją ustrojową. Nawet w czasach, które zapoczątkował rok 1992 nazwany przez Elżbietę II annus horribilis. Jej syn książę Karol i Diana ogłosili wówczas separację, najstarsza córka księżniczka Anna sfinalizowała rozwód, Sarah Ferguson – ekstrawagancka żona księcia Andrzeja – pojawiła się na zdjęciach w prasie bulwarowej w towarzystwie doradcy finansowego, który z lubością ssał jej palce u nóg. Ale to był dopiero początek.
W grudniu 1996 roku londyński „Times" zacytował anegdotę, według której księżna Walii Diana urządziła w toalecie Pałacu Buckingham wystawę prasowych pamiątek z romansu swojego męża ze znaną arystokratką Camillą Parker Bowles. Ściany toalety miały zdobić karykatury księcia Karola i Diany publikowane w brytyjskich gazetach. „Wszystkie najlepsze rysunki satyryczne o Karolu i jego kochance można podziwiać, siedząc na tronie w wyłożonym dywanem gabinecie" – wyznawał bywalec książęcych wygód.
Karol zdradził żonę z żoną znajomego, o czym uznał za stosowne poinformować cały kraj w wywiadzie telewizyjnym w 1994 roku. Diana zdradziła męża z oficerem kawalerii, który następnie porzucił ją i napisał o tym książkę przy współpracy z wnuczką Borysa Pasternaka. O swojej zdradzie Diana również poinformowała naród w porze największej oglądalności. W tym samym wywiadzie księżna zastanawiała się głośno, czy jej mąż aby na pewno nadaje się na króla. Księżna Diana – matka przyszłego króla – do śmierci w sierpniu 1997 roku traktowana była przez Pałac Buckingham jak niepoczytalna paranoiczka. Następca tronu i jego była żona uprawiali w mediach publiczny ping-pong, gromadząc w swoich drużynach oddanych dziennikarzy, których zadaniem było wywoływanie u Brytyjczyków współczucia dla jednej strony i pogardy dla drugiej.
Małżonek Elżbiety, książę Filip, uzyskał od narodu miano arcymistrza w wypowiadaniu głupich komentarzy na tematy, na których się nie zna. Szczyt osiągnął w grudniu 1996 roku, pół roku po masakrze uczniów w szkockim mieście Dunblane, w której szaleniec zabił z broni palnej szesnaścioro pięcioletnich dzieci i ich nauczycielkę. Nawiązując do tragedii, książę porównał broń palną, z której zabito dzieci, do kijów krykietowych, a wysuwane przez rodziców ofiar żądanie wprowadzenia całkowitego zakazu posiadania broni określił jako „trochę nieracjonalne". Wcześniej, podczas wizyty w Chinach, książę Filip nazwał Pekin „paskudnym miastem", a brytyjskim studentom radził: „Jeśli zostaniecie tu dłużej, wszyscy będziecie mieli skośne oczy". W opinii niektórych polityków – niezależnie od przynależności partyjnej – Filip był „prostakiem", „egoistą", „tępakiem".