Widział obywatel jej cycki? Nie w zimnym marmurze, ale z żywego, ciepłego ciała! A dupka – o bogowie, dzięki wam! I stała przed trybunałem jak posąg, piękna do zatracenia.
Może nie tak, ale gadali. Pewnie, że gadali; oburzali się – jakżeby inaczej. Takiej afery Ateny nie pamiętały. Fryne, hetera, stanęła przed areopagiem – goła. Nie, żeby sama z siebie. Obnażył ją Hyperejdes, adwokat rzeźbiarza Praksytelesa, który ośmielił się wyrzeźbić akt bogini miłości. Jasne, Afrodyta nie mogła mu pozować, więc zastąpił ją ziemianką obdarzoną boskimi kształtami, takoż przymiotami umysłu, do tego wrażliwą na sztukę. Prywatnie – kochanką. Pozowała mu nie tylko do wyobrażenia Afrodyty, także do innych kobiecych posągów. Ale z tą Wenus-Fryne przesadził! Urodziwa dama przysłania skromnie kobiecy skarb dłonią, ale poza tym nie ukrywa niczego. Obywatele Aten bez trudu rozpoznali w posągu podobiznę słynnej (i zamożnej) kurtyzany. Trudno jej było zarzucać rozwiązłość – ta należała niejako do wymogów profesji. To rzeźbiarz stanął na cenzurowanym. Jak śmiał tak bezwstydnie ująć mieszkankę Olimpu?
*
Sprawa oparła się o sąd. Hyperejdes w żywiole. Odwołuje się do wrażliwości estetycznej sędziów, do piękna (wówczas też kategoria moralna) jako daru bogów. W krasomówczym porywie sięga po ostateczny argument: ciało Fryne. Zrywa z niej szaty. Areopag zamiera w błogostanie. Pozew o obrazę moralności oddalony.
Przypomniało mi się, bo zdaniem większości skandale w sztuce – zjawisko w miarę nowe, najwyżej XIX-wieczne. Nic podobnego, już starożytni... Klasyka się kłania, renesans, barok, romantyzm). Jurysdykcja wcinała się do kultury tam, gdzie niższa instancje bezradnie rozkładały ręce. Wypada, nie wypada? Opinia publiczna zbulwersowana, niech wyrok wyda trybunał.
*
Dlaczego Paolo Veronese u szczytu powodzenia stanął przed świętą inkwizycją? Za „Ostatnią Wieczerzę" wyobrażoną z dezynwolturą, na jaką sobór trydencki zgody nie dawał. Rok 1573, Veronese na dywaniku. Trochę spięty, ale ogólnie raczej rozbawiony sytuacją. Przecież braciszkowie z klasztoru San Giovani e Paolo obraz gigant (555 x 1280 cm, prawie Panorama Racławicka) przyjęli, zapłacili, z zachwytu cmokali. A tu srodzy sędziowie biorą na spytki: dlaczego w scenie uczestniczy czarnoskóry; po co tam karły, żołnierze w strojach niemieckich, sługa dłubiący w zębach? No, to autor tłumaczy: „Zamówienie było, żeby ozdobić tak jak uważam ten obraz, który jest wielki i może pomieścić wiele postaci".