Reklama
Rozwiń

Ucieczki na Południe

Mit śródziemnomorski, którym przez wieki karmiła się europejska kultura, zmienia swą treść. Dziś składają się nań miska oliwek nadziewanych anchois, butelka chianti i pokój z widokiem na lawendowe pola

Publikacja: 30.06.2012 01:01

Ucieczki na Południe

Foto: ROL

Wystarczy rzut oka na wystawę księgarni albo wizyta w kinie i wszystko jest jasne. Jeżeli istnieje raj na ziemi, trzeba szukać go w Toskanii, Prowansji lub na greckiej wyspie z hollywoodzkiej wersji musicalu „Mamma Mia". Hiszpańscy i portugalscy konkwistadorzy byli głupcami. Wypatrywali hesperyjskich sadów i źródeł wiecznej młodości gdzieś na krańcach świata. Tymczasem mieli je pod nosem – w Algarve i w Andaluzji. Wystarczyło trochę zainwestować w turystyczną infrastrukturę.

We współczesnych ogrodach rozkoszy królują slow life i slow food. Przybysze z Północy pozbywają się tu stresów i chorób cywilizacyjnych. Zapominają o kłopotach. Uczą się od miejscowych radości życia. Kontemplują naturę i mury starych kościołów. W końcu zdobywają się na odwagę: kupują zrujnowany dom, siłami polskich budowlańców doprowadzają go do porządku, a resztę pieniędzy inwestują w plantację oliwek, cytryn lub winorośli (niepotrzebne skreślić). Nagrodą za trudy jest nowa miłość i perspektywa dożywotniej sielanki. Tak z grubsza wygląda fabuła powieści i komedii  romantycznych, w których tytułach zwykle pojawiają się magiczne słowa: Prowansja, Toskania czy Andaluzja. Obcując z nimi, można nieźle zgłodnieć, bo z reguły są skrzyżowaniem romansu z książką kucharską.

Arkadyjska wizja południowej Europy jest wpisana w nasza kulturę już od stuleci. Podsycała ją lektura starożytnych autorów. W rezultacie niejeden podróżnik ledwie przekroczywszy Alpy odkrywał, że kelner z małomiasteczkowej trattorii wygląda zupełnie jak cesarz August. Hrabia Atanazy Raczyński donosił z XIX-wiecznej Lizbony: „Powietrze, którym oddycham jest czyste, atmosfera rozkoszna, widok z okna upajający, pomarańcze są nieporównanej słodyczy". Czarowi Południa ulegali nawet ludzie nieskłonni do zachwytów. Witold Gombrowicz pasjami wysiadywał z lornetką na balkonie swego domu w Vence, żałując, że wiek i stan zdrowia nie pozwalają mu w pełni korzystać z uroków Prowansji.

Skoro taki brak odporności wykazali klasycy, cóż dziwić się współczesnym debiutantkom. Małgorzata Matyjaszczyk, gosposia polskiego księdza parafii San Pantaleo na przedmieściach Pistoi, nadała swemu dziełu podtytuł „Zapiski spełnionych marzeń". Jeszcze więcej szczęścia ma Marianna Pilot. Ze starego młyna pod Cortoną, w którym zamieszkała wraz z małżonkiem, widać willę należącą do Frances Mayes, autorki bestsellerowej powieści „Pod  słońcem w Toskanii".

Pozostało jeszcze 83% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie
Plus Minus
Michał Kwieciński: Trzy lata z Chopinem
Plus Minus
„The Alters”: Klon to za ciebie zrobi