Książka Piotra Zychowicza „Pakt Ribbentrop–Beck" na pewnym zasadniczym poziomie wydaje mi się być próbą redefinicji nowoczesnej polskości. Zychowicz próbuje wyobrazić sobie historię drugiej wojny światowej, w której Polskę zamieszkują Polacy, ale inni – tacy, którzy politykę międzynarodową postrzegają jak narody dojrzałe, w kategoriach interesu własnego państwa, nie zaś w kategoriach infantylnych, zapożyczonych ze stosunków towarzyskich – jak sympatia, honor, obietnica, powinność czy zdrada.
Kontrast ten najwyraźniej widać w Zychowicza opisie dyplomatycznej gry Anglików, której nie można nawet określić mianem „misternej" – jest to raczej rozpaczliwe chwytanie się ostatniej szansy na wciągnięcie Polski do wojny jako pierwszej, co dać ma Wielkiej Brytanii czas na konieczne przygotowania. Ku wielkiemu zdziwieniu tychże Anglików Józef Beck łyka haczyk bez zmrużenia oka – ważne, że na dworcu w Londynie przygotowano dlań czerwony dywan. Raduje się, że „liczą się z nami w Londynie".
Politykę zagraniczną 30-milionowego państwa postrzega za pomocą kategorii z mieszczańskiego życia towarzyskiego. Z kimś się liczą, kogoś się lubi, trzeba mieć swoją godność, na kogoś można się obrazić – i tak dalej.
W efekcie Polska ponosi ogromną klęskę, w drugiej wojnie światowej przegrywa wszystko, co było do przegrania, a Polacy wciąż wierzą, że właśnie tak należało postąpić, bo w przeciwnym razie, jak moglibyśmy spojrzeć w oczy Europie?
Z tym spoglądaniem w oczy nie mają problemu współpracujący w taki czy inny sposób z Niemcami Węgrzy, Rumuni, Bułgarzy, Chorwaci, Słowacy, Francuzi, Belgowie, Norwegowie czy Włosi, nie mają też Rosjanie, których po stronie Niemców przeciwko Związkowi Radzieckiemu walczyło więcej niż milion.
Polacy, przekonani o swojej moralnej wyższości, ze zdziwieniem dowiadują się, iż oskarża się ich o udział w Holokauście. Dalej nie rozumieją, że ich wyimaginowana wyższość moralna po prostu nikogo nic a nic nie obchodzi. Bo też dlaczego miałaby? Jest wręcz przeciwskuteczna. Polska, jak klasowy oferma, swoją wynikającą ze złego rozpoznania rzeczywistości niemocą zaprasza dręczycieli – zróbcie mi krzywdę, nie oddam. Podstawową cechą współczesnej polskości jest niedojrzałość. Odziedziczona po II Rzeczypospolitej niedojrzałość w konceptualizowaniu samej siebie w kontekście polityki międzynarodowej, co skutkuje brakiem podmiotowości w tejże polityce.
Dmowski do dyskusji
Zychowicz zwraca się często przeciwko Dmowskiemu. Nie mogę się tutaj z nim zgodzić, chociaż ani ówczesnej endeckości, ani tym bardziej dzisiejszych po niej popłuczyn nie darzę sympatią.