Cokolwiek by myśleć o tak karkołomnym zestawieniu, warto zwrócić uwagę na pewien szczegół. W Pierwszym Liście do Koryntian św. Paweł wyznaje: „głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan". Kult Che wywołuje analogiczne reakcje. Budzi zgorszenie wśród ludzi zachowujących świadomość tego, czym był realny komunizm, natomiast uchodzi za głupotę w oczach osób, które o realnym komunizmie pojęcia nie mają lub mieć nie chcą.
A co z wyznawcami Che? To dość zróżnicowana sekta. Bo przecież stawianie w jednym szeregu rozmaitych lewackich partyzantek w Trzecim Świecie z europejską bananową młodzieżą odzianą w T-shirty zdobione podobizną argentyńskiego rewolucjonisty to nieporozumienie.
W niejednym kraju latynoamerykańskim społeczeństwo targane jest brutalnymi kontrastami. Trudno się dziwić tamtejszym niepiśmiennym chłopom, którzy o Katyniu nie mieli szansy nigdy usłyszeć, że dają się ponieść radykalnym hasłom wyzwolenia spod dyktatury lokalnych oligarchów. Oni myślą wyłącznie o własnych interesach ekonomicznych. Dla nich komunizm to środek, a nie cel.
Inaczej rzecz się ma z europejskimi wyznawcami Che. Ci są głęboko przejęci niedolą niepiśmiennych chłopów w Ameryce Łacińskiej, ale już żeby zasilić szeregi jakiejś partyzantki w egzotycznym zakątku planety, raczej się nie kwapią. Prędzej wywołują rozmaite zadymy w swoich cywilizowanych ojczyznach, a więc tam, gdzie policja, kierując się „prawami człowieka", nie wyrządzi nikomu dużej krzywdy. W takich okolicznościach bezpiecznie jest naśladować Che.
Oczywiście, zawsze nasuwa się pytanie: dlaczego fascynacja jednym zbrodniarzem uważana jest za coś haniebnego, a innym – nie? Bo przecież wyjście na ulicę któregokolwiek z europejskich miast w T-shircie z podobizną Adolfa Hitlera wydaje się dość ryzykowne. Można chociażby popaść w kolizję z prawem, które skutecznie pilnuje tego, żeby emblematy nazistowskie nie znalazły się w przestrzeni publicznej.
Najczęściej pada następująca odpowiedź: Hitler głosił zbrodniczą ideologię, a Che chciał uszczęśliwić ludzkość. To, że w pewnym momencie używane przez nich środki się zbiegły, nie oznacza, że ich cele przestały się różnić.
Takie podejście jest naciągane. Komunizm traktowany jest łagodniej niż nazizm, ponieważ – jak wiadomo – historię piszą zwycięzcy. W tym przypadku zwycięzcami okazały się państwa koalicji antyhitlerowskiej – to one w drugiej wojnie światowej pokonały Niemcy. Szczególny udział w tym zwycięstwie miał Związek Sowiecki, któremu już nikt nie wytykał wcześniejszego sojuszu z Trzecią Rzeszą.