Coś drgnęło w rajstopach. Tak mówiono za komuny, gdy po miesiącach niemożności kupienia rajstop nagle pojawiały się w sklepach. Podobnie można powiedzieć o jakości regulacji otoczenia biznesu w Polsce.
Po latach dołowania w wielu rankingach Polska poprawiła swoją pozycję w prestiżowym rankingu „Doing Business" Banku Światowego i zajęła zaszczytne 55. miejsce. W 2006 roku Polska zajmowała w nim lepszą pozycję niż obecnie, aby potem spaść o 20 miejsc, do ósmej dziesiątki, i teraz znowu awansować.
Awans w rankingach tworzy wokół zyskującego kraju dobrą atmosferę, może wpłynąć na zainteresowanie inwestorów zagranicznych, a przyjazne regulacje ułatwiają rozwój gospodarczy. Jednocześnie każda zmiana uregulowań niesie ze sobą zarówno potencjalne korzyści, jak i koszty. W procesie tworzenia nowego prawa lub modyfikacji czy eliminacji istniejącego trzeba zawsze profesjonalnie ocenić wszystkie istotne skutki tej zmiany. Z tym, jak wiemy, jest problem, bo jak pokazaliśmy w tegorocznym raporcie o „Roli grup interesów w stanowieniu prawa w Polsce" jakość ocen skutków regulacji, tzw. OSR, jest w Polsce bardzo niska. Pisałem o tym w „Rzeczpospolitej" na przykładzie propozycji ustawowej obniżki prowizji przy zakupach dokonywanych kartą debetową lub kredytową. Wydawałoby się oczywiste, że doprowadzi to do obniżek cen w hipermarketach i skorzysta na tym konsument. Okazało się jednak, że gdy inne kraje tak zrobiły, to miliardy zarobiły markety, które zatrzymały dla siebie obniżkę prowizji, a stracił konsument, któremu banki odebrały liczne przywileje, podniosły opłaty i koszt kredytu na karcie.
Równie ważny jest OSR w przypadku zmiany lub likwidacji istniejących regulacji. Szczególnie teraz, gdy Ministerstwo Gospodarki i Ministerstwo Sprawiedliwości rozpędzają proces deregulacji.
Deregulacja jest potrzebna, bo może przynieść wiele korzyści. Trzeba jednak pamiętać, że nieprzemyślana deregulacja może doprowadzić do wielu nowych patologii. Deregulować trzeba mądrze, czyli w oparciu o profesjonalnie przygotowane OSR. Pokażę problem na przykładach.
Planuje się zniesienie koncesji na obrót paliwami. To może spowodować zmniejszenie bariery wejścia na ten rynek, pojawi się konkurencja, być może spadną marże, a więc i ceny dla klientów. Ale wiemy, że na wielu stacjach „marki krzak" paliwo jest chrzczone, nie trzyma parametrów, więc może się zdarzyć, że taka deregulacja doprowadzi do dalszego nasilenia się tych patologii. Ponadto od lat w obrocie paliwami kwitnie szara strefa, pamiętamy historię mafii paliwowej i oszustw podatkowych na setki milionów złotych. Czy potrafimy przeprowadzić likwidację koncesji w taki sposób, że pojawią się korzyści, a patologie zostaną wyeliminowane?
Inny przykład. Wskutek zabiegów grupy posłów na prośbę jednej z firm planowana jest deregulacja w zakresie utylizacji odpadów w postaci starych akumulatorów. Można zapytać, po co o tym pisać, po co opinia publiczna ma się interesować jakimś niszowym rynkiem w czasach, gdy drukuje się biliony euro, a premier Tusk obiecuje setki miliardów nowych inwestycji.