Rozkład zajęć Václava Klausa na ostatnie dni w roli prezydenta Republiki Czeskiej jest już znany. Po odwiedzeniu Słowacji - kraju, którego uzyskaną w 1993 roku niezależność trudno byłoby sobie wyobrazić bez jego pomysłu "aksamitnego rozwodu" - zostaną mu już tylko pożegnalne spotkania i ostatnie porządki w urzędzie prezydenckim na praskim Hradzie.
Ceremonia przekazania władzy odbędzie się 7 marca. Insygnia prezydenckie - Order Lwa Białego i Order Tomáša Garrigue Masaryka - przekaże swojemu następcy, a jednocześnie koledze z czasów studenckich i cichemu partnerowi – chociaż oficjalnie rywalowi - kilkunastu lat polityki, Milošowi Zemanowi. I dopiero wtedy będzie mógł rozgościć się we własnym mieszkaniu. A dokładnie mówiąc w kupionym niedawno jednorodzinnym domu w praskiej dzielnicy Kobylisy, który tylko z pewną dawką dobrej woli można by nazwać willą.
Spadek popularności
Klaus odchodzi z urzędu w momencie naznaczonym turbulencjami wokół jego osoby. Większość europejskich polityków może mu tylko pozazdrościć wieloletniego okupowania czołowych miejsc w rankingu najpopularniejszych polityków swojego kraju. Wskaźnik akceptacji jego działalności politycznej przez większą część dziesięcioletniej prezydentury oscylował wokół poziomu 60 proc., a kilka razy otarł się nawet o granicę 70 proc.
Dziś zaledwie 26 proc. Czechów uznaje go za postać w pełni godną podziwu i zaufania. Gwałtownym spadkiem popularności Klaus zapłacił za kilka ostatnich miesięcy sprawowania urzędu. Większości wyborców nie spodobała się zwłaszcza ogłoszona przez głowę państwa "pożegnalna" amnestia dla około 6 tys. więźniów.
Czesi byli wściekli widząc jak z więzień wychodzą nie tylko drobni kryminaliści, ale także bohaterowie największych afer korupcyjnych i autorzy przekrętów finansowych. Tacy negatywni bohaterowie jak menedżerowie funduszu inwestycyjnego "Trend" albo szefowie banku Union, którzy okradli 120 tys. depozytariuszy. Sprawa wciąż budzi emocje - kilku senatorów jeszcze w ostatnich dniach urzędowania prezydenta wystąpiło z wnioskiem o uznanie amnestii za "zdradę stanu".
Popularności Klausa nie poprawiło też jego zaangażowanie w kampanię wyborczą po stronie Zemana, a raczej styl w jakim atakował jego konkurenta. Przed drugą turą on sam (ale też jego żona i syn) bez pardonu atakowali Karela Schwarzenberga w mało elegancki sposób sugerując wręcz, że nie jest Czechem - a mówiąc wprost, że to jakoby niepewny, obcy element w czeskiej polityce, taki „prawie Niemiec". Václav Klaus junior wyszukiwał nawet grzechy przodków Schwarzenberga i ojca jego żony, którzy mieli jakoby flirtować z faszyzmem.