Niedawno Sosnowski przyznał na swoim blogu, że legendarny nauczyciel miał problem z alkoholem. ,,Był postacią nieposągową, anarchiczną i w ostatecznym rozrachunku – tragiczną".
Krystyna Kowalczyk: czarownica z czerwonej trzydziestki
Był wrzesień 1973 roku. 28-letnia polonistka Krystyna Kowalczyk właśnie rozpoczynała pracę w XXX LO w Łodzi. A była to szkoła nawet jak na peerelowskie standardy wyjątkowa. I nie chodzi nawet o to, że patronował jej Janek Krasicki, młody bojowiec PPR, jedna z ikon komunistycznej propagandy.
Liceum utrzymywało bliskie kontakty z Komitetem Antyfaszystowskich Bojowników z NRD. Szkoła sprawowała też symboliczną opiekę nad tablicą ku czci utrwalaczy władzy ludowej, która znajdowała się na dziedzińcu sąsiedniej komendy MO.
– O XXX LO mówiło się w Łodzi ,,czerwona szkoła". I nie było w tym najmniejszej przesady – wspomina Andrzej Siciński, pastor Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, który do ,,trzydziestki" przeniósł się rok przed maturą. Trafił do klasy Krystyny Kowalczyk, która już wówczas zdecydowanie wyróżniała się na tle większości nauczycieli. – Była osobą bardzo dystyngowaną, niezwykle zadbaną, a przy tym zrównoważoną i spokojną. No i przede wszystkim – uczyła prawdy – opowiada.
Kowalczyk rozkręca w szkole Koło Towarzystwa Przyjaciół Łodzi i Klub Miłośników Teatru. Zaprasza aktorów, z uczniami dyskutuje o teatrze. Na lekcjach wspomina o Miłoszu, przy okazji przerabiania Witkacego mówi o 17 września i sowieckiej agresji, nie próbuje kamuflować antyrosyjskiej wymowy niektórych dzieł romantyków.
A kiedy w 1980 roku nastaje czas solidarnościowej rewolucji, na tablicy w pokoju nauczycielskim wywiesza kartkę: ,,Deklaruję wstąpienie do Solidarności". Po latach tak opowiada o tym pracownikom IPN Magdalenie Zapolskiej-Downar i Leszkowi Próchniakowi: ,,Na drugiej przerwie było już pięć nazwisk. Pod koniec lekcji było nas już dziesięcioro. Wierzyliśmy, że my – nauczyciele – nie możemy stać z boku".
W założonym wówczas Niezależnym Zrzeszeniu Uczniów Szkół Średnich młodzież z ,,trzydziestki'' stanowi większość.
Marcin Paszkowski, dziś wicedyrektor Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Łodzi:: – Zajmowałem się kolportażem podziemnej prasy. Jak się wkrótce okazało, jedną z moich klientek była profesor Kowalczyk. Stanęliśmy po tej samej stronie barykady. Ale to nie znaczy, że się spoufalaliśmy.
Tymczasem w szkole zaczęły się represje. Dla części niepokornych oznaczały szykany, dla innych relegowanie z ,,trzydziestki". Krystyny Kowalczyk dosięgły w sposób szczególnie spektakularny. Wiosną 1982 roku została zatrzymana przez funkcjonariuszy SB. Podczas pisemnej matury z języka polskiego.
Paszkowski: – Z tego, co wiem, był to jedyny taki przypadek w Polsce. Chodziło o to, żeby zastraszyć nie tylko panią profesor, ale także nas. Mieliśmy dostać sygnał.
Kowalczyk trafiła do ośrodka internowania w Gołdapi. Osadzone tam kobiety nazywały siebie ,,czarownicami". Na wolność wyszła po kilku miesiącach. Wkrótce straciła pracę w ,,trzydziestce". Dziś jest na emeryturze.
– Pan chce pisać o mnie? – dziwi się. Przez dłuższą chwilę trzeba ją namawiać na rozmowę. – Straciłam zdrowie, z trudem starcza mi na życie. Ale nie żałuję niczego, co robiłam. Właściwie to nawet nie miałam wyjścia...
Marek Eminowicz: cesarz o dobrym sercu
Emin, Napoleon, Stary. W ciągu kilkudziesięciu lat życia dorobił się niezliczonych przezwisk. Głównie za sprawą swoich uczniów z V LO w Krakowie.
Wojciech Bonowicz, poeta i publicysta: – Od zawsze słyszałem, że jest inny niż wszyscy. A pierwsze nasze spotkanie w pełni to potwierdziło.
Nauczyciel historii Marek Eminowicz osiągnął pod Wawelem status legendy. Kilka lat temu powstała poświęcona mu książka. A kiedy na początku tego roku umarł, wspomnieniowe audycje i artykuły przygotowały wszystkie lokalne media.
Na czym polegała jego wyjątkowość? Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, jeden z przyjaciół Eminowicza, przyznaje, że stosował on czasem dość drastyczne metody, ale potrafił swoich uczniów zarazić pasją. Efekt: czołowe lokaty w różnego rodzaju konkursach historycznych i późniejsze wybory.
Bonowicz, który był jednym z uczniów Eminowicza, wspomina, że nie korzystał z przewidzianych programem podręczników do historii. – Były dla niego zbyt przeciętne. Kazał sięgać po podręczniki uniwersyteckie. Często zadawał temat i kazał chodzić po bibliotekach w poszukiwaniu źródeł. Wielu psioczyło na niego niemożliwie – opowiada.
Emin zachowywał się i myślał niekonwencjonalnie. – Na lekcjach palił fajkę. I potrafił wprowadzić w konsternację jednym prostym pytaniem – tłumaczy Bonowicz. – Pamiętam, jak pewnego razu kazał nam wybrać dowolną lekturę z XVIII wieku i przygotować jej omówienie. Wybrałem ,,Pamiętniki Katarzyny II". Zadowolony wstaję, chcę brylować, a Emin pyta, czy wiem, gdzie Katarzyna się urodziła. Zdębiałem. Tak sobie zapamiętałem tę lekcję, że kiedy pierwszy raz pojechałem do Szczecina, pobiegłem sprawdzić, czy dom carycy jeszcze stoi – wspomina.
Emin znany był też z organizowanych przez siebie wycieczek.
Bonowicz: – W czasach głębokiej komuny organizował dla uczniów wyjazdy za granicę. Często do bratnich republik, ale też za żelazną kurtynę. Miał niesamowity zmysł organizacji. Widzieliśmy to czasem także na lekcji. Tego posyłał po bilety do teatru, tego po bilety na pociąg. Zachowywał się trochę jak cesarz. Ale nigdy nie miałem poczucia, że traktuje nas instrumentalnie. Nigdy nie załatwiał niczego tylko dla siebie.
W 1981 roku Eminowicz zabrał grupę uczniów do Anglii. – Tam mieli okazję spotkać generała Maczka i Wandę Piłsudską, córkę marszałka. Myślę, że mało kto w tym czasie doświadczył podobnych rzeczy – podkreśla ks. Isakowicz-Zaleski.
Eminowicz o swoich przekonaniach mówił uczniom niewiele. – Nigdy się nam nie spowiadał, ale było jasne, że uczy historii nie tak, jakby oczekiwały od niego władze – zaznacza Bonowicz. Na lekcjach pojawiały się książki wydane przez paryską ,,Kulturę", wywoływany był temat Katynia. – Nigdy nie towarzyszył temu ton sensacji, konspiracji. Emin nie był osobą, która jawnie mówi jedno, a w tajemnicy co innego. Miał tylko jedną twarz: na wskroś uczciwą – podkreśla Bonowicz.
O przeszłości swojego nauczyciela dowiedział się więcej dopiero po latach. – Duże wrażenie wywarły na mnie więzienne fotografie, które zobaczyłem u niego w domu – przyznaje Bonowicz. Bo Eminowicz przez siedem lat siedział w obozie. W latach 50. został skazany za udział w konspiracyjnej organizacji antykomunistycznej – Związku Walczącej Młodzieży Polskiej.
– Uczniowie Emina poszli różnymi drogami. Część sympatyzowała potem z Unią Wolności, inni z PiS. Jedną cechę mieli jednak wspólną: chyba nikt nie miał złudzeń, że komunizm to zło. Emin zaszczepił to w nas jakoś tak niepostrzeżenie – podsumowuje Bonowicz.
Nauczyciele myślenia
Cztery historie, cztery różne osoby i doświadczenia. I jedna rzecz wspólna. Ogromny wpływ, jaki legendarni nauczyciele wywarli na swoich uczniów.
Prof. Michał Kopczyński, uczeń Teresy Holzer: – Nauczyła nas pisać i myśleć. Pokazała, że zawsze warto mieć swoje zdanie. Kiedyś spotkałem koleżankę, która uczyła w szkole języka polskiego. Pytam, jak sobie radzi, a ona: ,,Wiesz, nic więcej niż Holzerowa wymyślić się nie da. To wszystko już było".
Jerzy Sosnowski, uczeń Ireneusza Gugulskiego: – Był dla mnie jedną z najważniejszych osób, jakie spotkałem. Kto wie, czy w ogóle nie najważniejszą.
Pastor Andrzej Siciński, uczeń Krystyny Kowalczyk: – Spotkaliśmy na swojej drodze wspaniałego człowieka. Pani profesor pokazała nam, że warto upominać się o swoją godność.
Wojciech Bonowicz, uczeń Marka Eminowicza: – On nas ukształtował, otworzył na świat. Emin często nam mówił: ,,uczcie się, bo pójdziecie wyplatać koszyki". Oczywiście nie było w tym cienia pogardy dla osób, które się tym trudnią. Budował jednak pewną alternatywę, ,,albo, albo". Skoro zdecydowaliście się na taką, a nie inną drogę, róbcie wszystko, by z niej nie zejść. No i teraz, kiedy idę przez Kraków i widzę tych sprzedawców, od razu staje mi przed oczami mój nauczyciel.