Skończył się polski konsensus strategiczny, dwa główne obozy polityczne mają odmienną wizję miejsca Polski na arenie międzynarodowej. Pokazała to ponownie debata po wystąpieniu ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Jedni prą do ścisłej integracji w ramach nowej UE, inni wolą zachować tyle prerogatyw państwa narodowego, ile się da. Stajemy przed wyborem, bo prędzej czy później jedna z tych wizji zwycięży. Nie da się zrealizować obu naraz, a kompromisowe wyjście łączące te koncepcje też długo by nie potrwało.
Obecny wybór geostrategiczny jest mniej doniosły niż ten po upadku komunizmu, w przeciwieństwie jednak do tamtych czasów nie ma powszechnej zgody co do kierunku marszu, a to nowość w polskiej polityce.
1
Wyjście z bloku wschodniego, wstąpienie do NATO i UE, sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, przyjacielska polityka wobec wschodnich sąsiadów stały się – po pierwszym okresie niepewności i wahań – ogólnonarodowym credo. Nawet postkomuniści przyjęli je bez zastrzeżeń. Mało tego, wykazali się wręcz nadgorliwością we wcielaniu w życie nowego kierunku, co pokazał ich entuzjazm w wysyłaniu wojsk do Iraku oraz zezwolenie CIA na przetrzymywanie oraz torturowanie więźniów na terytorium Polski.
Ta jedność zaczęła się sypać, choć na szczęście wciąż trwa w najbardziej elementarnych sprawach. Nie powstała na przykład ani jedna siła polityczna wzywająca do wystąpienia z NATO i związania się sojuszem z Rosją, a mamy przecież także taką tradycję historyczną. Pęknięcia zaczęły się w polityce wschodniej, teraz widać je w polityce europejskiej. Obie te sprawy mają zasadnicze znaczenie dla położenia Polski w przyszłości.
2
Po objęciu władzy PO przemodelowała politykę prezydenta Kaczyńskiego i rządu PiS, która była zresztą kontynuacją linii wcześniejszych gabinetów i włodarzy państwa, w tym wywodzących się z lewicy. Rząd Donalda Tuska postawił na poprawę relacji z Rosją, przestał bezkrytycznie wspierać kraje tzw. Międzymorza, przeszedł w relacjach z nimi na pragmatyzm i uzależnienia poparcia od ich postępowania. Polskie władze przestały udawać, że nie ma znaczenia, iż Ukraina nie zrobiła literalnie nic, by przybliżyć się do UE, a Litwa łamie prawo europejskie w stosunku do mniejszości polskiej. Nieistotne w tym miejscu, czy ów pragmatyzm odniósł lepsze skutki niż „jagiellońska" polityka wschodnia Kaczyńskich, ważne, że skończył się konsensus.