Reklama
Rozwiń

Jelizawieta Denisowna Woronianskaja

Publikacja: 10.05.2013 20:00

Wojciech Stanisławski

Wojciech Stanisławski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Siedem części, półtora tysiąca nazwisk w indeksie, dwustu dwudziestu siedmiu świadków, którzy złożyli imienne relacje. „Archipelag GUŁag" powstawał pod ciśnieniami, jakich nie znają patetyczne narracje geologów. A przy tym, jak opadłe na rzekę płatki, kołował i chwiał się na kapryśnych falach.

Lewiatan krążył tuż pod powierzchnią wód: wszystkie części dzieła nawet przez chwilę nie mogły znaleźć się w jednym miejscu. Przyjaciele i zaufani przywozili kolejne rozdziały do rąk własnych autora, po czym, po naniesieniu poprawek i uzupełnień, wywozili je w sobie znane miejsca. I tylko jedna osoba mogła uważać się za kartografa tego zbioru pływających wysp i nawigatora cieśnin między nimi: Jelizawieta Denisowna Woronianskaja.

Pozostało jeszcze 82% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie