Na służbie u generała

Skoro intelektualiści wspierali wprowadzenie stanu wojennego, to musieli tej decyzji bronić również później. A skoro tak, to musieli również bronić Jaruzelskiego. Bronić to za mało, trzeba go było postawić na cokół.

Aktualizacja: 06.07.2013 13:38 Publikacja: 06.07.2013 11:00

Stanisław Ciosek i major Wiesław Górnicki, ghostwriter generała

Stanisław Ciosek i major Wiesław Górnicki, ghostwriter generała

Foto: Reporter

Red

Na barykadach stanu wojennego stanęli obok Wojciecha Jaruzelskiego starzy towarzysze z Wojskowej Rady Odrodzenia Narodowego. Kilku z nich, jak generałów Floriana Siwickiego czy Czesława Piotrowskiego, Jaruzelski znał „od zawsze": przetrwały przyjaźnie i zaufanie z Riazania, gdzie spotkali się w czasie tworzenia Armii Berlinga. Dla twórcy stanu wojennego nie mniej ważny był inny odcinek. Na front propagandy, a potem „dobrej pamięci o generale" zaciągnęły się nowe postaci, walczące o to, jak Jaruzelskiego zapamięta historia.

Swoich ludzi pióra miał czas stalinizmu, podobnie było w czasie stanu wojennego i w okresie ostatniej prostej PRL przed transformacją. I ten czas również miał swoich intelektualistów, bezkrytycznych, oddanych bez reszty, którzy stracili dla Jaruzelskiego rozum. „Koncepcyjna" część ekipy generała świetnie nadawałaby się na studium fascynacji ludzi pióra siłą.

Fragment tajnej notatki służbowej z lutego 1988 roku skierowanej przez ppłk. Wiesława Górnickiego do gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w sprawie oficjalnych obchodów jego urodzin

„Dotyczy: problemów niewymawialnych. Melduję, że z zakłopotaniem i nie bez obaw przystępuję do sporządzenia niniejszej notatki. Kilku odpowiedzialnych i mądrych towarzyszy powiedziało mi jednak, że poza mną nikt nie ośmieli się podnieść wobec Tow. Generała spraw związanych... trudno, nazwę je po imieniu: związanych z przypadającą 6 lipca br. 65 rocznicą urodzin Tow. Generała. (...)

Tow. [Tadeusz] Zakrzewski zwrócił się do mnie z propozycją zmontowania krótkiego filmu dokumentalnego o Tow. Generale przeznaczonego do emisji w dniu 6 lipca br. (...) należy sfilmować wszystkie dostępne zdjęcia Tow. Generała z dzieciństwa i najwcześniejszej młodości, z wyjątkiem okresu walk z bandami (...)

[Zakrzewski] pragnie wykorzystać Monikę jako współautora filmu. Ma już kilkanaście ujęć Moniki filmującej Tow. Generała w różnych sytuacjach. Twierdzi, że umiejętność kadrowania, filmowe widzenie i absolutne opanowanie ruchu kamery czynią z Moniki obiecującego adepta sztuki filmowej na przyszłość. (...) Moim zdaniem Monika - dziewczyna nieprawdopodobnie wykształcona i oczytana, z ogromną wrażliwością literacką i plastyczną - zasługuje na to, aby zrekompensować jej swoiste niepowodzenie życiowe u progu osobistej kariery. Z tego, co wiem, zapowiada się na naprawdę utalentowanego filmowca. Nie trzeba jej protekcji «możnego taty», bo i ja stronię od jakichkolwiek działań ułatwiających życie mojemu ukochanemu synowi. Trzeba jej natomiast ułatwić start, a jest to obowiązek zarówno ślusarza, jak i generała. Mogłaby już teraz zdobyć sobie nazwisko

Ppłk. Górnicki".

Całość notatki

Po ciemnej stronie mocy

Pierwsze było odrzucenie „Solidarności". Punktem zwrotnym w ich decyzjach był stosunek do wydarzeń 1980 roku, doświadczenie ogarniętego entuzjazmem społeczeństwa. Pod koniec 1980 roku przyszły adiutant Jaruzelskiego Wiesław Górnicki napisał: „Poprzeć ich? – powiedzą nie bez racji, że znów zwąchał pismo nosem i przylgnął, jak dwa razy przedtem, do kolejnej odnowy; a potem wyciągną teksty, od których się żyć odechce. Wystąpić przeciw – właściwie w imię czego? Milczeć – no tak, powiedzą, czeka, aż kurz opadnie, potem znów błyśnie po odpowiedniej stronie. Patrzę więc, stojąc na opustoszałym peronie, na czerwone światła oddalającego się pociągu".

Późniejszy rzecznik rządu Jerzy Urban napisze po latach: „przeraził mnie radykalizm ekonomiczny »Solidarności« (...). Większość osób z mojego działu (w »Polityce« – P.K.) sprzyja »Solidarności«, więc nie mogę ciągnąć wozu, który jedzie w drugą stronę".

Późniejszy premier Mieczysław F. Rakowski: „Nie wierzyłem (bowiem), że na skrzydłach »Solidarności« wejdziemy do królestwa wolności. Wykluczałem to".

Wszyscy trzej ćwierć wieku wcześniej, w 1956 roku, stanęli po stronie „rewolucji". Pisali do „Po prostu", do „Polityki". Tym razem nie poszli za rewolucją. Zaufali sile, która miała zmieść robotniczą rewolucję. Byli po innej stronie mocy i tak miało pozostać. Logika wyboru mniejszego zła i obrony swoich decyzji stała się dla nich główną zasadą, którą kierowali się także później.

Mistrz dworskiego stylu

Zaciągali się do ekipy generała w miesiącach poprzedzających stan wojenny. W październiku 1981 roku Wiesław Górnicki, reportażysta, którego sam Melchior Wańkowicz uznawał za jednego z najlepszych w tym fachu, był już na służbie u generała. Z doświadczeniem 30 lat pracy w dziennikarstwie zajął się pisaniem wystąpień stanu wojennego, redagował przemówienia, codziennie dostarczał na biurko Jaruzelskiego notatkę z sugestiami, jak komentować to czy inne wydarzenie. Stał się mistrzem dworskiego stylu.

W grudniu 1981 roku wcielony do wojska zdobywał kolejne awanse, najczęściej przychodził do pracy w mundurze. Tak Urban mówił o Jaruzelskim w kontekście Górnickiego: „bardzo chłonął wiedzę, również pozorną w czym celował Górnicki. On był takim besserwisserem, który wszystko wie – jak się rozmnaża sosna, czego Amerykanie chcą od kogo, jak się wytapia rudę żelaza".

W sierpniu 1981 tenże Urban przyszedł na stanowisko rzecznika rządu. W tym samym miesiącu pracę w rządzie rozpoczął też Mieczysław Rakowski, do niedawna naczelny „Polityki"; jako jedyny z intelektualnego zaplecza generała miał większe doświadczenie osobistego udziału w aparacie partyjnym: od 1972 roku zasiadał w Sejmie PRL, od 1975 w KC PZPR. Z „Polityki", tygodnika, w którym część zespołu sympatyzowała z „Solidarnością", a nawet w późniejszym okresie (jak Ernest Skalski) wzięła jej stronę, przyszedł do Urzędu Rady Ministrów.

Skoro „jajogłowi od Jaruzelskiego" zostali na peronie, gdy ruszała „Solidarność", to tym bardziej z zaangażowaniem wspierali stan wojenny. Tłumaczyli prześladowania opozycji i Kościoła. Często bardziej niż inni racjonalizowali politykę WRON: sugerowali, że nie było innego wyjścia, montowali pomysły na kompromitowanie Wałęsy uwięzionego w Arłamowie.

Skoro wspierali wprowadzenie stanu wojennego, to musieli tej decyzji bronić również później. A skoro tak, to musieli również bronić Jaruzelskiego. Bronić to za mało, żeby przetrwał wichry historii bez uszczerbku, trzeba go było postawić na cokół.

Był w oczach intelektualistów stanu wojennego inny niż „typowi" wojskowi: cytujący Norwida, wspominający szlacheckie pochodzenie, abstynent. Przyszły „oczyszczony" od historycznych obciążeń Jaruzelski jawił im się jako gwarancja dobrej pamięci o nich samych. Pamięć o nim była gwarancją, że i oni wygrają swoją partię szachów z historią.

Górnicki towarzyszył Jaruzelskiemu jako premierowi i przewodniczącemu Rady Państwa – prowadził specjalny zespół analityczny, który pracował nad codzienną taktyką. o

Urban stał się winietą stanu wojennego, jego cotygodniowe konferencje prasowe dla zagranicznych dziennikarzy stały się symbolem reżimu. Był to jeden z głównych frontów Urbana. Znana była niechęć Urbana do niemieckiej dziennikarki Renate Marsch, którą atakował głównie za „uleganie opozycji i zadawanie nietrudnych pytań", oraz Józefa Szaniawskiego, oskarżanego przez rzecznika rządu o szpiegostwo.

Jednak rola Urbana była znacznie szersza. Od 1986 roku odpowiadał za przygotowanie siedmiu raportów o możliwościach dokonania zmian w systemie, tak by komuniści utrzymali przynajmniej część władzy, wpływy finansowe oraz by Jaruzelski zachował pozycję autorytetu dla Polaków.

Te cele realizował tzw. zespół trzech (oprócz Urbana w jego skład wchodzili także Stanisław Ciosek i gen. Władysław Pożoga). Na tajnych spotkaniach analizowali drobiazgowo sytuację w Polsce, w ZSRR i w Stanach Zjednoczonych, planowali, w jaki sposób wciągnąć do gry Kościół oraz jak osłabić opozycję. Urban, oficjalnie w szpicy ataków na Kościół, po cichu opowiadał się za dogadaniem się z nim. Górnicki podsyłał Jaruzelskiemu notatki z inwektywami pod adresem Jana Pawła II. Paradoksalnie także Rakowski był ostrożny w oczekiwaniach wsparcia od Kościoła. W 1987 roku przygotował swój nieznany wtedy szerzej raport o potrzebie reform. Z ówczesnej generalskiej ekipy Rakowski jako jedyny przynajmniej częściowo krytykował generała. W 1985 roku został odsunięty od centrum władzy, stanowisko premiera przypadło zaś Zbigniewowi Messnerowi.

Pozory pluralizmu

Niechęć do „Solidarności" była przepustką do najbliższego otoczenia generała, który lubił otaczać się wykształconymi towarzyszami, dziennikarzami itd. Profesor Adam Schaff, zadeklarowany marksista, pomagał w nawiązywaniu kontaktów ze Stolicą Apostolską i Stanami Zjednoczonymi po wprowadzeniu stanu wojennego.

Do Rady Konsultacyjnej w 1986 roku weszli profesorowie Maciej Giertych, Władysław Baka, Aleksander Gieysztor, Krzysztof Skubiszewski. Jaruzelski przesiadywał na ich zebraniach całymi godzinami. Czuł się lepiej w profesorskim otoczeniu, część z nich czuła się blisko władzy, niektórzy, cicho popierani przez Kościół, czuli się jego reprezentantami w kręgu dyktatora.

Psycholog prof. Janusz Reykowski budował fundamenty porozumienia przy okrągłym stole, nawiązywał nieformalne kontakty z opozycją. Jaruzelski mógł także liczyć na wsparcie znanego socjologa prof. Jana Szczepańskiego. Pisarz katolicki Jan Dobraczyński został szefem Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego, reżimowej organizacji, której celem było udawanie pluralistycznych demokratycznych instytucji. Nie jest tajemnicą, że twórca do końca życia był z generałem w serdecznych relacjach. Mający w dzieciństwie endeckie konotacje Wojciech Jaruzelski znajdował wsparcie w Dobraczyńskim, przed wojną działaczem narodowym.

Tę listę można ciągnąć długo. Tymczasem na celowniku znaleźli się niektórzy ludzie pióra, którzy poparli „Solidarność". We wrześniu 1986 roku przyjechał do Polski kardynał Jan Król, arcybiskup filadelfijski i bardzo wpływowa postać w środowiskach polonijnych. Był to czas, w którym rosło napięcie miedzy Warszawą a Waszyngtonem z powodu nałożonych przez Stany Zjednoczone sankcji. Generałowi zależało na zyskaniu przychylności kardynała.

Jak relacjonował później arcybiskup Bronisław Dąbrowski, Jaruzelski starał się odwodzić gościa od kontaktów z opozycją, zachęcał natomiast do współpracy ze „swoimi" katolikami, z Dobraczyńskim na czele. „Ku przestrodze" opowiedział gościowi zza oceanu historię o wizycie Adama Michnika w kościele św. Brygidy w Gdańsku: „niedawno ks. Jankowski zaprosił Michnika do św. Brygidy i ten Żyd zawładnął całym kościołem, wydawało się, że przystąpi do ołtarza i będzie odprawiał Mszę" (cyt. za Peter Raina, „Arcybiskup Dąbrowski w służbie Kościoła i narodu: rozmowy z władzami PRL", Książka Polska, Warszawa 1995, t. 2, s. 134.). Kardynał nie zareagował. Na celowniku byli szczególnie ci intelektualiści, którzy kiedyś byli związani z reżimem i „zdradzili".

W 1987 roku Jaruzelski podzielił się z czytelnikami „Polityki" taką obserwacją: „W latach siedemdziesiątych – mówię o tym z goryczą – do partii jako do siły rządzącej, kierującej, przyjęto sporo ludzi przypadkowych, mających na względzie głównie cele osobiste. Partia, jak swego rodzaju »odkurzacz« wciągała te jednostki. I zapłaciła za wysoką cenę. Takim »odkurzaczem« stał się w ostatnich latach Kościół. W jego orbitę wciskają się ludzie faktycznie obcy mu światopoglądowo i moralnie. Czyżby to rzeczywiście były »cudowne nawrócenia«? Nawet wielu wierzących jest zdania, że i Kościół odczuje kiedyś dotkliwie to sztuczne powiększenie swoich szeregów". Nie ma wątpliwości, przeciw komu Jaruzelski skierował kilka ostrzejszych zdań.

Piłsudski albo Napoleon

Niebawem okazało się, że najważniejszym zadaniem jest przekształcenie „starego w nowe", znów przydatni byli reżimowi intelektualiści. Po amnestii 1986 roku było jasne, że koniec systemu jest blisko, jesienią 1987 roku odbyło się referendum w sprawie wsparcia dla reform ekonomicznych oraz zwiększenia udziału obywateli w rządzeniu państwem. Jego wynik był negatywny dla władzy, tym razem nie było już wątpliwości.

Górnicki już od wiosny 1985 roku, gdy po wyborze Michaiła Gorbaczowa na sekretarza generalnego pojechał na rekonesans do Moskwy, przewidywał koniec systemu w starej postaci. Kolejne raporty zespołu trzech (1986–1988) nie pozostawiały wątpliwości, że dla władzy Jaruzelskiego zaczynają się poważne kłopoty. Coraz częściej pojawiały się więc porównania do postaci historycznych lub współczesnych przywódców, cieszących się poparciem opinii publicznej.

Archiwa przechowały kilka rozmów o Piłsudskim, w których Jaruzelski jakby z nim polemizował. Zamach majowy nasuwał mu zapewne skojarzenia ze stanem wojennym. Gdy współpracownicy chcieli zmotywować Jaruzelskiego do podjęcia jakiejś decyzji, porównywali go właśnie z marszałkiem Piłsudskim lub z kard. Glempem. W tle pojawiały się nawet odwołania do Napoleona.

Jaruzelski im bardziej zbliżał się do końca władzy, tym mocniej zadawał pytanie, jak oceni go historia. W momencie nadciągającego przełomu nie było jednak zbyt wiele czasu na dziejopisarstwo. Trzeba było ratować, co się da. Powiedzielibyśmy dzisiaj „piarowskie sztuczki". To one miały stać się kolejnym zadaniem ekipy.

Czesław Kiszczak mający wpływ na zespół trzech oraz prace grupy Górnickiego dostarczał dane od wszelkich możliwych służb. Płk Stanisław Kwiatkowski, inteligent spod Rzeszowa w pierwszym pokoleniu, dostarczał wyniki badań opinii publicznej. Polityczna manipulacja na tę skalę zafunkcjonowała pierwszy raz. Ekipa lepiła nowe pomysły w porozumieniu z MSW. Im więcej mijało czasu od wprowadzenia stanu wojennego, tym bardziej relacja z dawnymi kolegami od Berlinga ustępowała na rzecz ekipy koncepcyjnej działającej z Kiszczakiem.

W styczniu 1988 roku Jerzy Urban chciał widzieć Jaruzelskiego nie jako szefa komunistycznej partii, ale jako przywódcę stojącego na czele buntu przeciw systemowi w Polsce. Jaruzelski miał demonstrować siłę, krytykując władzę w PRL i publicznie ją rozliczając („à la Gorbaczow w pewnym okresie" – jak czytamy w tajnym raporcie grupy trzech). Zresztą w podmoskiewskim Nowo Ogariewie działał już jakiś czas taki sam zespół stworzony wedle klucza: dziennikarze, służby, intelektualiści.

Do rozmów z Jaruzelskim Urban przygotowywał się, zapisując dokładnie sprawy do omówienia, a potem notował ołówkiem na arkuszach A4 odpowiedzi. Radził, co powiedzieć, by dobrze wypaść. Gdy sukces był niepewny, jak przy wprowadzaniu tzw. drugiego etapu reformy gospodarczej, odradzano mu występowanie. Gdy pojawiała się szansa na, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, poprawę wizerunku, Jaruzelski świetnie wchodził w rolę. Tak było np. jesienią 1987 roku podczas spotkania z redakcją „Teleexpressu", gdzie opowiadał o swoim codziennym skromnym śniadaniu (czarny chleb z twarogiem i miodem, popijany kawą). Gdy Jaruzelski działał w jego ocenie zbyt niemrawo, Urban starał się go motywować do energicznych ruchów.

Górnicki zdążył napisać jeszcze „scenariusz" filmu biograficznego o Jaruzelskim. Rakowski jesienią 1988 został premierem ostatniej szansy. Jaruzelski pozostał do końca na stanowisku szefa Rady Państwa.

Walka o dobrą pamięć o stanie wojennym była stałym zadaniem towarzyszy tamtego czasu także w III Rzeczypospolitej, dzisiaj większość „intelektualistów od generała" już nie żyje, Urban wydał kolejną książkę, w której tłumaczy, „jak było". Żeby zachować ustalone wówczas zasady gry, musiał mówić nieprawdę w sprawie Grzegorza Przemyka i oczerniać Bronisława Geremka. Wypracowane wówczas tezy są stałymi argumentami samego Jaruzelskiego, których musi bronić sam.

Jak wynika z badania firmy TNS Pentor z 2010 roku, po 30 latach 41 proc. polskiego społeczeństwa wciąż uważa wprowadzenie stanu wojennego za dobrą decyzję. To najniższy wynik w prowadzonym od 1995 roku badaniu. Inżynierowie propagandy z lat 80. mają jednak swój mały sukces.

Autor jest historykiem i politologiem, adiunktem w ISP PAN. Wydał m.in. monografię „Koniec systemu władzy" oraz wywiad rzekę „Między Majdanem a Smoleńskiem"

Fragment tajnej notatki ppłk. Górnickiego do gen. jaruzelskiego z 4 lutego 1988 roku dotyczącej obchodów jego 65. urodzin

Melduję, że z zakłopotaniem i nie bez obaw przystępuję do sporządzenia niniejszej notatki. Kilku odpowiedzialnych i mądrych towarzyszy powiedziało mi jednak, że poza mną nikt nie ośmieli się podnieść wobec Tow. Generała spraw związanych... trudno, nazwę je po imieniu: związanych z przypadającą 6 lipca br. 65 rocznicą urodzin Tow. Generała. (...)

Tow. [Tadeusz] Zakrzewski zwrócił się do mnie z propozycją zmontowania krótkiego filmu dokumentalnego o Tow. Generale przeznaczonego do emisji w dniu 6 lipca br. (...) należy sfilmować wszystkie dostępne zdjęcia Tow. Generała z dzieciństwa i najwcześniejszej młodości, z wyjątkiem okresu walk z bandami (...)

[Zakrzewski] pragnie wykorzystać Monikę [Jaruzelską] jako współautora filmu. Ma już kilkanaście ujęć Moniki filmującej Tow. Generała w różnych sytuacjach. Twierdzi, że umiejętność kadrowania, filmowe widzenie i absolutne opanowanie ruchu kamery czynią z Moniki obiecującego adepta sztuki filmowej na przyszłość. (...) Moim zdaniem Monika – dziewczyna nieprawdopodobnie wykształcona i oczytana, z ogromną wrażliwością literacką i plastyczną – zasługuje na to, aby zrekompensować jej swoiste niepowodzenie życiowe u progu osobistej kariery. Z tego, co wiem, zapowiada się na naprawdę utalentowanego filmowca. Nie trzeba jej protekcji »możnego taty«, bo i ja stronię od jakichkolwiek działań ułatwiających życie mojemu ukochanemu synowi. Trzeba jej natomiast ułatwić start, a jest to obowiązek zarówno ślusarza, jak i generała. Mogłaby już teraz zdobyć sobie nazwisko".

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał