Każdy Włoch to wie: Mussolini przejął władzę siłą, a jego bojówki wymordowały przy tym ponad 3 tys. politycznych wrogów. Wprowadził dyktaturę, aresztował opozycję. Ustawami rasowymi prześladował Żydów, a przede wszystkim uwikłał Italię w krwawą wojnę po stronie Hitlera (pół miliona włoskich ofiar), która doprowadziła kraj do ruiny, mieszkańców – do nędzy. Jego żołnierze dopuścili się ludobójstwa w Afryce i zbrodni wojennych w Jugosławii.
A mimo to co roku w każdym kiosku można sobie sprawić kalendarz z fotografiami Duce na każdy miesiąc. W Predappio, gdzie się urodził i jest pochowany, przed imponującym mauzoleum straż honorową trzymają młodzieńcy w czarnych paramilitarnych strojach i wysokich butach. Nigdy nie brakuje świeżych kwiatów, bo często przybywają tam pielgrzymki postfaszystowskiej prawicy. Wraz z ciekawskimi chodzi o kilkaset osób dziennie. A w rocznicę Marszu na Rzym, który w 1922 r. wyniósł Mussoliniego na fotel premiera, śmierci albo urodzin Duce do mieściny zjeżdżają tłumy. Nie brakuje delegacji z zagranicy. Przed Stadionem Olimpijskim w Rzymie, gdzie niedawno Legia grała z Lazio w Lidze Europejskiej, od 1932 r. stoi imponujący obelisk z napisem „Mussolini Dux". Zresztą pobudowany tam przez Mussoliniego kompleks sportowy jest skamieliną faszyzmu. Korty tenisowe i baseny otaczają rzeźby herosów w marmurze, nierzadko z karabinem w ręku i maską gazową u boku. Na trybunach nierzadko pojawiają się portrety Duce, a w siedzibie klubu kibiców Lazio „Irriducibili" stoi popiersie dyktatora.
Kilka lat temu były już piłkarz Lazio Paolo Di Canio na rzymskim Stadionie Olimpijskim po strzeleniu bramki doprowadził do delirium swoich fanów, pozdrawiając ich po faszystowsku. To samo zrobiło pod Kapitolem kilkuset zwolenników wywodzącego się z postfaszystowskiego Sojuszu Narodowego Gianniego Alemanno, gdy ten w 2008 r. został burmistrzem Rzymu. W jedną wielką manifestację pogrobowców faszyzmu zamienił się pogrzeb najmłodszego syna Duce Romano w 2006 r., choć ten, dobry pianista jazzowy i poeta, nigdy nie deklarował faszystowskich sympatii. Trudno też inaczej niż sentymentem do Duce tłumaczyć karierę polityczną jego wnuczki Alessandry (córka Romano, siostrzenica Sofii Loren), która w 1993 r. o mały włos nie została burmistrzem Neapolu, a od 21 lat zasiada jeśli nie w parlamencie włoskim, to europejskim. W każdym większym włoskim mieście w sklepie ze starociami czy w antykwariatach można sobie sprawić pamiątki, literaturę i propagandę czasów faszyzmu. Ba! Nieźle prosperują liczne bary, pizzerie i restauracje przemienione w nostalgiczne kapliczki wystawione Duce i faszyzmowi.
Jadłospis z rózgami
Najbardziej imponująca znajduje się 30 km na południowy wschód od Rzymu w Artenie (11 tys. mieszkańców). To Il Federale (taki tytuł nosili lokalni kacykowie włoskiej partii faszystowskiej).
Już w korytarzu przy wejściu wisi kilka portretów Duce, a w środku w trzech ogromnych salach portrety dostojników faszyzmu, plakaty z tamtych lat wzywające do czynu bojowego, popiersia Mussoliniego, hasła i fragmenty jego przemówień oprawione w ramki, dekalog faszysty. Jest i manekin chłopca ubranego w strój Balilla, organizacji faszystowskiej dla dzieci od 8 do 14 lat. Pojawia się kelner w czarnej koszuli z jadłospisem, który roi się od zakodowanych i otwartych symboli faszyzmu. Na przekąskę można zjeść Mare Nostrum „Littorio" z owoców morza, a nazwa jest aluzją do starożytności, gdy Morze Śródziemne nazywano Naszym Morzem, bo było wewnętrznym basenem cesarstwa. Natomiast „Littorio" kojarzy się z rózgą liktorską, czyli „fascio", od którego powstało słowo faszyzm. Na pierwsze danie Il Federale oferuje m.in. cannolicchi (makaron rurki) Balilla albo kluski babci Rachele (imię żony Mussoliniego). Dania główne nie mają politycznej konotacji, co z nawiązką rekompensują desery: „Facetta Nera" (faszystowski hymn skomponowany z okazji najazdu na Etiopię), Medalion Duce i mus „Słodka Claretta" (Claretta Petacci była kochanką Mussoliniego, rozstrzelaną wraz z dyktatorem przez partyzantów). A wszystko można popić Vino Nero z portretem Mussoliniego w hełmie na nalepce. Do kawy podają cukier w torebkach z podobizną Duce.
W małej salce obok sklepik z pamiątkami z czasów faszyzmu. Tam właścicielka, a równocześnie szef kuchni Adelaide D'Amici wyjaśnia mi, że Il Federale to muzeum i restauracja „tematyczna", a tematem jest faszystowskie XX-lecie. Tłumaczy, że lokal założył jej ojciec w 1969 r. na cześć dziadka, który był lokalnym f ederale w czasach faszyzmu. Z dumą pokazuje oprawione w ramkę zdjęcia z dawnych i niedawnych biesiad – „O, to ze zjazdu MSI" (postfaszystowska partia nawiązująca nazwą do republiki Salo – RSI), a to kiedy zjechali się tu przywódcy Sojuszu Narodowego regionu Lacjum". Ludzie na zdjęciach często wyprężają na stojąco wyciągnięte do przodu dłonie. „A to mój wnuczek!" – pani Adelaide z dumą pokazuje zdjęcie oddającego faszystowski salut kilkuletniego chłopczyka. Pojawia się też kelner, jak się okazuje, zięć właścicielki. U szyi dynda mu celtycki krzyż. „Jesteś faszystą?" – pytam. „Z dziada pradziada!".