Pamiętamy film „Helikopter w ogniu" z 2001 r., obraz w reżyserii Ridleya Scotta, ze zdjęciami Sławomira Idziaka, który doczekał się dwóch Oscarów. Film pełen emocji, świetnych scen walki i efektów. Teraz mamy okazję poznać prawdziwego bohatera wydarzeń, które posłużyły za kanwę filmu – kapitana Jeffa Strueckera, jednego z rangersów, który wziął udział w akcji na ulicach Mogadiszu w Somalii, kiedy Black Hawk został strącony przez partyzantów dyktatora Aidida, a o losach jego załogi nie było wiadomości. Potem strącono jeszcze jednego. Wtedy do akcji wkroczyli oni, najlepsi z najlepszych, awangarda amerykańskiej armii. Wszak: „Energicznie stawię czoła wrogom mojego kraju. Pokonam ich na polu walki, gdyż jestem lepiej od nich wyszkolony i zdolny do walki ze wszystkich sił. W języku rangersów nie ma słowa kapitulacja. Nigdy nie opuszczę rannego towarzysza broni, by nie wpadł on w ręce nieprzyjaciela, i nigdy pod żadnym pozorem nie sprawię kłopotów mojej ojczyźnie". Credo rangersów, czy raczej jego duch, jest obecne niemal na każdej stronie książki „Droga do odwagi".

Jednak jej autor na początku wcale nie był odważny. Chłopak od dzieciństwa bał się, miał nocne koszmary, panicznie lękał się śmierci. Rodzice wcześnie się rozwiedli, a Jeff wciąż przeprowadzał się z matką z miasta do miasta, poznawał kolejnych „wujków". Smutne dzieciństwo, choć w książce brak roztkliwiania się nad sobą. Wstąpienie do armii było odtrutką na chorą rzeczywistość. Kiedy chłopak po raz pierwszy znalazł się w ogniu walki w Panamie, wiedział, że nie opuści posterunku i zginie, jeśli przeważające siły Noriegi zaatakują, ale wiedział też, że był w nim zwyczajny strach. Po powrocie do Stanów postanowił zrobić coś ze swoim życiem: był wierzący, choć nigdzie nie praktykował. Postanowił oddać swe życie Jezusowi Chrystusowi, przestał kląć, pić i oglądać porno, a swój pokaźny zbiór płyt rock'n'rollowych pewnego dnia zapakował w worek na śmieci, zawiózł do koszar i rozdał kumplom. „O, k..., co się dzieje z tym Strueckerem? Nie pije, nie klnie, a teraz rozdaje płyty. Pewnie wstąpił do jakiejś sekty!"

Choć służył w Kuwejcie, najcięższe miało go dopiero dotknąć. Śmierć towarzyszy broni w Mogadiszu (poległo 19 amerykańskich żołnierzy) sprawiła, że wielu rangersów przychodziło do swego dowódcy po walce, by porozmawiać, a on mówił im wprost o Jezusie Chrystusie. Czuł coraz silniejsze powołanie. Struecker wstąpił do seminarium i został kapelanem rangersów, był z nimi w Afganistanie pod ostrzałem Talibów, był w pobliżu kwatery bin Ladena. Pokonał strach, bo bezgranicznie zawierzył Bogu. A może jeszcze większą odwagą było to, że ten nieustraszony żołnierz wciąż daje świadectwo o Jezusie, który jest lekiem na wszelki strach. Teraz jeden z najlepszych rangersów, kapitan Jeff Struecker, mówi innym żołnierzom, jak mogą sobie z nim radzić.

Jeff Struecker & Dean Merrill, „Droga do odwagi", W drodze, Poznań 2013