Mieszkańcy tradycyjnie sytego i bezpiecznego Zachodu troszczą się przede wszystkim o zachowanie swego spokojnego i zyskownego ładu rynkowego. Pojęcia wojny ?i pokoju sytuują się w ich wyobraźni przede wszystkim w płaszczyźnie „mieć", nie sięgając dramatycznych pytań o „być".
Jacek Borkowicz w świetnym, publikowanym przed tygodniem na łamach „Plusa Minusa" szkicu przypomniał dawną i niedawną historię Tatarów Krymskich, a tym samym uświadomił nam lepiej, czym naprawdę jest Krym, kraj po raz kolejny najechany i okupowany przez Rosjan. Warto z tego obrazu wyciągnąć wnioski. Moje wyglądają, jak następuje:
I.
Atak na Krym to nie tylko porachunki rosyjsko-ukraińskie i zapowiedź, że kiedyś, może niedługo, Rosja zechce posunąć się jeszcze dalej. Już ten atak jest wojną z Europą. Wojną wcale nie dyplomatyczną, nie zimną, ale całkiem materialną i gorącą. I skierowaną przeciwko europejskości, pojmowanej – słusznie lub niesłusznie – jako pewna całość cywilizacyjna, kulturowa, a więc i przyjmująca pewne wspólne normy polityczno-prawne.
II.
Wróćmy jeszcze na chwilę do czasów pradawnych. Krym od niemal dwóch tysięcy lat stanowił stację graniczną między Azją a Europą. Tędy ciągnęły kolejne ludy barbarzyńców azjatyckich, które po przejściu przez ten półwysep stawały się... barbarzyńcami europejskimi. Tak było w kolejnych stuleciach z Hunami, Chazarami, Pieczyngami, Połowcami, a towarzyszyli im idący z poduralskich, ale europejskich kresów Ugrofinowie, Madziarzy i Bułgarzy. Przemiana i pasowanie na Europejczyka dokonywały się w krymskim tyglu nadmorskich kolonii handlowych Fenicjan, Greków, Ormian, Żydów, a potem także Genueńczyków.
III.
Minęły wieki. Gdy w XV wieku Krym stał się najdalej na północ wysuniętym krańcem świata islamu, jego sytuacja graniczna przyjęła inny charakter. Konflikt między nie-Europą a Europą rozpościerał się między muzułmańskimi i zależnymi od Stambułu Tatarami z jednej a chrześcijańską Rzecząpospolitą Obojga Narodów z drugiej strony. Hej, poznałeś, co to Tatar, gdy ci dobrze skórę natarł... A najbliższym Krymowi chrześcijańskim ludem Rzeczypospolitej byli oczywiście prawosławni Kozacy, protoplaści dzisiejszych Ukraińców. Rosji tam jeszcze wtedy nie było... A zbudowany przez Tatarów na Krymie chanat był państwem ciekawej kultury prawnej i politycznej. Historyk i polityk sprzed wieku, Dżafar Seidamet, pisał o nim: „Chan miał swego Patriarchę, zwanego Mufti, swego premiera – Wezyra, ministra sprawiedliwości – Kadi-Askera i Wielką Radę – Dywan. Chanowie nie mogli rządzić bez Dywanu, który »konstytucjonizował« monarchię tatarską, wówczas, kiedy Europa chrześcijańska – pominąwszy Anglię, Polskę i Węgry – w swym pochodzie ku centralizmowi absolutystycznemu coraz bardziej oddalała się od konstytucji".
IV.
Rosja wkracza na Krym w drugiej połowie XVIII wieku stopniowo i w sposób nad wyraz charakterystyczny. Etap pierwszy to pomoc w „wyzwoleniu się" Krymu z zależności od osłabłej już w tym czasie muzułmańskiej i bliskiej kulturowo Turcji. Etap drugi to „propozycja" wejścia w autonomiczną podległość wobec przyjaznego mocarstwa carycy Katarzyny II. Etap trzeci – likwidacja chanatu krymskiego i administracyjne wcielenie Krymu w obręb cesarstwa. Tym aktom politycznym towarzyszą akcje skutecznego korumpowania elit świeckich i duchownych, oferty nadania rosyjskiego „dworianstwa" posłusznym nowej władzy, później stopniowe niszczenie ludności miejscowej przez zmianę statusu wolnych chłopów w rosyjskie pańszczyźniane poddaństwo, wreszcie – zaprzeczenie odrębnej narodowej i ograniczenie religijnej tożsamości Tatarów. Szczególnie ważna jest tu też intensywna kolonizacja Krymu przez bogatą i politycznie ustosunkowaną elitę rosyjskich „pomieszczyków". Wspaniale urozmaicona – południowa, nadmorska i górska – przyroda Krymu przyciąga najbogatszych ludzi z całej płaskiej na ogół Rosji. Proporcje narodowe i religijne populacji półwyspu zaczynają się chwiać już w pierwszej połowie XIX wieku i proces ten postępuje z pokolenia na pokolenie i z dekady na dekadę.