Cztery godziny lotu nad Oceanem Indyjskim i nagle pojawiają się delikatne, jasnobłękitne plamki. Wyglądają jak rozsypane korale. Rzędy wysepek tworzą ogromne półkola i kręgi oddalone jeden od drugiego o kilka, kilkanaście kilometrów. Sprawiają wrażenie, jakby woda oceanu miała za chwile je wchłonąć: przelewa się przez cieniutkie paseczki ziemi, tworzy wewnętrzne zatoczki, jeziorka. To atole Malediwów.
Na prostokącie o długości 700 km i szerokości 150 jest ich prawie 1200, z czego zdecydowana większość niezamieszkana. Są tak małe, że gdyby je zlepić w jedną wyspę, wciąż byłaby ona mniejsza niż połowa Warszawy. Nigdzie indziej na świecie przyroda nie stworzyła czegoś podobnego: historia powstania Malediwów to unikalny zbieg okoliczności.
Około 100 milionów lat temu w tym właśnie miejscu ścierały się dwie wielkie płyty tektoniczne: indyjska i afrykańska. Tak z głębin oceanu powstał długi rząd wulkanów. Ale w przeciwieństwie do Wysp Kanaryjskich czy Madery na Malediwach nie pozostawiły one ani wysokich gór, ani przepastnych klifów. Przeciwnie: powstał najniżej położony kraj świata, którego średnia wysokość to zaledwie 1,3 metra. Tak się stało, bo każdy z wulkanów z czasem zapadał się pod własnym ciężarem, tworząc rodzaj podwodnego łańcucha górskiego, na którym w warunkach równikowego klimatu (temperatura oceanu ma tu około 30 stopni Celsjusza) wyrosła wyjątkowa rafa.
W cieniu Cejlonu
Ledwo wystające znad wód oceanu atole dawno zostałyby zmiecione przez kolejne tsunami, gdyby nie Indie i Sri Lanka, które osłaniają Malediwy przed falami nadciągającymi z rejonu Indonezji, miejsca największej aktywności sejsmicznej w tej części świata. Dlatego ostatnia poważniejsza fala dotarła tu dziesięć lat temu, powodując kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych: to prawie nic w stosunku do tego, co w tym czasie przeżyła na przykład Tajlandia.
To najwspanialsza, oprócz australijskiej, rafa koralowa na świecie. Tyle że o wiele bardziej dostępna – mówi mi Charline Bon, instruktorka nurkowania w hotelu The Residence na atolu Gaafu Alifu w południowej części archipelagu.
Na Malediwach obowiązują ścisłe reguły ochrony przyrody. Na każdej ze 106 wysp przeznaczonych dla turystów zbudowano tylko po jednym hotelu i to w taki sposób, aby zabudowania nie zajmowały więcej niż 19 procent powierzchni wysepki, a wysokość budynków nie przewyższała tej, którą osiągają najwyższe palmy. Właśnie dlatego kompleksy wypoczynkowe to przeważnie zespoły luksusowych indywidualnych domów zbudowanych na palach na otaczającej wyspy rafie. Wystarczy wyjść na prywatny taras, aby dosłownie metr, dwa pod stopami podziwiać rekiny, płaszczki, tropikalne rybki o bajecznych kolorach.
Ale to dopiero przedsmak tego, co zobaczą ci, którzy popłyną dalej, a przede wszystkim zanurkują głębiej.