Bo nie ma żadnych wątpliwości, że to on był pierwszym interpretatorem utworu. Był z tego zresztą dumny, biografia tego artysty, którą spisała Bogumiła Żongołłowicz, nosi tytuł „Jego były »Czerwone maki«".
Niestety, okres włoski był dla Boruckiego fatalny. Generał Anders odebrał mu żonę (również aktorkę z Polskiej Parady), a Adam Aston piosenkę. Późniejszy Guido Lorraine, bo pod takim pseudonimem stał się znany jako aktor, wpadł w depresję, zresztą z powodu sytuacji osobistej chętnie z Włoch wyjechał, najszybciej, jak było to możliwe. To z powodu tych perturbacji „Czerwone maki" uchodzą za utwór Astona, a nawet Renaty Bogdańskiej, czyli Ireny Andersowej (primo voto Boruckiej). Błędnie. Zresztą w 40. rocznicę bitwy to właśnie Borucki vel Lorraine wykonał utwór, w obecności prymasa Józefa Glempa, w Monte Cassino. Ale w roku 1945, jak tylko mógł najszybciej, wyjechał do Londynu i odciął się od swojego dawnego życia, rozpoczynając spektakularną jak na emigranta karierę musicalową oraz filmową jako Guido Lorraine.
Grywał u boku Douglasa Fairbanksa i Petera Ustinova, a reżyserzy chętnie obsadzali go w filmach o wojnie w rolach Niemców, co jest prawdziwą ironią losu, jako że z pochodzenia był Żydem. Piosenkę przejął Adam Aston.
Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem