Jego głos, brzmienie gitary i dziesiątki kompozycji są z nami od czterdziestu lat i będą jeszcze długo. Za komuny pisano u nas o Springsteenie niewiele, za to radio nadawało jego piosenki, zwłaszcza po gigantycznym sukcesie płyty „Born in the U.S.A." z 1984 r., której okładka stała się stałym elementem popkultury. Przypomnijmy, że na zdjęciu umieszczonym na tej płycie gitarzysta Steven Van Zandt ubrany jest w koszulkę z białym orłem i napisem „Solidarność". Dlatego dobrze się stało, że mamy teraz tak obszerną biografię Bossa, księgę encyklopedię, napisaną przez znawcę i fana, którym bez wątpienia jest Peter Ames Carlin. Zatytułował ją po prostu „Bruce".

Boss wychował się w katolickiej rodzinie. Ojciec był pochodzenia holendersko-irlandzkiego, matka włoskiego. Chłopak uczęszczał do szkoły im. świętej Rity z Limy we Freehold, prowadzonej przez zakonnice, potem starał się kontynuować edukację w dwóch kolejnych placówkach, ale szkoła i rock nie pasowały do siebie. Bruce bez przerwy grał na gitarze, słuchał Presleya, Buddy Holly'ego i Jerry'ego L. Lewisa, a potem Dylana, The Beatles i Van Morrisona. Konflikty ze starym. „Potem zaczął na mnie krzyczeć, a ja... zacząłem krzyczeć na niego. On cały czas mi powtarzał, jaki straszny jest ten świat. A ja mówiłem mu, że to jest moje życie".

Autor biografii ze szczegółami opisuje muzyczną drogę Springsteena, od samych początków w lokalnych zespołach. Warto zauważyć, że Boss aktywnie wziął udział w rewolucji hippisowskiej w latach 60. i o mało co nie wystąpił na słynnym festiwalu w Woodstock w 1969 r. Miłość do muzyki kierowała losami tego faceta, wraz z kolesiami z zespołu zjeździł niemal każdą dziurę, żeby grać, żeby dawać czadu. „Pory roku się zmieniają, czasami trafiasz na okładkę »Time'a« czy »Newsweeka« – ale ten autobus nigdy się nie zatrzymuje".

W przerwach między koncertami i sesjami nagraniowymi Springsteen jest zawsze z rodziną. Jego żona Patti Scialfa ma włoskie i irlandzkie korzenie. Troje ich dzieci, Evan James, Jessica Rae i Sam Ryan, cieszy się, że ojciec i matka są wciąż razem, co w rock'n'rollu niestety jest rzadkością. Małżonkowie są ze sobą już od 23 lat, a ponieważ żona jest też członkiem zespołu, z którym występuje Bruce, czyli słynnego E-Street Band, śpiewa i gra na gitarze, więc jeżdżą razem na tournée, są nierozłączni. Gdyby tylko zechcieli przyjechać do Polski! Boss raz był u nas: w 1997 roku dał dwa akustyczne koncerty w warszawskiej Sali Kongresowej, ale na te występy nie sposób było się dostać, bo wszystkie bilety wykupili Amerykanie. Podczas koncertu w Pradze w 2013 r., widząc powiewające polskie flagi, Bruce w pewnym momencie zawołał: „Pojadę tam!". Oby były to słowa prorocze, bo Stadion Narodowy w Warszawie czeka.

Peter Ames Carlin, „Bruce", In Rock, Czerwonak 2014.