Od Jesieni Narodów do Porwania Narodów

Dla zrozumienia Jesieni Narodów z roku 1989 i jej lustrzanego odbicia, jakim jest Porwanie Narodów blisko ćwierć wieku później, kiedy to Rosja najechała najpierw Gruzję, a potem Ukrainę, kluczowe są dwa pojęcia: „imperium" oraz „faszyzm".

Publikacja: 25.07.2014 20:54

„Mała triumfalna wojenka”... Defilada rosyjska w Sewastopolu,

„Mała triumfalna wojenka”... Defilada rosyjska w Sewastopolu,

Foto: AFP, Olga Malesteva Olga Malesteva

Red

Jesień Narodów rozpoczęła rozpad sowiecko-rosyjskiego imperium: rosyjski Anschluss Krymu stanowi najpoważniejszą dotąd podjętą przez Putina próbę tchnięcia nowego ducha w imperium postsowieckie. Pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami o światowym znaczeniu dokonała się transformacja Rosji od demokracji typu weimarskiego do reżimu faszystowskiego. Analogia historyczna jest tu oczywista: zapaść imperialnych Niemiec w roku 1918, przemiana Niemiec weimarskich w Niemcy nazistowskie oraz pierwsze inicjatywy Adolfa Hitlera zmierzające do reanimacji imperium, jakimi była aneksja Austrii i Sudetów w roku 1938.

Wiosna Narodów, której doświadczyliśmy pod koniec istnienia ZSRR, ukoronowała niejako dzieje rosyjsko-sowieckiego imperium, którego zręby wzniesiono w latach 1918–1922, dokonując ekspansji na terytoria większości nierosyjskich narodów, które proklamowały niepodległość w latach 1917–1918. Dalszy ciąg tego procesu stanowiła dokonana w latach 1939–1940 aneksja ziem wschodniej Polski i państw bałtyckich, ostatnim akordem zaś było włączenie w latach 40. w obręb imperium państw satelickich Europy Wschodniej.

Zapaść rosyjsko-sowieckiego imperium w latach 1989–1991 wydawała się zapowiadać „koniec historii", a zarazem „koniec geopolityki", przynajmniej w Europie; w rzeczywistości właśnie wówczas rozpoczął się trwający 20 lat proces odrodzenia imperium forsowanego przez Rosję postsowiecką. Obecna próba „reimperializacji" nie może się jednak powieść i może doprowadzić do zapaści reżimu Putina. Wówczas możemy wyglądać kolejnej Jesieni Narodów.

Czas rewolucji

Pierwsza Jesień Narodów – upadek na kształt kostek domina reżimów komunistycznych w Europie Środkowej w drugiej połowie 1989 roku, upadek, którego symboliczną kulminacją było obalenie muru berlińskiego 9 listopada – stanowiło bezpośrednie następstwo trzech procesów. Po pierwsze, komunistyczny totalitaryzm zarówno w Europie Środkowej, jak i w ZSRR zaczął się chylić ku ostatecznemu upadkowi w latach 70. Po wtóre, siły społeczeństwa obywatelskiego – które najpełniej doszły do głosu w Karcie '77 w Czechosłowacji i „Solidarności" w Polsce – wykorzystały zapaść systemu do stworzenia w regionie „równoległych do władzy społeczeństw".

Po trzecie wreszcie, niezmordowane optowanie przez Michaiła Gorbaczowa za głasnostią i pieriestrojką, podobnie jak jego ataki na prymat partii komunistycznej w życiu publicznym i wsparcie dla frontów ludowych w nierosyjskich republikach wywróciło totalitaryzm na nice, osłabiło kontrolę centrum nad peryferiami i stworzyło pole działania silnym siłom odśrodkowym. W miarę, jak słabło imperium sowieckie, obywatele Europy Wschodniej byli w stanie zastąpić marionetkowe reżimy komunistyczne demokracjami z prawdziwego zdarzenia. Ten częściowy rozpad imperium na zasadzie sprzężenia zwrotnego prowadził z kolei do dalszego osłabienia totalizmu w granicach ZSRR, w konsekwencji umożliwiając nierosyjskim narodom w jego granicach wyciągnięcie wniosków z nieudanego puczu w roku 1991: zadeklarowanie niepodległości, a ostatecznie, przy współudziale Rosji, złożenie Związku Sowieckiego do grobu w grudniu tamtego roku.

Imperialne Niemcy doświadczyły w roku 1918 zapaści w wyniku porażki odniesionej w wojnie. Imperium sowiecko-rosyjskie natomiast rozpadło się w okresie pokojowym, w następstwie podejmowanych przez Gorbaczowa prób zreformowania totalitaryzmu. Ze względu na fakt, że zapaść obu imperiów dokonała się nagle, niespodziewanie i niejako „w pełni", ani Berlin, ani Moskwa nie doświadczały postępującej utraty kontroli nad terytorium, co należy do doświadczeń imperiów w stanie upadku. Owszem, pojawiły się nowe państwa. Zachowane jednak zostały rozbudowane relacje gospodarcze, kulturowe i społeczne łączące je z imperialnym „rdzeniem". Równie ważny jest fakt, że nagłość zapaści państwa spowodowała zapaść gospodarczą zarówno na obszarze imperialnego „rdzenia", jak i peryferii, pozostawiając należące doń do niedawna narody w stanie szoku, poniżenia i tęsknoty za przeszłością, zarazem zaś tworząc swoiste enklawy „porzuconych braci" – czyli współrodaków, członków narodu dominującego, którzy w nowej sytuacji okazali się mieszkańcami niedawnych kolonii lub terytoriów do nich przylegających.

Weimar redivivus

Chaotyczne rządy Borysa Jelcyna w latach 90. w niejednym przypominały Niemcy weimarskie lat 20. W obu przypadkach o utratę imperialnego kalibru, trudności gospodarcze i upokorzenia doznawane w polityce międzynarodowej oskarżano „demokrację" jako taką. Władimir Putin okazał się natomiast rosyjską wersją Adolfa Hitlera. Obaj doszli do władzy w sposób zgodny z prawem, obaj sięgnęli po narzędzie, jakim jest „kult jednostki", doprowadzili do demontażu struktur demokratycznych, ale i ożywienia gospodarki, podsycali emocje szowinistyczne i neoimperialne, dokonali remilitaryzacji swoich krajów i obiecali im odzyskanie statusu potęgi, obaj wreszcie za swą misję uznali ponowne zjednoczenie w jednym państwie „porzuconych rodaków".

Putin, podobnie jak Hitler, stworzył więc system, który można zasadnie nazwać nie tylko autorytarnym, lecz nawet faszystowskim. Przypomnijmy: faszyzm to niedemokratyczny, lecz i niesocjalistyczny system polityczny, w którym istnieje dominująca na scenie publicznej partia, najwyższy przywódca oraz jego kult, którego wyznawcy podkreślają władczość i samczość wodza, ideologia łącząca fascynację państwem i narodem, oraz który zakłada istnienie entuzjastycznie popierającej władzę społeczności.

W systemach faszystowskich, podobnie jak w autorytarnych, nieobecne są poważnie traktowane parlamenty, władza sędziowska, partie czy wolne wybory. Oba typy systemów są silnie scentralizowane, a ulubionymi bohaterami publicznymi są w nich żołnierze i policjanci; w obu funkcjonuje partia rządząca; oba stosują restrykcje wobec wolności mediów, słowa i zgromadzeń; oba nie stronią od represjonowania opozycji.

W odróżnieniu jednak od przywódców państw autorytarnych w systemach faszystowskich zawsze obecna jest osoba najwyższego przywódcy, cieszącego się oddaniem zwolenników graniczącym z kultem, promieniejącego młodością, werwą i męskością. W odróżnieniu też od autorytarnych szefów państwa faszystowscy przywódcy to z reguły jednostki charyzmatyczne, oferujące wizję przyszłości, w której – zwłaszcza młodemu pokoleniu – w zamian za dzisiejsze oddanie oferowana jest świetlana przyszłość. W sposób dość oczywisty systemy w pełni faszystowskie są zwykle znacznie bardziej skłonne do przemocy niż reżimy autorytarne.

Dla powodzenia projektów restytucji imperium zarówno w nazistowskich Niemczech, jak w putinowskiej Rosji kluczowy okazał się fakt, że ich przywódcy mogli odwołać się do już istniejących ideologii imperialnych, uzasadniających ich marzenia i legitymizujących ich rządy. Większość Niemców okresu międzywojnia niepodzielających poglądów komunistycznych definiowała miejsce i rolę swego kraju w Europie, odwołując się do dwóch terminów z czasów panowania cesarza Wilhelma: Weltpolitik i Lebensraum. Weltpolitik stanowiła znakomite usprawiedliwienie imperializmu gospodarczego, podczas gdy Lebensraum uzasadniała kolonialne tęsknoty za Europą Wschodnią. Obie koncepcje składały się na imperialnego ducha czasów  i ułatwiły dość powszechne przyjęcie propagandy nazistowskiej, która odwoływała się do losu „porzuconych współrodaków" w niemieckojęzycznych regionach dawnego imperium Habsburgów zapoznanych przez ideologów Austrii posthabsburskiej oraz w zachodniej Polsce, Prusach Wschodnich, w Gdańsku (Danzigu) i wśród rozproszonej niemieckojęzycznej ludności Europy Wschodniej. Dawna ideologia w wariancie nazistowskim przekonująco uzasadniała, że Anschluss jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem, które może pomóc uciśnionym rodakom.

W postsowieckiej Rosji przeważająca liczba członków elit przyjęła za swój neoimperialny język i logikę wielkości, chwały, historycznego przeznaczenia i prymatu geopolitycznego dawnej Rosji. Elity nie musiały zresztą rozglądać się zbyt daleko w poszukiwaniu ideologii kipiącej od imperialistycznych nut: mimo że w okresie pieriestrojki doszło do poważnej dezintegracji komunistycznej mentalności i nowomowy, zachowało się wiele z ich założeń, szczególnie odwołujących się do wielkorosyjskich składowych moskiewskiej tożsamości historycznej. Szczególnie wypadałoby tu wymienić wagę przekonania o „przywódczej roli" Wielkorusów, prymacie języka rosyjskiego jako „narzędzia komunikacji międzynarodowej", ciągłości dziejów Rosji imperialnej i ZSRR oraz „proletariackiego internacjonalizmu".

Z chwilą, gdy społeczności etnicznych Rosjan w nierosyjskich państwach sukcesyjnych ZSRR zostały zdefiniowane jako „odłączeni współrodacy" tęskniący za ojczyzną, nic już nie stało na przeszkodzie, by rosyjscy publicyści i stratedzy zaczęli doskonalić koncept „bliskiej zagranicy" zamieszkanej przez „współbraci" i konstruować rozmaite scenariusze służące ochronie ich praw. Z czasem jednym z naczelnych wątków rosyjskiego dyskursu politycznego stała się konieczność, ważność i nieuchronność doprowadzenia do jakiejś postaci „integracji", która stanowiłaby jednocześnie narzędzie realizacji strategicznych interesów Rosji i pomocy porzuconym rodakom. Wszystkie te koncepty stały się składowymi samousprawiedliwiającej się neoimperialnej ideologii reżimu Putina.

Czas twardzieli

Żołnierze i policjanci (w putinowskim wariancie państwa – „siłowiki"), de facto kierujący państwami faszystowskimi, mają naturalną skłonność do stanowczości, brutalności i sięgania po broń. Uwielbienie państwa i kult władczości popychają państwa faszystowskie do postrzegania wrogów w bliższym i dalszym otoczeniu. Kult, jakim otoczeni są przywódcy, skłania ich do triumfalnego bicia się w piersi, a fatalizm, z jakim cała populacja przyjmuje okazjonalne upokorzenia skłania, prawem równowagi, do chęci upokarzania innych. Nic więc dziwnego, że zarówno w hitlerowskich Niemczech, jak w putinowskiej Rosji jako pierwsza pojawiła się imperialna retoryka: imperialne zachowania przyszły w ślad za nią.

Z początku w obu państwach podkreślano „uzasadnione prawo do istnienia" i wskazywano na prawo do naprawienia krzywd, jakie pociągnęła za sobą zapaść imperium. Po kilku latach tego rodzaju wirtualnego brzękania szabelką przyszedł czas na wysunięcie konkretnych żądań terytorialnych. Dążenia Hitlera do odbudowy imperium zaczęły się od aneksji Sudetów i Austrii: w dalszej kolejności nastąpił rozbiór Polski, który zaowocował najbardziej niszczącym konfliktem zbrojnym w dziejach; ostatecznie dążenia skończyły się, jak wiemy, nieodwracalną klęską. Pod koniec wojny Niemcy legły w gruzach, by rychło potem zostać na 40 lat podzielone przez dwie wrogie potęgi.

Putinowskie tęsknoty do odbudowy imperium zaczęły się od częściowego rozczłonkowania Gruzji, ich ukoronowaniem zaś – w chwili, gdy powstają te słowa – stała się aneksja Krymu. Termin tej ostatniej inwazji był zresztą w ogromnej mierze zdeterminowany przez zapaść reżimu Janukowycza, do jakiej doszło w Kijowie w trzeciej dekadzie lutego, i triumf ukraińskiej „rewolucji godności", rozpoczętej jesienią ubiegłego roku. „Rządy ludu" okazały się bezpośrednim zagrożeniem dla putinowskiego faszyzmu i jako takie musiały zostać ukrócone. Szukając uzasadnienia realizacji swych imperialnych celów, Putin postanowił usprawiedliwić aneksję Krymu zagrożeniem, jakie rzekomo groziło rosyjskiej populacji półwyspu ze strony Kijowa.

Paradoksalnie, usiłowania odbudowy imperium na terytorium Ukrainy i Gruzji podjęte przez Putina miały widoki na powodzenie za sprawą tych samych inicjatyw, które gdzie indziej uczyniły je niemożliwymi: myślę tu o rozszerzeniu struktur NATO i Unii Europejskiej na Europę Środkowo-Wschodnią i kraje bałtyckie. Rozszerzenie to wyrwało tamtejsze kraje z rosyjskiej strefy wpływów i zapewniło im, przynajmniej formalnie, gwarancje bezpieczeństwa. Decyzje polityczne spowodowały również rozszerzenie na te kraje całej sfery praktyk i procedur, które pogłębiły jedynie istniejące już podziały polityczne, kulturalne i gospodarcze, utrzymujące się między nimi a Moskwą.

To samo rozszerzenie jednak, ominąwszy Białoruś, Ukrainę, Mołdawię oraz zorientowane na Zachód kraje w rodzaju Gruzji, pozostawiło je na obszarze „ziemi niczyjej" i w swoistej próżni instytucjonalnej. Tym samym pogłębiło ich izolację, dystans do Zachodu i podatność na neoimperialne apetyty Rosji. Można uznać za ironię historii, że skuteczna integracja Europy Środkowo-Wschodniej z Zachodem niejako zagwarantowała powodzenie „reimperializacji", prowadzonej przez Putina za miedzą, na ziemi niczyjej: kraje Europy Wschodniej, które za sprawą rozszerzenia stały się strefą buforową między Rosją a Zachodem, okazały się w oczach Moskwy kluczowe dla jej bezpieczeństwa.

Wojny i wojenki

Czy Putin gotów jest posunąć się dalej na Zachód i anektować południowo-wschodnią Ukrainę, całą Ukrainę czy wreszcie zamieszkane przez ludność rosyjskojęzyczną zwarte obszary w Estonii, na Łotwie czy w Kazachstanie? Właśnie na etapie tego pytania wcześniejsze analogie z Trzecią Rzeszą zdają się załamywać. Nazistowskie Niemcy były potęgą militarną i gospodarczą, zdolną do wygrania każdej wojny, pod warunkiem że toczyłyby ją na jednym froncie naraz. Błędem Hitlera było rozpoczęcie wojny na dwóch frontach, co nastąpiło z chwilą zaatakowania ZSRR.

Tymczasem Rosja Putina pozostaje skorumpowanym i nieskutecznym „państwem paliwowym", które, mimo dokonywanych również ostatnio poważnych transferów budżetowych, nadal nie daje sobie rady na północnym Kaukazie i nie miało dotąd okazji potwierdzić swojej skuteczności w prowadzeniu wojny na dużą skalę czy skutecznej, długotrwałej okupacji. Również rozwój gospodarczy Rosji jest w ogromnej mierze zależny od Zachodu (notabene fakt ten stwarza obu stronom niebagatelne możliwości stosowania nacisku). Hitler mógł rozpocząć II wojnę światową, zasadnie spodziewając się zwycięstwa. Trudno natomiast przypuścić, by racjonalnie kalkulujący Putin gotów był rozpocząć pełnowymiarową wojnę z Ukrainą.

W odróżnieniu od takiej wojny nowa „kampania krymska" okazała się „wojenką" – lokalną, głośną na tyle, by zwiększyć popularność Putina wśród ultranacjonalistycznych mas Rosjan, lecz w gruncie rzeczy tanią i zakończoną bez strat w ludziach. Wprawdzie Rosja została od tego momentu uznana za „państwo rozbójnicze" i zmobilizowała przeciwko sobie Zachód, jednak Putin mógł bronić tezy, że „chwała Rosji" była warta tej ceny. Tymczasem pełnowymiarowe uderzenie na Ukrainę – lub choćby na Kijów – okazałoby się dla Moskwy niezmiernie ryzykowne i kosztowne, nie dając w zamian Putinowi żadnych, przynajmniej doraźnych, korzyści. Armia ukraińska, nowo utworzona Gwardia Narodowa i oddziały pospolitego ruszenia walczyłyby w obronie swojego kraju. Ewentualna okupacja wymagałaby zaangażowania kilkusettysięcznych oddziałów rosyjskich, które okazałyby się celem ataku cieszącego się poparciem ludności ruchu oporu. Zachód udzieliłby zapewne wojskowego wsparcia partyzantom ukraińskim, narzucając zarazem Rosji mordercze sankcje. Straty rosyjskie sięgałyby zapewne tysięcy, nacjonalistyczna gorączka w Rosji gasłaby zaś, w miarę jak do kraju zaczęłyby trafiać kolejne ciała ofiar. Zwolennicy Putina zdaliby sobie w tym momencie sprawę, że zniszczona Ukraina i wycieńczona wojną armia rosyjska to perspektywa mniej atrakcyjna niż mała triumfalna wojenka na Krymie.

Nadejdzie nowa jesień

Niezależnie od tego, co jeszcze pocznie Putin w sprawie Ukrainy, Estonii, Łotwy, Kazachstanu czy innych krajów mających liczną mniejszość rosyjską, aneksja Krymu, rozpętanie hipernacjonalistycznej gorączki, zantagonizowanie Ukrainy i Zachodu oraz odizolowanie od nich Rosji mogą się dlań okazać początkiem końca. Niemcy, ze wszystkimi swoimi zasobami, przelicytowały Hitlera dopiero z chwilą podjęcia wojny na dwóch frontach. Znacznie słabszy Putin być może przelicytował już w chwili zaanektowania Krymu. Nawet zaś jeśli tak nie jest, jakiekolwiek dalsze awantury na Ukrainie czy gdziekolwiek indziej z całą pewnością „przeciążą" Rosję i doprowadzą ją do stanu, w jakim mogłaby się znaleźć po przegranej wojnie. Jeżeli zaś to nastąpi, najpewniej skończy się również „faszyzm Putina", Rosja zaś może doświadczyć odrodzenia i demokratyzacji. Innymi słowy, faszystowska ekscytacja staje się samospełniającą się przepowiednią – tworząc te zagrożenia, które konstruuje uprzednio w celu samousprawiedliwienia.

Jeśli dokonujące się obecnie „Porwanie Narodów" spowoduje upadek putinowskiego projektu odrodzenia imperium, myślenie „geopolityczne" dozna wstrząsu. Narody dawnego imperium sowieckiego, od Władywostoku po Berlin, będą mogły nareszcie rozwijać się wolne od cienia dawnej hegemonii. Co równie istotne, podobnie jak „Jesień Narodów" stworzyła potężny mit odrodzenia demokratycznego, upadek putinowskiego projektu w połączeniu z heroizmem ukraińskiej „rewolucji godności" mogą umocnić mity o samostanowieniu i obronie autonomii jedności ludzkiej. Projekt europejski może na tym jedynie zyskać.

–tłum. Andrzej Konikiewicz

Autor jest wykładowcą nauk politycznych na Rutgers University, specjalistą od historii najnowszej Ukrainy, Rosji i ZSRR. Ostatnio opublikował zbiór dokumentów źródłowych „The Holodomor Reader: A Sourcebook on the Famine of 1932–1933 in Ukraine".

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Tekst ukazuje się w ramach inicjatywy Freedom Express. To międzynarodowy projekt artystyczno-edukacyjny, którego tematem jest 25. rocznica upadku komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej oraz znaczenie demokratycznych przemian roku 1989 dla tożsamości Europejczyków żyjących po obu stronach dawnej żelaznej kurtyny. ?Podróż młodych ludzi śladami wydarzeń, które zmieniły oblicze Europy, tournée plenerowej wystawy ukazującej różne drogi do wolności i alternatywna wizja Jesieni Narodów na Facebooku – to tylko niektóre elementy kampanii społeczno-edukacyjnej Freedom Express organizowanej przez Europejską Sieć Pamięć i Solidarność. ?Zapraszamy na: www.freedomexpress.enrs.eu?Europejska Sieć Pamięć i Solidarność (ESPS) jest międzynarodowym przedsięwzięciem, które ma na celu badanie, dokumentowanie oraz upowszechnianie wiedzy o historii Europy XX wieku i  sposobów jej upamiętniania ze szczególnym uwzględnieniem okresu dyktatur, wojen i społecznego sprzeciwu wobec zniewolenia. Członkami ESPS są: Niemcy, Polska, Słowacja, Węgry, a od  maja 2014 roku Rumunia. Status obserwatora mają Austria i Czechy. Zapraszamy na www.enrs.eu

Jesień Narodów rozpoczęła rozpad sowiecko-rosyjskiego imperium: rosyjski Anschluss Krymu stanowi najpoważniejszą dotąd podjętą przez Putina próbę tchnięcia nowego ducha w imperium postsowieckie. Pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami o światowym znaczeniu dokonała się transformacja Rosji od demokracji typu weimarskiego do reżimu faszystowskiego. Analogia historyczna jest tu oczywista: zapaść imperialnych Niemiec w roku 1918, przemiana Niemiec weimarskich w Niemcy nazistowskie oraz pierwsze inicjatywy Adolfa Hitlera zmierzające do reanimacji imperium, jakimi była aneksja Austrii i Sudetów w roku 1938.

Wiosna Narodów, której doświadczyliśmy pod koniec istnienia ZSRR, ukoronowała niejako dzieje rosyjsko-sowieckiego imperium, którego zręby wzniesiono w latach 1918–1922, dokonując ekspansji na terytoria większości nierosyjskich narodów, które proklamowały niepodległość w latach 1917–1918. Dalszy ciąg tego procesu stanowiła dokonana w latach 1939–1940 aneksja ziem wschodniej Polski i państw bałtyckich, ostatnim akordem zaś było włączenie w latach 40. w obręb imperium państw satelickich Europy Wschodniej.

Zapaść rosyjsko-sowieckiego imperium w latach 1989–1991 wydawała się zapowiadać „koniec historii", a zarazem „koniec geopolityki", przynajmniej w Europie; w rzeczywistości właśnie wówczas rozpoczął się trwający 20 lat proces odrodzenia imperium forsowanego przez Rosję postsowiecką. Obecna próba „reimperializacji" nie może się jednak powieść i może doprowadzić do zapaści reżimu Putina. Wówczas możemy wyglądać kolejnej Jesieni Narodów.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą