W symboliczny sposób wyraża to zapis w Księdze henrykowskiej. Najstarsze polskie zdanie – „daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj" – utrwalono w podwrocławskim klasztorze. Wypowiedział je czeski chłop do swojej polskiej żony, a spisał po łacinie niemiecki (prawdopodobnie) zakonnik.
W historii Wrocławia, rozpoczętej powołaniem biskupstwa w 1000 roku, pierwsi byli Piastowie śląscy (ale założycielem miasta był prawdopodobniej czeski książę Wratysław), choć pod koniec rządów mieli w sobie więcej krwi niemieckiej niż polskiej. Po 300 latach nastali Czesi, po kolejnych dwóch wiekach Habsburgowie, po nich na 200 lat miasto stało się częścią Prus. Po roku 1918 było zaś miastem frontowym na granicy odrodzonej po I wojnie światowej Polski.
Do każdego z czterech państw Wrocław należał wystarczająco długo, by wyraźnie zapisać się w ich historii. Gall Anonim wymieniał Wrocław jako jedną z trzech stolic Polski. W XV wieku był drugim po Pradze miastem Korony Czeskiej. Gdy dostał się w ręce Prusaków, był miastem znacznie bogatszym niż Berlin, nazwano wtedy Wrocław perłą w koronie Prus. Po zjednoczeniu Niemiec był trzecim, po stolicy i Hamburgu, miastem w kraju.
W 1945 roku Wrocław znów stał się polski. Przez blisko pół wieku po II wojnie światowej przyjeżdżających do stolicy Dolnego Śląska witały hasła o piastowskiej przeszłości, ale tak naprawdę tzw. Ziemie Odzyskane długo traktowane były jako rezerwuar dóbr potrzebnych „prawdziwej" Polsce. Rada miejska Krakowa tuż po wojnie uchwaliła nawet, żeby karnie zsyłać tu przestępców i pasożytów. Potem w ramach „polszczenia" regionu pielęgnowano legendę średniowiecznej bitwy na Psim Polu, której nie było. Jednocześnie ukrywano przed mieszkańcami, kto zbudował mosty, czynszowe kamienice czy gmachy publiczne z czerwonej cegły. Jedyna wydana w PRL historia miasta Wacława Długoborskiego, Józefa Gierowskiego i Karola Maleczyńskiego sięgała tylko do roku 1807. Na ołtarzu walki z niemiecką przeszłością miasta poświęcono nawet te wrocławskie bajki, które miały piastowskie korzenie. Na wszelki wypadek pomijano je w wyborach polskich legend i baśni.
Momentem przełomu stał się rok 1989, Wrocław zaczął odzyskiwać historyczną pamięć. Ba, narodziła się breslauomania.
Wrocławianie zaczęli symbolicznie godzić się ze swoją historią. Odeszło w większości pokolenie, które przyjechało w 1945 roku do niemieckiego miasta ze wspomnieniem Kresów i zawsze czuło się tu obco. Nigdy też nie wyzbyło się lęku, że przyjdą Niemcy i znów trzeba będzie pakować walizki. Generacja, która groby bliskich miała na cmentarzach we Wrocławiu, była już u siebie. To ona tworzyła w 1980 roku „Solidarność".