Po miesiącach walk na wschodzie słowo „separatysta" kojarzy nam się dziś z barczystym, dzierżącym kałasznikowa „zielonym ludzikiem" ze wstążką św. Jerzego przypiętą do nieoznakowanego munduru. Tymczasem na Zachodzie, od Barcelony przez Edynburg po Antwerpię, coraz większe sukcesy od kilku lat święci zupełnie inni typ separatystów. Zamiast mundurów mają nienagannie skrojone garnitury, zamiast karabinów argumenty. I nie mówią o braterstwie Słowian, ale o gospodarce i zaletach integracji europejskiej. Wchodzą do mainstreamu: wygrywają wybory, porywają tłumy i mogą niedługo zmienić granice między państwami Europy.
11 września 2013 roku doszło do wydarzenia, jakiego świat nie widział od czasu upadku Związku Sowieckiego. Stając ramię w ramię, ponad milion osób chwyciło się za ręce, tworząc 400-kilometrowy ludzki łańcuch ciągnący się od Le Pethrus na granicy francusko-hiszpańskiej aż po Alcanar nad Morzem Śródziemnym, gdzie kończy się Katalonia, a zaczyna Wspólnota Walencka. Niemal wszyscy zgromadzeni ludzie trzymali żółto-czerwono-niebieskie flagi z białą gwiazdą.
Sygnał był wyraźny, przesłanie jasne, a jego wymowa – podobnie jak w przypadku słynnego „łańcucha bałtyckiego" z 1989 roku będącego pierwowzorem akcji – nie do zignorowania: Katalonia chce niepodległości. Problem przez lata traktowany w Europie jako folklor, ciekawostka i przedmiot teoretycznych politologicznych spekulacji stał się nagle czymś, co może się zdarzyć naprawdę.
Szkoccy separatyści roztaczają wizję niepodległego państwa miłą lewicowemu elektoratowi. Szkocja ma być obywatelska, wielokulturowa, bardziej sprawiedliwa i solidarna
Tym bardziej że Katalonia nie jest rzecz jasna jedynym europejskim regionem, który w ostatnich kilku latach poważnie dał znać o swoich separatystycznych aspiracjach. W Belgii flamandzcy separatyści wygrali w maju trzecie wybory z rzędu. A na kilka dni przed szkockim referendum, które przez długie miesiące wydawało się dla separatystów beznadziejną sprawą, sondaże pokazują poparcie dla secesji sięgające 51 proc.
Szkocka ropa ?i charyzma
Sukces szkockich separatystów jest tym większy, że o wybiciu się na niepodległość nie tak dawno nikt poza zatwardziałymi nacjonalistami nie myślał. Owszem, sięgająca IX wieku historia niepodległej Szkocji jest historią niemal nieustannej walki i napięć z Anglikami o zachowanie niezależności. Lecz od kiedy oba królestwa stworzyły w 1707 roku Wielką Brytanię, a w 1746 roku upadło ostatnie wszczęte przez stare klany powstanie, idea Szkocji jako osobnego państwa poszła w zapomnienie – razem z jej kulturą.