W 1776 roku Benjamin Franklin został mianowany ambasadorem USA we Francji. Siedemdziesięcioletni, podbił Francję swoją finezją, poczuciem humoru i zdolnością networkingu. Stworzył nad Sekwaną prawdziwą sieć kontaktów wśród przedrewolucyjnych i intelektualnych paryskich elit wychowanych na pismach Rousseau. Jego listy z lat 1776–1785 ukazują umysł ścisły, klarowną wizję polityczną i asertywność wynikającą ze zdolności analitycznych. John Adams pisał o nim: „Jego reputacja była większa niż Leibnitza i Newtona... jego imię znane było ludowi i królom, dworzanom, klerowi, filozofom i plebejuszom do tego stopnia, że nie było odźwiernego i stangreta, kuchcika czy posłańca, który by go nie wielbił i nie traktował jak przyjaciela ludu".
Już 8 grudnia 1776 roku, w dniu wylądowania w Nantes, Franklin tak pisał do Johna Hancocka, przewodniczącego Kongresu: „Znalazłem tu szereg okrętów załadowanych towarem wojskowym przeznaczonym dla Ameryki i gotowych do wypłynięcia w morze, co oznacza, że będziemy dobrze wyposażeni na następną wojnę, silniejsi niż kiedykolwiek. Hiszpańska flota z 7 tysiącami żołnierzy, uzbrojeniem, końmi wyruszyła w nieznanym kierunku, zapewne przeciwko Portugalczykom w Brazylii. Francja i Anglia sposobią się do wojny, która nie jest odległa. Gdy tylko przybędę do Paryża, dowiem się więcej".
W 1777 roku pisał z kolei do Davida Hartleya, mało ustosunkowanego członka brytyjskiego parlamentu, namawiając go, by wpłynął na króla, aby ten uznał niezależność kolonii. Ambasador doskonały, krok po kroku konstruował nowy porządek światowy, stając się prekursorem transatlantyckich relacji i budując na wiele lat pomost porozumienia pomiędzy Francją, Anglią i Ameryką.
W 1743 roku praktykę dyplomatyczną odbył także Jean-Jacques Rousseau, który podjął pracę jako sekretarz księcia de Montaigue, ambasadora Francji w Wenecji. Książę reprezentował, Rousseau analizował, patrzył, pisał. Późniejsze jego prace, zwłaszcza projekt konstytucji dla Korsyki i projekt ustroju konstytucyjnego dla Polski, nie powstałyby nigdy, gdyby nie jego doświadczenie dyplomatyczne. Polityczne analizy Rousseau, podobnie jak opracowania Franklina i wielu wybitnych ambasadorów, trafiały do gabinetów władzy, gdzie były zawsze najcenniejszym źródłem informacji.
Depesza od Kennana
Także dzisiaj dla polityków, biznesmenów, dyplomatów i rządowych analityków w wielu krajach materiały napływające od ambasadorów, tzw. cables, nazywane depeszami, są źródłem, na podstawie którego władza wykonawcza – ale także parlamentarzyści, przemysłowcy czy wojskowi – kształtuje swoje strategiczne decyzje. Równie istotne jak publiczne enuncjacje na temat tego, jak dobrze się dzieje we własnym kraju, są analizy ambasadora traktujące o kraju, w którym jest akredytowany.
Ekspertyzy takie nieraz bywają kontrowersyjne, czasami wydają się nieprawdopodobne, niejednokrotnie też weryfikowane są po latach. Tak było z George'em Kennanem, jednym z najwybitniejszych i najbardziej zintelektualizowanych (jakkolwiek surrealistycznie to brzmi) dyplomatów amerykańskich. Błyskotliwy i pyskaty, twórczy i spostrzegawczy, stawał nieraz do konfrontacji z prezydentami Rooseveltem, Trumanem i Kennedym. Ze względu na oryginalne poglądy jego kariera ambasadora w Związku Sowieckim trwała krótko i zakończyła się zakazem wjazdu do Moskwy, gdy będąc przejazdem w Berlinie, dał ujście swojej złośliwości.