Bełkot bez pijaństwa

Dobrze jest umieć pięknie rozmawiać o wszystkim: o miłowaniu, o polowaniu, o gotowaniu, o winie – też. Jednak dążenie do doskonałości, gdy przekroczy pewną granicę, prowadzi do śmieszności. W przypadku wina jest to szczególnie dotkliwe.

Aktualizacja: 26.12.2014 09:22 Publikacja: 26.12.2014 09:00

Bełkot bez pijaństwa

Foto: AFP

Ujął kieliszek za nóżkę, nie za brzuszek, przechylił go o 45 stopni, spojrzał pod światło, zakręcił rubinowym płynem – oleiste łezki osiadły na szkle. Upił łyk, ale nie połknął od razu, chwilę potrzymał wino w ustach, ba, bez żenady przepłukał je, namyślał się jeszcze chwilę, zanim powiedział: „Owszem, przypomina burgunda, ale to nie jest oryginalny burgund francuski, lecz węgierski kuzyn, egri burgundi, kupaż ze szczepów Merlot, Pinot noir i Cabernet franc, winnica Andornaktalya, chociaż nie, zaraz, chwileczkę, tak, tak, no oczywiście to Szepasszony-volgy, zbocze południowo-zachodnie, zbierane w połowie października o czwartej po południu...".

Wolne żarty, do takich rozróżnień zdolni są jedynie nieliczni, obdarzeni przez naturę smakiem i węchem absolutnym – podobnie jak niewielu posiada słuch absolutny predestynujący do roli dyrygenta.

Rozpamiętywanie z głową zanurzoną w beczce

Ale nadzwyczajne, wrodzone zdolności też nie wystarczą, potrzebna jest wieloletnia praktyka, i to u źródeł, w miejscu powstawania wina. Bez tego – trzeba to sobie jasno powiedzieć – nigdy nie wyjdzie się poza status amatora i amatorski poziom rozmów o dionizjaku: „Wyczuwam tu nutę wiśni". „Doprawdy? A mnie się to kojarzy z porzeczką".

Ci, którzy naczytali się różnych ekspertów, będą wychwytywali w winie jeszcze nuty wanilii, czekolady (koniecznie „gdzieś na dnie"), odnajdą posmak pieprzu, śliwek, a nawet: „niech zgadnę... leżakowało w dębowej beczce".

Amatorszczyzna, sympatyczna, ale amatorszczyzna. Prawdziwi wirtuozi albo prawdziwi snobi winni szybują o niebo wyżej, słownika mogą im pozazdrościć poeci, palety zaś – malarze. Poznać pana po cholewach, a snoba winnego po tym, że wino smakuje mu jak „aksamitny szafir" albo wyróżnia się „żwawą, chrupką osobowością z klasowym mineralnym podkładem".

Josef Imbach, gastronom, kucharz i erudyta, rozpoznał bezbłędnie winny snobizm: „Oceny wina nierzadko stają się językowymi popisami. Wiąże się to chyba z tym, że degustatorzy podczas próbowania win koncentrują się bardziej na słownictwie powodującym mlaskanie językiem niż na zawartości kieliszków. Przy takich okazjach uczą oni przede wszystkim, że wino w przeciwieństwie do róży nie ma zapachu, tylko bukiet. W kręgach szczególnie snobistycznych wino ma nawet węch. A to z kolei pozwala przywołać z pamięci niektóre kwiaty, zioła lub korzenie. A nawet rzadkie drzewa. Najczęściej trzyma się z daleka biedne fiołki. Często trudzi się wanilię, jeżynę i drzewo sandałowe. Co się tyczy smaku, właściwie dozwolony jest każdy przymiotnik. W odniesieniu do barwy wreszcie każdy bezsens jest dopuszczalny, poczynając od „złotopomarańczowego z odcieniem purpury" aż po „rubinowoczerwony z mieniącym się złotym połyskiem" („Przysmaki prałatów i papieży").

Robert Parker, Amerykanin, obdarzył świat tytanicznym dziełem „Parker's Wine Buyers Guide" (w polskiej wersji – „Przewodnik Parkera po winach świata", Warszawa 2001). Erudyci mówią o nim „Biblia wina". Rzeczywiście, dzieło ma pokrój biblijny, jest bardzo grube –1700 stron opisu win z różnych regionów świata, a przy okazji na tych 1700 stronach – ognie bengalskie retoryki. O kalifornijskim winie Pinot Noir rocznik 1944 z doliny Napa pisze: „Objawiło aromat silnie nasycony zapachami zwierząt, pomidorów i liści oraz pogmatwaną osobowość. Dawało bogactwo wrażeń smakowych, ale było rozkojarzone i bojaźliwe".

O winie Syrah Saralee's Vineyard: „Ów klasyczny, mocarnie zbudowany, nadzwyczajnie skupiony i przepastnie złożony trunek przejawia też akcenty bekonu, palonej dębiny, roztopionego asfaltu i pieprzu".

„Chardonnay Allen Vineyard rocznik 1966 posiada obszerną, dobrze zbudowana osobowość, która wykazuje wprawdzie pewną powściągliwość, lecz ogólnie biorąc, utrzymana jest w obfitym stylu. W ustach wino wykazuje gęsto upakowaną konstrukcję, znakomitą czystość, rzeczową kwasowość i muskulaturę".

Zinfandel Bradford Mounta „ukazuje ciemnorubinowopurpurową suknię i roztacza seksowny, ochoczy, bujny aromat dzikich jeżyn, jagód, malin i piwa korzennego. Początek niesie imponujący ładunek krągłych, słodkich smaków o znakomitej czystości, a dzieło wieńczy jedwabiście gładka końcówka".

„Cabernet Sauvignon Inkgrade Wineyard Lot 2 rocznik 1994 niesie wybuchowy ładunek treści czarnych owoców. Dobrze zbudowane, muskularne i niepokalanie splecione odznacza się sensacyjnym skupieniem".

Litości!

„Choć być może trudno to zauważyć, często brakuje mi słów, kiedy piszę o naprawdę wielkich winach" – wyznaje mistrz w tomie pierwszym swojego dzieła, na stronie 198.

W istocie, trudno to zauważyć. Natomiast zauważyć nietrudno, jak wielu znajduje on naśladowców. Przykład z własnego podwórka: „Amarone jest winem złożonym, lepkim i hojnym, oleistym, przydymionym, dającym w ustach uczucie gęstości, o głęboko czerwonej barwie z aromatem suszonych śliwek czy wręcz powideł. Ta »dżemowość« to cecha nadrzędna i bardzo charakterystyczna dla tego wina. Zdarza się, że amarone dostarcza nut czekolady, dymu, migdałów, smoły czy korzennych przypraw.".

Dlaczego znawcy upierają się, i nam to wmawiają, że wino koniecznie musi być podobne do czegoś, ba, żeby tylko do czegoś – do wszystkiego na raz, w dodatku do czegoś takiego, co przy winie nawet nie leżało choćby przez chwilę?

Nie zmysł smaku, lecz talent słowotwórczy otwiera dostęp do wspólnoty snobów winnych. Kto nie potrafi scharakteryzować wina w subtelny i oryginalny sposób, pozostaje ante portas, nie przyjmą go do swego grona. A jednak prawda jest tam, gdzie jest, a nie tam, gdzie byłoby wygodniej, aby była. Frazy opisujące wino, które w zamyśle autora miały być subtelne i oryginalne, bardzo często nie są ani subtelne, ani oryginalne, są emfatycznie pompatyczne, napuszone, nieudolne, przypominają próby podejmowane przez liryków nieobdarzonych talentem, a nawet, po prostu, bełkot. Miłość do krasomówstwa bywa bez wzajemności. Niech służy to ku przestrodze amatorom wina, oby nie przedzierzgnęli się niepostrzeżenie, w dobrej wierze, w „amatołów" wina.

Aby język giętki powiedział, co pomyśli głowa

Oczywiście, że nie uniknie się werbalnych zapasów z dionizjakiem. Kibice futbolowi mają swój wokabularz (offside, out, gool, corner), podczas corridy tłum wrzeszczy na widok torrero, paseo, mulety, banderilli. Żeglarze stawiają foki, groty, luzują baksztagi, halsują, ostrzą na bajdewindach, odpadają na fordewindach, wybierają szoty i fały, obkładają cumy na knadze. W towarzystwie są nieznośni z tą swoją hermetyczną terminologią.

A jednak, jeśli wszedłeś między wrony, musisz krakać tak jak one; przy butelce wina trudno uniknąć rozmowy o tym, czy aby nie byłoby lepiej pić je dekantowane, z karafki, wtedy ta cegła (określenie koloru, odcienia wina, przypomina on właśnie cegłę lub dachówkę, taką cechą odznaczają się stare wina) przestanie udawać klaret (bardzo jasne, czerwone wino, ale nie różowe) i w pełni ujawni swój ogon. (Dzięki temu określeniu można zyskać miano znawcy. Po francusku termin „caudalie" oznacza „ogoniastość"; chodzi o jednostkę miary utrzymywania się aromatu wina. Jedna „caudalie", czyli jeden „ogon", równa się jednej sekundzie utrzymywania się aromatu; dziesięć w skali Beauforta oznacza sztorm, dziesięć „caudalie" oznacza wielkie wino).

Nie o winie, lecz przy winie

Dionizos, chcąc się mścić na niektórych ludziach za doznane zniewagi, najczęściej za  lekceważenie, pozwala im na takie ośmieszające ich wywody dzielące włos na czworo do dziesięciorga, przy których inni ziewają, a bywa, że wstają od stołu, przechodzą z jadalnego do biblioteki, i tam trafiają na tomik poezji, którego autor przebywał na stypendium dionizyjskim.

Dinizos, zanim języki poplącze, najpierw je rozwiązuje, i wcale nie po to, by opiewać wino (na diabła winu opiewanie?), lecz aby za pomocą tego narzędzia torować drogę do innego wymiaru albo do przeszłości, co niekiedy na jedno wychodzi.

Dlatego gdy poeta ma coś do powiedzenia o winie, nie są to przymiotniki ani rzeczowniki odczasownikowe. Poeta, choć mógłby bez porównania piękniej mówić o winie niż znawca wina, woli rozmawiać przy winie. O czym?

Czerwień nosa, czerwień mordy,

półpijanych bogów hordy;

gdy wydoił dzbanek człowiek,

gdy wysuszył bukłak w rowie,

przyfruwały skądś amorki

liczyć korki.

Błogosławił cienkie winko

Noe ziemskim skurwysynkom;

i łachudrę, i nygusa

winem przechrzczał na Bachusa;

taka była bogów cecha:

wierzyć w wino i w człowieka.

Georges Brassens, fragment wiersza „Wielki Pan"

Gdy zaś wino pojawia się w ustach filozofa, też nie chodzi o jego kolor i smak, gdy filozof bierze się do mówienia o winie, nie są to również banały i komunały w rodzaju „od wina głupieje dziewczyna" czy „in wino veritas". Filozof zauważa, po co Dionizos obdarował człowieka winem (nie piwem, nie wódką, nie sake, calvadosem, tequilą, whisky) – aby poprawiać świat schodzący na manowce, świat, który psuli i nadal psują purytanie.

„Purytanin jest po prostu zatwardziałym idiotą bez serca. Najbardziej krwawe bitwy i najpotworniejsze rewolucje świat zawdzięcza waśnie purytanom. (...) Gdyby ten nasz purytanin choć raz w życiu wziął udział w tradycyjnym węgierskim świniobiciu, gdyby najadł się do syta świeżych kiełbasek, kiszek, kotletów z wieprzowej polędwiczki, pogryzł marynowaną papryką, cebulą, a na koniec spróbował jeszcze pączków z morelową konfiturą i wypił do tego dwie butelki czerwonego wina wytrawnego z Szekszard – wtedy można by go jakoś uratować. Ale to jest po prostu niemożliwe" (Bela Hamvas, „Filozofia wina").

To jest dyskurs o winie w zupełnie innych kategoriach niż „cieliste", „dobrze zbudowane", „korzenne", „przydymione".

Poeta usiłuje wyrazić myśl, nastrój, używając słów jak najoszczędniej, grafoman nie stosuje licznika, stąd kaskady jak ta wlewająca się na stronie 197 tomu pierwszego wspomnianego już dzieła Roberta Parkera: „Cabernet sauvignon z winnicy Roberta Mondavi wyróżnia się nasyconą, czarnopurpurową suknią, niebiańskim bukietem czarnych porzeczek, dębu, pain-grille, egzotycznych korzeni, kwiatów i lukrecji, jedwabistą, wielowarstwową konsystencją, bajecznie bogatą fazą środkową oraz ponadczterdziestopięciosekundową końcówką".

Mój Boże, mój Boże, bajecznie bogata faza środkowa i ponadczterdziestopięciosekundowa końcówka, pozazdrościć i pogratulować.

„Zaraz po chlebie idzie wino, drugie pożywienie dane przez Stwórcę dla podtrzymywania sił witalnych, ale pierwsze poprzez swoją wyborność" – stwierdził w 1600 roku Olivier Serres w dziele „Theatre d'Agriculture". O takim darze Bożym nie wypada mówić byle czego, byle jak, pochopnie, nie wypada – trawestujac Dekalog – wymieniać jego nazwy nadaremno.

Ale tak mówić o winie jak cytowany już wcześniej Georges Brassens – wypada. Dlatego, na zakończenie, końcowa strofa z jego wiersza „Wino":

Cierpiał w piekle Tantal męki,

z braku wody te udręki,

całkiem wyschły mu migdałki,

nie używał wcale pałki.

Łaknąć wody – smutna rzecz,

bez niej życie idzie precz,

lecz straszniejsza jest przyczyna

śmierci w mękach: to brak wina.

Ujął kieliszek za nóżkę, nie za brzuszek, przechylił go o 45 stopni, spojrzał pod światło, zakręcił rubinowym płynem – oleiste łezki osiadły na szkle. Upił łyk, ale nie połknął od razu, chwilę potrzymał wino w ustach, ba, bez żenady przepłukał je, namyślał się jeszcze chwilę, zanim powiedział: „Owszem, przypomina burgunda, ale to nie jest oryginalny burgund francuski, lecz węgierski kuzyn, egri burgundi, kupaż ze szczepów Merlot, Pinot noir i Cabernet franc, winnica Andornaktalya, chociaż nie, zaraz, chwileczkę, tak, tak, no oczywiście to Szepasszony-volgy, zbocze południowo-zachodnie, zbierane w połowie października o czwartej po południu...".

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy