Wszyscy wiedzą w Polsce, że Srebrnego Niedźwiedzia na ostatnim festiwalu w Berlinie dostała Małgorzata Szumowska za „Body/Ciało", a mało kto słyszał, że dostał go również film „Pod elektrycznymi chmurami", w którym grał Piotr Gąsowski. Jak pan trafił do obsady?
Najpierw trzeba zaznaczyć, że mówimy o koprodukcji rosyjsko-ukraińsko-polskiej, którą wyreżyserował Aleksiej German junior. Od strony polskiej koproducentem jest Apple Film Production Dariusza Jabłońskiego, przy współudziale Telewizji Polskiej oraz Studia Filmowego TOR Krzysztofa Zanussiego.
A jak to się zaczęło? Cztery lata temu pojechałem do Rosji, do rodziny. Mam krewnych tam i na Ukrainie. Z ukraińską częścią rodziny utrzymywałem bliski kontakt, z rosyjską nie. Postanowiłem to nadrobić. O mojej wyprawie wspomniałem kiedyś Stefanowi Laudynowi, dyrektorowi Warszawskiego Festiwalu Filmowego. On na to, że zna pewnego rosyjskiego producenta i że może nas skontaktować. A nuż coś z tego w przyszłości wyjdzie? I tak poznałem Artioma Wasiljewa, szefa firmy Metrafilms. Spotkaliśmy się w Moskwie, pokazał mi miasto, bardzo się polubiliśmy. Potem zrobili mi u niego w biurze jakieś zdjęcia i tyle.
I tu, jak rozumiem, zaczyna się robić ciekawie.
Pół roku później dzwoni telefon, że reżyser Aleksiej German chciałby zobaczyć mnie na zdjęciach próbnych do swojego nowego filmu. Artiom od razu uprzedzał, że niczego mi nie obiecuje, bo w castingu startuje też wielu aktorów rosyjskich. Załatwiłem wizę, wsiadłem w samolot, przyleciałem do Petersburga. To było, dobrze pamiętam, 4 grudnia 2011 roku. Pojechałem do hotelu. I nagle dzwoni do mnie Hania Śleszyńska, zapłakana i mówi, że zmarł Adam Hanuszkiewicz. Obydwoje byliśmy z nim blisko związani, wiele mu zawdzięczamy, poczułem się, jakbym dostał obuchem w głowę. Poszedłem do knajpy napić się za spokój jego duszy, po czym siedziałem tam załamany i samotny, skazany tylko na wymianę esemesów z przyjaciółmi – no i w takim stanie położyłem się spać o piątej nad ranem, a już o 8.30 trzeba było wstawać.