Bogusław Chrabota: Chwile przed 1 września 1939 r.

Latem 1939 roku wojnę czuło się w powietrzu. Tak przynajmniej opowiadali mi przed laty dziadkowie. Wojna była o krok, choć panowało równie mocne przekonanie, że można jej jeszcze uniknąć. Wierzyło się w sojusze, niezłomną wolę Francuzów i Anglików, którzy dali przecież Niemcom łupnia w 1918 roku i z pewnością nie zawiodą. Ale jeszcze ważniejsza od wiary w sojusze była wiara w ojczyznę i świętość polskiej sprawy. Odrodziła się przecież po stuleciu klęsk ledwie 20 lat wcześniej, przeżyła wielkie chwile na polach pod Radzyminem w wojnie z Sowietami, a potem konserwowała tę waleczność w tradycji legionowej, kulcie munduru i armii, czego całym sobą domagał się marszałek Piłsudski.

Aktualizacja: 01.09.2019 10:59 Publikacja: 30.08.2019 00:01

Bogusław Chrabota: Chwile przed 1 września 1939 r.

Foto: Wikimedia Commons, Attribution-ShareAlike 3.0 Germany (CC BY-SA 3.0 DE)

Rządzili zatem jego żołnierze po udanym zamachu w maju 1926 r., po zmianie konstytucji, a nawet po jego przedwczesnym zgonie. Sławek, Beck, Sławoj-Składkowski, Rydz- -Śmigły stali niezłomnie u władzy, a naród był przekonany, że przejęli po nim, Ojcu Ojczyzny, jego wielkość, siłę i geniusz. Sami zresztą o tym przekonywali, prężąc się na defiladach w eleganckich mundurach, lśniąc cholewą oficerki i lampasem, pobrzękując szablą. Polska, ich Polska, miała być potęgą militarną, z milionową armią, świetnie przeszkolonym żołnierzem i skuteczną doktryną... No i sojusze oczywiście.

Czy ktoś wiedział, że to propaganda? Czy krzyczeli o tym odsunięci od sztabów hallerczycy, Sikorski? Mało się o tym jakoś pisało do ostatniej chwili. Pewnie i oni wierzyli. Ktoś wyciągał wnioski z anszlusu, Monachium, upadku Czechosłowacji w marcu 1939 r.? Odwrotnie. Cieszono się z odzyskanego Cieszyna, kompletnie bez wyobraźni, że za chwilę będziemy kolejną przystawką Berlina przed prawdziwą europejską ucztą, o której marzył Hitler.

„Nie żywimy w stosunku do nikogo agresywnych zamiarów, co jest chyba jasnym i nie ulega wątpliwości, tak samo jak nie ulega wątpliwości, że przeciwstawimy się wszystkimi środkami, bez reszty, każdej próbie bezpośredniego lub pośredniego naruszenia interesów, praw i godności naszego państwa" – mówił Rydz w Krakowie jeszcze 6 sierpnia 1939 r., niespełna cztery tygodnie przed pożogą. I dodawał (to już kiedy indziej): „Nie tylko nie damy całej sukni, ale nawet guzika nie damy". Dyktatura guzików.

Czyje to słowa? Tak pisał Jorge Louis Borges o juncie Juana Perona po drugiej stronie Atlantyku. I choć to wiele lat później, jakoś pasuje do rządzących II Rzecząpospolitą chwilę przed katastrofą. Przemykały potem te lśniące guziki przez granicę w Zaleszczykach, zostawiając na polach bitew zakurzony żołnierski mundur prawdziwych bohaterów polskiego Września. Ale i to chwilę później.

W sierpniu 1939 r. nikt tego wszystkiego jeszcze nie wiedział. Ani sobie nie wyobrażał. Bo przecież trudno sobie wyobrazić wojnę. Płonące miasto. Spalony dom. Pomordowane dzieci. Takie obrazy są wbrew ludzkiej naturze. Co prawda żyło jeszcze wielu świadków poprzedniej hekatomby, ale i dla nich było to odległe, więc niemożliwe, wspomnienie.

Ponoć koniec sierpnia 1939 r. był niezwykle piękny. Słoneczny, ciepły i spokojny. Szczęśliwcy wracali pociągami znad polskiego morza. Lasy były pełne grzybów. Szkoły przygotowywały się do otwarcia podwojów dla wracających z wakacji dzieci. Tylko ziemia tętniła jakimś niepokojem, jak mi mówiła babcia. Jej mąż, sanacyjny urzędnik, dostał w końcu jako rezerwista wezwanie do armii. Odświeżył mundur. Wyciągnął z szafy oficerską szablę i pojechał „na manewry", bo taką wersję usłyszała babcia.

Był sam koniec sierpnia. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Napastnicy przebrani za powstańców śląskich napadli na radiostację w Gliwicach, o czym grzmiała niemiecka propaganda. Przy Westerplatte zacumował pancernik SMS „Schleswig-Holstein". Na nocną zmianę wybierali się gdańscy pocztowcy. Zasypiał powoli nieświadomy swego rychłego losu Wieluń. A tuż za granicą grzały się już silniki niemieckich czołgów i samolotów. A potem nastąpiła godzina 4.45, po której wszystko już na wieczność miało wyglądać inaczej.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Rządzili zatem jego żołnierze po udanym zamachu w maju 1926 r., po zmianie konstytucji, a nawet po jego przedwczesnym zgonie. Sławek, Beck, Sławoj-Składkowski, Rydz- -Śmigły stali niezłomnie u władzy, a naród był przekonany, że przejęli po nim, Ojcu Ojczyzny, jego wielkość, siłę i geniusz. Sami zresztą o tym przekonywali, prężąc się na defiladach w eleganckich mundurach, lśniąc cholewą oficerki i lampasem, pobrzękując szablą. Polska, ich Polska, miała być potęgą militarną, z milionową armią, świetnie przeszkolonym żołnierzem i skuteczną doktryną... No i sojusze oczywiście.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy