Legendarny dowódca pancerniaków przyszedł na świat 31 marca 1892 r. w Szczercu niedaleko Lwowa. Patriotyczną postawę wyniesioną z domu ugruntowała nauka w drohobyckim gimnazjum. Po maturze rozpoczął studia na Wydziale Filozofii i Filologii Polskiej lwowskiego uniwersytetu. Tam pod kierownictwem prof. Kazimierza Twardowskiego studiował filozofię, a u prof. Wilhelma Bruchnalskiego i Józefa Kallenbacha – polonistykę.
We Lwowie wstąpił do Związku Strzeleckiego, paramilitarnej formacji będącej zalążkiem przyszłego wojska polskiego. Nie wyruszył jednak na wojnę w szeregach Legionów Piłsudskiego, ponieważ zmobilizowano go do armii austro-węgierskiej. W doborowym 2. pułku tyrolskim „Kaiser-Jaeger" walczył na froncie włoskim, a zdobytym doświadczeniem dzielił się ze słuchaczami Szkoły Oficerskiej XIV Korpusu w Steyer w Górnej Austrii. Po powrocie do pułku dowodził pododdziałem narciarzy i alpinistów walczących w Dolomitach i pod Asiago. W styczniu 1918 r. został ranny w nogę.
Służba w cesarsko-królewskiej armii przyniosła Maczkowi awans na porucznika i odznaczenia, w tym rzadko przyznawany medal „Za ratowanie rannych". Dała mu także znakomite wyszkolenie i wiedzę, którą spożytkował w walce o niepodległość Polski.
Po rozpadzie monarchii Habsburgów zorganizował kompanię ochotników, z którą uczestniczył w polsko-ukraińskich starciach o Lwów. Jego oddział specjalizował się w śmiałych i szybkich atakach, często z użyciem broni maszynowej i granatów. Na czele „lotnej kompanii szturmowej" Maczek udanie walczył o Drohobycz i Borysław, które były ważnymi centrami górnictwa naftowego.
Po jednej z brawurowych akcji pod Chyrowem wezwano go, by zdał raport. „Z kb przewieszonym przez plecy, z dwoma ręcznymi granatami za pasem, osmolony i obłocony i w tej groźnej postaci melduję się u dowódcy, który podjechał na front na pancerce [pociąg pancerny]. Był nim Komendant Józef Piłsudski. (...) Melduję się więc przepisowo, szarżą, nazwiskiem etc. i zdaję relację z bitwy. Oczy Piłsudskiego lustrują mnie badawczo, wreszcie z uśmiechem odzywa się: »Ale to groźnie wyglądacie, poruczniku – ale z tą górą, to załatwiliście się szybko – trzymajcie tylko ją«. (...) Incydent ten ma głębsze następstwa. Ilekroć los mnie styka z marszałkiem Piłsudskim, tylekroć w rozmowie wypływa mój groźny wygląd z ręcznymi granatami za pasem".