Anna Lisiecka: Loda Halama. Pierwsze nogi Drugiej Rzeczpospolitej

Zaginięcie gwiazdy wywołało taką sensację, że warszawska prasa do śledztwa zaangażowała światowej sławy gwiazdę parapsychologii.

Aktualizacja: 25.03.2017 11:09 Publikacja: 23.03.2017 13:30

Zdjęcie pełne napięcia. Andrzej Dembiński wita Lodę Halamę po powrocie z…, 13 sierpnia 1933 roku.

Zdjęcie pełne napięcia. Andrzej Dembiński wita Lodę Halamę po powrocie z…, 13 sierpnia 1933 roku.

Foto: NAC

10 sierpnia 1933 roku wydarzy się w życiu Lody coś, co zupełnie nie pasuje do wizerunku tej prostolinijnej, uśmiechniętej i raczej dość pragmatycznej osoby. Na trzy dni zginie z domu i teatru. Będzie jej poszukiwała prasa całej Polski. Wreszcie odnajdzie się na Jasnej Górze w Częstochowie. Wydarzenie całkowicie nieczytelne.

Zaginięcie 10 sierpnia 1933 roku zgłasza na policji mąż. Trzy dni później przyłapuje ją i Andrzeja Dembińskiego na Dworcu Głównym w Warszawie jakiś ówczesny paparazzi. Robi dwa zdjęcia. Podpis pod nimi głosi, że Andrzej Dembiński wita Lodę po powrocie zza granicy. Może powinno być dopisane: zza granicy Warszawy, bo tournée żadnego wtedy nie odbywała. Miny sfotografowanych małżonków nie są szczęśliwe. Na pierwszym zdjęciu jest tylko Andrzej i Loda. Idą peronem. Zdjęcie pełne napięcia: ona może niewyspana, a może zafrasowana, w kapelusiku głęboko nasuniętym, z chusteczką przy oku. On wyraźnie poirytowany, robi gest, jakby chciał udusić gazetę, którą trzyma w dłoni – ale tylko gazetę. Żadnej ekspresji złości w kierunku małżonki. Zdjęcie drugie zrobione zostało już przed dworcem. Jest na nim również teściowa Halamy. Loda nadal smutna. Andrzej bardzo kurtuazyjny, uprzejmość gestu zaświadcza nie tylko dobre wychowanie, ale czułość i chęć pojednania. Teściowa jest skupiona i spokojna. Co się zatem wydarzyło pomiędzy 10 a 13 sierpnia? Częściowo odpowie nam na to, węsząca już wtedy w życiu gwiazd, prasa. Podążmy za nią.

Nie warto żyć

13 sierpnia, nim po południu Loda przyjedzie pociągiem z Częstochowy, na rozkładówce porannego „Życia Stolicy", który jest dodatkiem do „Ilustrowanego Kuriera Codziennego", ukazuje się duży tekst zatytułowany: „Cała Warszawa szuka pani Lody Halamy", a obok krótkie notatki, które podniecają tłumy, a najbliższą rodzinę mogą doprowadzić do rozpaczy: o zagadkowej samobójczyni na Dworcu Głównym, o donżuanie ze schodów kuchennych, o tajemnicy zaginionego aferzysty Bahra... O Lodzie dziennikarz podpisany Mig, co wskazuje na Jadwigę Migową – dziennikarkę, ale też scenarzystkę filmów obyczajowych – pisze:

„Sprawa zniknięcia Lody Halamy otoczona jest dotychczas tajemnicą. Z początku nie wierzono temu, że Halama naprawdę zaginęła. Przypuszczano, że to może żart, nieporozumienie, że zniknięcie Lody Halamy pozostaje w związku z zatargiem, jaki jej szwagier Feliks Parnell, mąż Zizi Halamy, miał w Teatrze Rex. Ale okazało się, że p. Halamy istotnie nie ma. Dnia 10 bm. o godz. 7.30 rano do XI komisariatu miasta Warszawy zgłosił się mąż Lody Halamy Andrzej hr. Dembiński i oficjalnie złożył doniesienie, że żona jego poprzedniego dnia wyszła z domu przy ul. Pięknej 11, udając się na przedstawienie do Rexu. Z teatru wybiegła przed spektaklem już ucharakteryzowana, trzymając na ręku płaszcz. Artystka miała przy sobie 90 zł, z czego wynika, że daleko zajechać nie mogła. Loda Halama od dłuższego czasu zdradzała na tle przeżyć zawodowych i osobistych silną depresję psychiczną. Mówiła, że jest tak zdenerwowana, że nie może myśleć o tańcu. Na kilka dni przed zaginięciem Loda Halama płakała ciągle w garderobie. Jedna z koleżanek zaczęła ją pocieszać, a wówczas Halama odpowiedziała: »Nie warto żyć«. Oczywiście odpowiedź ta świadcząca o silnym zdenerwowaniu nie stanowi dowodu, iż Halama popełniła zamach samobójczy. Ojciec występującej w Rexie tancerki Violi Dobos widział Lodę Halamę biegnącą ulicą Karową w stronę Wisły. Artystka miała rozwiane włosy i kapelusz trzymała w ręce. Jednakowoż nie należy zapominać, że mogła się również skierować do stacji taksówek. Kartka, jaką Halama zostawiła u dozorcy dla swojej służącej, ma treść następującą: »Jadziu! Proszę się nie martwić i mnie nie szukać!«. Pismo na tej kartce jest zupełnie różne od normalnego pisma Halamy, jest to typowe pismo osoby znajdującej się w stanie niezwykłego zdenerwowania. (...) Nie wiadomo, gdzie się znajduje Halama i co się z nią stało. Cała Warszawa pragnie, aby zakończenie tej historii było szczęśliwe i abyśmy Halamę wkrótce mogli oglądać na scenie (...)".

Prasa prowadziła w tej sprawie śledztwo, angażując światowej sławy gwiazdę parapsychologii. Incydent nabiera charakteru medialnego zdarzenia. Jednak 13 sierpnia Loda jest witana przez męża na dworcu. Ich miny zostały już opisane. Tymczasem 14 sierpnia ukazuje się w prasie notka „Ani rozwodu, ani zaręczyn": „W związku z wczorajszą relacją naszego pisma o sprawie Lody Halamy otrzymaliśmy informację, że wiadomość o rozwodzie świetnej tancerki z hr. Andrzejem Dembińskim nie odpowiada prawdzie. Tym samym nieprawdziwą okazała się pogłoska o zaręczynach Lody Halamy z p. Żabczyńskim, jak i pogłoska o zaręczynach hr. Dembińskiego z p. Andrzejewską".

15 sierpnia artystka na łamach „llustrowanego Kuriera Codziennego" przeprasza za zajście. Z Warszawy donosi Jadwiga Migowa (Mig):

„Loda Halama, która z polecenia lekarzy wyjeżdża na kilkutygodniową kurację, nadesłała do naszej redakcji list następującej treści: »Wielce Szanowny Panie Redaktorze! Przykro mi bardzo, że przez nagły mój wyjazd zaniepokoiłam tak silnie opinię publiczną. Wyrażam serdeczne podziękowanie wszystkim tym, którzy się tak bardzo o mój los troszczyli. Ponieważ jednak to, co się stało, było spowodowane przeżyciami natury czysto osobistej, nie mającej nic wspólnego ze sprawami zawodowo-teatralnymi, więc potrzebny mi jest obecnie przede wszystkim spokój i wypoczynek. Byłabym z całego serca wdzięczną, gdyby zaprzestano komentowania mojego wyjazdu. Proszę przyjąć wyrazy przeprosin«. – Oprzytomniły mnie – mówi mi w rozmowie Halama, którą odwiedziłam w jej mieszkaniu – dopiero zasłyszane na ulicy słowa: »Halama zginęła, jakże jej matka musi być niespokojna«. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że istnieje teatr, dom i Warszawa, i że mój nagły wyjazd mógł zaniepokoić otoczenie. Kupiłam wówczas »Tempo Dnia« i z tego pisma dowiedziałam się, że mnie poszukują. Na razie czuję się tak wyczerpana, że o powrocie do pracy myśleć nie mogę".

Loda zniknęła w trakcie prób generalnych. Premiera w Teatrze Rex mimo wszystko odbyła się. Taniec reprezentowała Halina Hulanicka w bardzo sugestywnym „Płomieniu". To trzydniowe zniknięcie artystki połączone z wrzawą prasy nieodparcie przywołuje we mnie współczesne ogłoszenia o rozpadzie zespołów rockowych, po czym tychże zespołów następne wspólne koncerty po ponownym połączeniu. O takich konfliktach mówi się: „grubymi nićmi szyte" lub „gra medialna". Między wierszami takie sugestie dochodzą z przywołanych dziennikarskich tekstów. Skoro jednak nie Rex ani nie Cyganeria były beneficjentami tej towarzyskiej afery, to kto na tym skorzystał?

Medialna gra?

Film! Jego reżyser, producent, a także – w dalszej perspektywie – sama artystka. Opisywany rok 1933 zakończony został przez Lodę brawurowym powrotem na srebrny ekran w filmie „Prokurator Alicja Horn".

W Hollywood od lat wykorzystywano skandal i sensację towarzyską dla promocji filmu. Umiejętnie naśladował w tym hollywoodzkie wzorce Aleksander Hertz i jego wytwórnia Sfinks. Na szum wokół produkowanych przez niego filmów składały się informacje o wypadkach, których ofiarami padali jego aktorzy – zazwyczaj zmyślone, ale poruszające widownię. Te dziwne wypadki zawsze w jakiś sposób powiązane były z intrygą filmu.

Tak jest i tym razem. Prasa i powieści brukowe z lat trzydziestych pełne były rewelacji o znikających kobietach, o handlu żywym towarem. Ten wątek pojawia się i w powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza „Prokurator Alicja Horn". Aż tu nagle przed produkcją filmu znika bardzo wtedy popularna Loda Halama. W całej tej aferze są też inne nawiązania do powieści, a więc i filmu. Powieściowy profesor zajmuje się hipnozą i parapsychologią. Pani prokurator w głębi serca i rozumu jest tą „nową Ewą" o mózgu przypominającym maszynę, ale uczuciowości Królowej Nocy. Takimi kobietami dochodzącymi do władzy straszyli ówcześni pisarze. A roztropna Loda zagrała w mediach nieprzewidywalną histeryczkę.

Film wyrasta już wtedy na najpopularniejszą ze sztuk. Stawka była wielka, więc i metody reklamy zarówno Hertz, jak i Waszyński stosowali kontrowersyjne. Trzeba też uprzedzić, że grał Waszyński o stawkę dużo większą niż wywołanie zainteresowania filmem „Prokurator Alicja Horn", w którym Loda miała zaledwie swój gwiazdorski numer taneczny. W planach miał już koprodukcję z Universal Pictures. Jeśli plany powiodłyby się – stałby się pierwszym polskim reżyserem współpracującym z Hollywood. Ten drugi film miał być filmem muzycznym, a Loda miała w nim zagrać jedną z dwóch głównych ról. Szum medialny, jaki była w stanie wywołać artystka, zaświadczał o jej popularności i był argumentem w pertraktacjach.

Fragment książki „Loda Halama. Pierwsze nogi Drugiej Rzeczpospolitej" Anny Lisieckiej, która ukaże się 28 marca nakładem Wydawnictwa Fronda. Śródtytuły pochodzą od redakcji.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

10 sierpnia 1933 roku wydarzy się w życiu Lody coś, co zupełnie nie pasuje do wizerunku tej prostolinijnej, uśmiechniętej i raczej dość pragmatycznej osoby. Na trzy dni zginie z domu i teatru. Będzie jej poszukiwała prasa całej Polski. Wreszcie odnajdzie się na Jasnej Górze w Częstochowie. Wydarzenie całkowicie nieczytelne.

Zaginięcie 10 sierpnia 1933 roku zgłasza na policji mąż. Trzy dni później przyłapuje ją i Andrzeja Dembińskiego na Dworcu Głównym w Warszawie jakiś ówczesny paparazzi. Robi dwa zdjęcia. Podpis pod nimi głosi, że Andrzej Dembiński wita Lodę po powrocie zza granicy. Może powinno być dopisane: zza granicy Warszawy, bo tournée żadnego wtedy nie odbywała. Miny sfotografowanych małżonków nie są szczęśliwe. Na pierwszym zdjęciu jest tylko Andrzej i Loda. Idą peronem. Zdjęcie pełne napięcia: ona może niewyspana, a może zafrasowana, w kapelusiku głęboko nasuniętym, z chusteczką przy oku. On wyraźnie poirytowany, robi gest, jakby chciał udusić gazetę, którą trzyma w dłoni – ale tylko gazetę. Żadnej ekspresji złości w kierunku małżonki. Zdjęcie drugie zrobione zostało już przed dworcem. Jest na nim również teściowa Halamy. Loda nadal smutna. Andrzej bardzo kurtuazyjny, uprzejmość gestu zaświadcza nie tylko dobre wychowanie, ale czułość i chęć pojednania. Teściowa jest skupiona i spokojna. Co się zatem wydarzyło pomiędzy 10 a 13 sierpnia? Częściowo odpowie nam na to, węsząca już wtedy w życiu gwiazd, prasa. Podążmy za nią.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Jak Kaczyński został Tysonem