Aktualizacja: 25.05.2017 09:26 Publikacja: 26.05.2017 18:00
Foto: Fotorzepa, Maciej Zienkiewicz
PRL wykreował je na najjaśniejsze święto polskiej muzyki. W siermiężnej rzeczywistości Polski Ludowej Opole było jak akademia pierwszomajowa z elementami okna wystawowego Pewexu. Zaczynali w nim kariery najwybitniejsi twórcy i zdobywały status rezydenta najprzedniejsze pieszczochy władzy.
Publiczność mająca do dyspozycji jeden, góra dwa kanały telewizyjne czekała na swoje Opole przez cały rok. W tym samym czasie sojusznicze radio podgrzewało nastroje i lansowało artystów. Ale ich nie pokazywało. Żeby ich zobaczyć, trzeba było Opola. A kiedy już nadciągnęło, naród zasiadał w modlitewnym skupieniu przed telewizorem. Na scenę wychodzili Kydryński i Loska i zaczynała się noc cudów. Nie przesadzam. Magia tego widowiska sięgała szczytów. Można jej zresztą doświadczyć i dziś, oglądając stare nagrania. Mimo tandetnej scenografii, słabego oświetlenia, lichej akustyki przez scenę przewijali się najwięksi i dawali niezapomniane koncerty. Demarczyk, Niemen, Woźniak, Grechuta, Nalepa, Czerwone Gitary. Niemal wszyscy, którzy liczyli się w kraju.
W najnowszym odcinku podcastu „Posłuchaj Plus Minus” gościem Darii Chibner był Cezary Boryszewski – redaktor nac...
Znawcy twórczości Krystiana Lupy nie mają wątpliwości, że nikt lepiej nie przeniósłby na deski sceniczne „Czarod...
„Amerzone – Testament odkrywcy” to wyprawa w świat zapomnianych krain.
W drugim tomie „Filozoficznego Lema” widać ujemną ocenę pisarza dla ludzkości.
Czy z przeciętnej powieści może powstać dobry serial? „Fatalny rejs” dowodzi, że tak.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas