„1670” Netflixa. Serial na zaprzysiężenie rządu

„1670” to nowy „Miś”. Bareja i Tym kpili z PRL. Jakub Rużyłło kpi z sarmatyzmu i z tego, czym ośmieszała się prawica.

Publikacja: 13.12.2023 03:00

Od lewej: ks. Jakub (Michał Sikorski) Jan Paweł (Bartłomiej Topa), Zofia (Katarzyna Herman) i Aniela

Od lewej: ks. Jakub (Michał Sikorski) Jan Paweł (Bartłomiej Topa), Zofia (Katarzyna Herman) i Aniela (Martyna Byczkowska) w „1670”. Premiera 13 grudnia w Netfliksie

Foto: mat. pras.

„Moją życiową ambicją jest zostanie najsłynniejszym Janem Pawłem w historii Polski” – mówi szlachcic grany przez Bartłomieja Topę, przedstawiając się „Jan Paweł Adamczewski”. Jest niby śmiesznie, bo przecież właśnie wykpiono pychę. A jednocześnie zaakcentowano fakt, że po wielkich wpadkach polskiego Kościoła i Zjednoczonej Prawicy dla dużej większości społeczeństwa, w tym młodych Polaków – to, co jeszcze niedawno było tradycją i świętością, staje się ledwie memem.

Gdyby Karol Wojtyła miał dostęp do Netflixa, zobaczyłby, co jego wyznawcy – ci świętsi od papieża, tak zwani prawdziwi Polacy – zrobili z jego dziedzictwem. Albo też co się z nim dzieje.

„1670”. Z kim by tu przegrać

Pięć lat po „Klerze” Wojciecha Smarzowskiego grzechy typowe dla wielu duchownych oraz istotna część tradycji Kościoła – czyli wytworzony w baroku i pokutujący do dziś sarmatyzm – dla pokolenia takich twórców jak scenarzysta Jakub Rużyłło (1987) czy reżyser Maciej Buchwald (1986) stały się tematem sitcomu. Rozgrywanego w staropolskim skansenie, gdzie za morderstwo sprawcy grozi łamanie kołem, zaś kapłanowi… nawet przeniesienie do innej parafii.

Czytaj więcej

„Maestro”. Bradley Cooper żywiołowy jak Bernstein

Memiczny jest syn Jana, ksiądz Jakub (Michał Sikorski), członek cynicznego, sprawnego finansowo skrzydła dochodowej organizacji, której głównym celem jest łupienie wszystkich z kasy, na czym się da. Dopóki nie pojawi się uczciwy przedstawiciel Kościoła, zakamuflowany w kostiumie bliskim świętej inkwizycji, bo w serialu nie wszystko jest światopoglądowo czarno-białe. Głosowanie na sejmiku i odrzucenie większych podatków pobrzmiewa sarmackim liberum veto, ale i liberalną niechęcią do płacenia podatków, a choćby i VAT.

Wspomniałem o „Misiu”, który jest zapisem początku końca PRL oraz żywą do dziś księgą cytatów, ponieważ „1670” może stać się dla dzisiejszych odbiorców podobnym klasykiem, na co pracować może też wynik wyborczy z 15 października, którego, powiedzmy sobie szczerze, większość z nas się nie spodziewała. Twórcy pewnie też. Ale widzieli, że Zjednoczona Prawica traci kontakt z rzeczywistością. Tak jak wcześniej PO i Bronisław Komorowski. Chodzi o moment, gdy mówi się: „Nie mamy z kim przegrać”. I przegrywa się na życzenie.

Czytaj więcej

„Absolutni debiutanci” na Netflixie. Kolejne debiuty aż do śmierci

Jan Paweł, który chce być najsłynniejszy, też twierdzi, że Rzeczpospolita osiągnęła najwyższy poziom rozwoju i nic więcej nie może się zdarzyć. A przecież 1670 r. to data symboliczna – początku upadku I Rzeczpospolitej, czego przyczyną był sarmatyzm.

Jego emanacją jest zastrzegający, że nie będzie rozmawiał z Niemcami, dumny husarz Bogdan (Dobromir Dymecki). A jakże, ze skrzydłami – choć już bez ziemi, za to z wszystkimi możliwymi na koncie klęskami militarnymi, jakie wydarzyły się w ostatnim czasie. I hasłem Polska dla Polaków ten tytuł zmonopolizowali sobie rządzący, w „1670” dyktując, jak inni w folwarku mają żyć, nie mając nic do powiedzenia.

Tylko Jakub Rużyłło wie, jak bardzo ci, którzy przegrali ostatnie wybory, sobie tylko zawdzięczają najnowszą klęskę i takie seriale jak „1670”, ponieważ scenarzysta obserwował na własne oczy, co się dzieje w niszczonej przez PiS Trójce.

Sztuka stand-upu

Prowadził tam do końca 2019 r. program o rapie „Tony betonu”. Jednocześnie jego mistrzowski scenariusz pokazuje, że mówienie o degradowaniu polskiej kultury przez młode pokolenie i obce zapożyczenia są urojeniami wąsątych wujów-dziadersów.

Rużyłło, zanim został scenarzystą („Sexify”, „The Office PL”), ćwiczył cięty język i słowne riposty jako rapowy mistrz freestyle’u Muflon. Brał udział w słynnej improwizacji w Starym Teatrze, stylizowanej na pojedynek Mickiewicza i Słowackiego. Z kolei reżyser Maciej Buchwald (drugim jest Kordian Kądziela) zaczynał w improwizowanym teatrze Klancyk. Wszyscy aktorzy, mówiąc swe kwestie do kamery, czerpią ze stand-upu.

Serial będzie dla jednych śmieszny, a dla innych bolesny, ponieważ nie uznaje tabu. Czy można zastanawiającą nietolerancję fanatyczki religijnej Zofii (Katarzyna Herman), żony Jana Pawła, wiązać z wyparciem seksualnej tożsamości zakazywanej innym? Córka Jana Aniela (Martyna Byczkowska) przejmuje się katastrofą klimatyczną, która ma nastąpić za… 380 lat. Może i jest tyle wrażliwa, co i modna, ale ma prawo walczyć z poglądem ojca, że wiek XVII jest wymarzony dla kobiet. Wszak wiele kobiet uważa, że wiek XVII w Polsce się nie skończył.

Czytaj więcej

„Informacja zwrotna”. Śmierć rodziny według Żulczyka

Anachronizmy, czyli żonglowanie sarmacką stylistyką i dzisiejszymi pojęciami, dają arcykomiczne efekty. Drugi syn Jana Pawła Stanisław (Michał Balicki) gra w stodole „barocka” i pragnie się ożenić z dziewczyną z… Wilanowa. Ten zaś bardziej niż z Sobieskimi kojarzy się z najbardziej kosmopolityczną dzielnicą stolicy (dla innych to lemingi). Jan, widząc u mieszczanina Ciesława (Radosław Krzyżowski) szablę, uznaje to za „zawłaszczenie kulturowe”.

We wsi jest oczywiście karczma, zaś arendarz (Sebastian Pawlak), zmagając się ze stereotypami, marzy, by zaproszono go wreszcie do jakiegoś światowego żydowskiego spisku. Pojawia się nawet Jezus, który ma chodzić po wodzie, a także arystokrata, jeszcze bardziej zdeprawowany niż Bogusław Radziwiłł z „Potopu” (Bartosz Gelner). Mówi „zażyj tabaki”, a ma na myśli wciąganie koki. Dochodzi też do palenia jointów, co u Bogdana daje efekt jak u szekspirowskiego Falstaffa. Marsz równości mogą zablokować prace archeologiczne (ach, ta polityka historyczna!)

Śmiech to zdrowie

Filmowych odwołań, m.in. sienkiewiczowskich czy teatralnych, jest mnóstwo. Wieś podzielona jest na pół niczym zamek w „Zemście” Fredry. „Większą połową” rządzi światły Andrzej (Andrzej Kłak), zaś forma głównego konfliktu to kontynuacja oświeceniowego sporu „sarmacki kontusz czy europejski fraczek?”. W błotnistym pejzażu, gdzie głodne chłopskie dzieci bawią się w kałużach, można dopatrzyć się montypythonowskiej inspiracji z „Jabberwocky”. Tyle tylko, że Terry Gilliam z Michaelem Palinem, kpiąc z idealizowania Anglii, odwoływali się do średniowiecza.

W „1670” też w sumie mamy mentalne średniowiecze, głupiego władcę, pazerny Kościół, błocko, bryzganie krwią i wyśmiewanie rycerskich pojedynków (prężeniu męskich mięśni przypomina „Indianę Jonesa”). Zgodnie z dzisiejszą rehabilitacją chłopskich rodowodów o rękę Anieli stara się łebski „facet z gminu” (Kirył Pietruczuk), który z Litwy do Polski przyjechał w ramach „chłopskiej wymiany Erazmus”.

Czytaj więcej

„Znachor” nas uzdrowi. To świetne kino popularne ze społecznym nerwem

Finał ośmioodcinkowego serialu jest zaskakujący. Poza jednym: nie słuchamy się. Ale nawet to udało się pokazać zabawnie. Zawsze lepiej zachować dystans.

„Moją życiową ambicją jest zostanie najsłynniejszym Janem Pawłem w historii Polski” – mówi szlachcic grany przez Bartłomieja Topę, przedstawiając się „Jan Paweł Adamczewski”. Jest niby śmiesznie, bo przecież właśnie wykpiono pychę. A jednocześnie zaakcentowano fakt, że po wielkich wpadkach polskiego Kościoła i Zjednoczonej Prawicy dla dużej większości społeczeństwa, w tym młodych Polaków – to, co jeszcze niedawno było tradycją i świętością, staje się ledwie memem.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Platformy streamingowe
„Problem trzech ciał” - serial, który pobudza do myślenia
Platformy streamingowe
Serial „1670” będzie miał dalszy ciąg
Platformy streamingowe
„Reżim” z Kate Winslet. Putin, Trump, Le Pen i Rasputin w jednym
Platformy streamingowe
Nowy „Szogun”. Mocny początek z seppuku i gotowaniem ludzi
Platformy streamingowe
Tajemniczy Cristóbal Balenciaga bohaterem nowego serialu