Trudno wyobrazić sobie lepsze okoliczności do świętowania tak wyczekiwanego mistrzostwa jak derby - i to na terenie rywala broniącego się przed spadkiem.
Barcelona wypracowała sobie tak dużą przewagę nad Realem i Atletico, że kwestia tytułu była od pewnego czasu tylko formalnością. Zawodnicy Xaviego nie chcieli jednak dłużej odkładać fety. Natychmiast ruszyli do ataku i już po 11 minutach objęli prowadzenie.
Ronald Araujo posłał długie podanie ze środka boiska, Alejandro Balde przyjął piłkę, wbiegł w pole karne i dośrodkował, a Robert Lewandowski z bliska wepchnął ją do bramki. To był jego jubileuszowy 20. gol w lidze hiszpańskiej, ale jeszcze przed przerwą zdobył bramkę numer 21 - tym razem po podaniu Raphinhi.
Polak dwa trafienia w jednym meczu zanotował poprzednio na początku kwietnia. W niedzielę wieczorem miał szansę na pierwszego ligowego hat tricka, czego nie dokonał w Hiszpanii żaden polski piłkarz od czasu Jana Urbana (w 1990 roku przeciw Realowi). Osiągnięcia obecnego trenera Górnika Zabrze nie wyrównał, ale może zostać pierwszym polskim królem strzelców Primera Division. Trofeo Pichichi jest na wyciągnięcie ręki. Gwiazdor Realu Karim Benzema traci do niego cztery bramki.
Barca schodziła na przerwę, prowadząc z Espanyolem już 3:0, bo trafienia Lewandowskiego rozdzielił jeszcze gol Balde. A w drugiej połowie rywali dobił strzałem głową Jules Kounde - po pięknej asyście Frenkiego de Jonga.