Raków pokonał w środę Górnika Łęczna 1:0. We wtorek Legia takim samym wynikiem wyeliminowała KKS 1925 Kalisz. Inaczej być nie mogło. Raków jest liderem ekstraklasy, Legia zajmuje drugie miejsce. Łęczna niedawno zmieniła trenera, dzięki czemu oddaliła się od strefy spadkowej I ligi. Kaliszanie grają o dwie klasy niżej.
Legia nie wystawiła najsilniejszego składu, a kiedy już w drugiej minucie prowadziła po bramce 19-letniego Igora Strzałka, nie myślała o podwyższeniu wyniku, tylko o jego utrzymaniu. I cel osiągnęła.
Raków najpierw osiągnął przewagę, ale bez żadnej korzyści. Kiedy Górnik ośmielił się zaatakować, okazało się, że oddał na bramkę więcej strzałów niż goście. W jednej sytuacji bramkarz rezerwowy w lidze - Kacper Trelowski w znakomitym stylu obronił strzał Karola Podlińskiego.
Druga połowa rozpoczęła się od gola Bartosza Nowaka, który znalazł się na polu karnym tam, gdzie powinien być środkowy napastnik. Wykorzystał podanie Jeana Carlosa. Brak umiejętności, wiary, a z czasem i sił sprawił, że Górnik nie był w stanie ani razu zagrozić Rakowowi. Goście wchodzili w pole karne bez przeszkód, powinni z tej przewagi wynieść znacznie więcej korzyści, gdyby nie to, że zachowywali się jak na treningu.
Jedna bramka wystarczyła. Raków trzeci raz z rzędu awansował do finału. W rozgrywkach o Puchar Polski wygrał szesnaście kolejnych meczów. W tym sezonie rozegrał cztery, wszystkie na boiskach przeciwników. Nie stracił w nich ani jednej bramki.