Władze Ekstraklasy co roku chwalą się rekordowymi zyskami, „Deloitte” raportuje o pęczniejących budżetach, a kluby prężą bicepsy. Wreszcie przychodzą jednak europejskie puchary, które pokazują, że szefowie potentatów większość tych środków marnują.
Skład Rapidu w Gdańsku stworzyli przede wszystkim młodzi Austriacy. Trener Ferdinand Feldhofer w podstawowym składzie wystawił dziewięciu rodaków. Tomasz Kaczmarek miał Turka, Słowaka, Chorwata, Austriaka i dwóch Niemców. Teraz będzie ich pokazywał już tylko w kraju.
Gospodarze, przed tygodniem raczej pragmatyczni, tym razem od początku postawili na otwarty futbol. Ataki na bramkę Rapidu sunęły zwłaszcza lewą stroną, gdzie dryblingów i dośrodkowań próbował Ilkay Durmus. Gole jednak nie padły. Minął kwadrans, gdańszczanom zgasło światło.
Najpierw zza pola karnego uderzył Nicolas-Gerrit Kuhn, a piłka po rykoszecie wpadła do siatki. Minęło kilkadziesiąt sekund i spóźniony Jakub Kałuziński sfaulował Guido Burgstallera. Marco Grull wykorzystał rzut karny, bo uderzył mocno. Dusan Kuciak miał piłkę na rękawicach, ale jej nie odbił.
Miejscowi próbowali odrobić straty, lecz bez skutku. Nie pomógł ani Portugalczyk Flavio Paixao, ani Brazylijczyk Conrado. Wreszcie 18-letni Filip Koperski wszedł na boisko, porwał się na drybling i podał do Łukasza Zwolińskiego, który strzelił gola kontaktowego.