Legia Warszawa już praktycznie obroniła tytuł

Lider rozbił na Łazienkowskiej Pogoń 4:2, ale pierwsza i druga drużyna w tabeli powinny pokazać grę na znacznie wyższym poziomie.

Publikacja: 05.04.2021 19:47

Legia Warszawa już praktycznie obroniła tytuł

Foto: materiały prasowe, Legia Warszawa

Legia powtórzyła to, co niedawno zrobiła w Lubinie. Tam pierwszą bramkę strzeliła w 6. minucie, a po 19 minutach prowadziła z Zagłębiem 3:0. Skończyło się na 4:0 i czterech golach Tomasa Pekharta. Tym razem Pekhart strzelił dwa, a 3:0 legioniści prowadzili po kwadransie.

Pogoń ma znacznie więcej atutów niż Zagłębie. W 21 meczach straciła tylko 13 bramek – najmniej w ekstraklasie. Nawet po spotkaniu w Warszawie jest pod tym względem najlepsza. I oto zawodnicy takiej linii defensywnej dają sobie wbić cztery bramki w pół godziny. Gdybyśmy ich nie znali, powiedzielibyśmy, że to grupa kolegów, zebranych w ostatniej chwili, którzy nigdy wcześniej razem nie grali.

Legia nie pokazała niczego wyjątkowego. Wystarczyło, że przerzucała piłkę z jednego skrzydła na drugie i z powrotem. Josip Juranović z prawej strony i Filip Mladenović z lewej biegali swobodnie, nikt im nie przeszkadzał w dośrodkowaniach. A kiedy już piłka trafiła pod bramkę, stoperzy Pogoni patrzyli jak Pekhart, a nawet Mateusz Wieteska zdobywają łatwe gole.

23. kolejka

Każdy, kto grał w piłkę wie, że są takie mecze, w których jednym udaje się wszystko, a drugim nic, i niewiele można na to poradzić. To był w pierwszej połowie właśnie taki przypadek. Kiedy w przerwie zawodnicy Pogoni ze sobą porozmawiali, a na boisku się przegrupowali, mecz wyglądał już zupełnie inaczej. Po czterech kolejnych bramkach Legii dwie strzeliła Pogoń.

Legia bywa nazywana „polskim Bayernem", jednym z przejawów jej finansowej przewagi nad konkurentami są na większości pozycji zawodnicy lepsi niż w innych klubach. Nawet jeśli w skali europejskiej są przeciętni (włącznie z liderem listy strzelców Tomasem Pekhartem), to na ekstraklasę wystarczy.

Legia nie pokazuje niczego wyjątkowego, jednak umiejętności kilku graczy są na tyle duże, aby brali sprawy w swoje ręce i pokazywali innym drużynom gdzie jest ich miejsce. Dzięki nim obrońca tytułu, w przeciwieństwie do większości innych klubów, ma też stosunkowo mało wpadek.

Do końca rozgrywek pozostało siedem kolejek. Legia ma 0 dziesięć punktów więcej niż Pogoń. Takiej przewagi nawet trener Czesław Michniewicz nie roztrwoni.

Michał Kucharczyk, zawodnik Pogoni, a wcześniej Legii, spytany przez reportera Canal+ o szanse, powiedział to, co każdy wie: Legia jest już mistrzem, można walczyć tylko o drugie miejsce.

Inni też tak myślą. Do powszechnej wiedzy o wyższości Legii na boisku i poza nim dochodzi świadomość, że już „wszystko pozamiatane". Pozostaje więc walka o miejsce na podium, dające prawo gry w Europie oraz obrona przed spadkiem. W tym roku mniej ekscytująca, jako że spada tylko jedna drużyna, ponieważ od przyszłego sezonu w ekstraklasie będzie 18 zespołów.

Do czołówki dochodzi nowa siła. Dobiega nawet. Piast Gliwice pokonał w Płocku Wisłę 1:0. Wiosną gra skutecznie, zaliczył tylko jedną wpadkę (porażka w u siebie z Wartą 0:1), a wygrał sześć z dziewięciu meczów. W dodatku awansował do półfinału rozgrywek o Puchar Polski.

No, ale Piast ma prawdziwego trenera, który potrafił wyciągnąć wnioski z nieudanej jesieni: Waldemara Fornalika.

Legia powtórzyła to, co niedawno zrobiła w Lubinie. Tam pierwszą bramkę strzeliła w 6. minucie, a po 19 minutach prowadziła z Zagłębiem 3:0. Skończyło się na 4:0 i czterech golach Tomasa Pekharta. Tym razem Pekhart strzelił dwa, a 3:0 legioniści prowadzili po kwadransie.

Pogoń ma znacznie więcej atutów niż Zagłębie. W 21 meczach straciła tylko 13 bramek – najmniej w ekstraklasie. Nawet po spotkaniu w Warszawie jest pod tym względem najlepsza. I oto zawodnicy takiej linii defensywnej dają sobie wbić cztery bramki w pół godziny. Gdybyśmy ich nie znali, powiedzielibyśmy, że to grupa kolegów, zebranych w ostatniej chwili, którzy nigdy wcześniej razem nie grali.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
PSG rozbiło się o żółty mur. Borussia Dortmund w finale Ligi Mistrzów
Piłka nożna
Dawid Szwarga odejdzie z Rakowa. Czy do Częstochowy wróci Marek Papszun?
Piłka nożna
Manchester United bije niechlubne rekordy. Na Old Trafford może nie być europejskich pucharów
Piłka nożna
Półfinały Ligi Mistrzów. Paryż chce się dobrze bawić
Piłka nożna
Wyścig żółwi w PKO BP Ekstraklasie. Nikt nie chce być mistrzem Polski