[b]Tak uznał Sąd Najwyższy (sygn. IV CSK 84/10)[/b]. Sprawa, której dotyczy wyrok, po raz trzeci znalazła się na wokandzie SN i skończyła ostatecznie przegraną powódki – Danuty A.-W., domagającej się od szpitala klinicznego Akademii Medycznej 100 tys. zł zadośćuczynienia.
[srodtytul]Prywatna pacjentka[/srodtytul]
Danuta A.-W. od dzieciństwa była krótkowzroczna. Od 1952 r. nosiła okulary o mocy „-5” i „-6”. W 1987 r. w Rotterdamie przeszła operację prawego oka polegającą na usunięciu soczewki i pozostawieniu torebki soczewki. Cierpiała na zmiany zwyrodnieniowe siatkówki oka. Do szpitala klinicznego AM trafiła w maju 1999 r. jako prywatna pacjentka ordynatora Andrzeja S. w celu wykonania pozagałkowo zastrzyku z depo-medrolu, który miał polepszyć jej wzrok. Lekarz uprzedził ją o możliwych skutkach zabiegu, w tym o ryzyku ślepoty. Podczas dokonywania nakłucia powódka poczuła silny ból pod okiem i w skroni oraz przestała widzieć prawym okiem.
Dopiero po tym zabiegu została przyjęta na oddział okulistyczny kliniki z rozpoznaniem skurczu tętnicy środkowej siatkówki. Po podaniu stosownych leków skurcz ustąpił, ale po początkowej poprawie wzrok Danuty A.-W. się pogorszył. W czerwcu 1999 r. stwierdzono częściowe odwarstwienie siatkówki i zastosowano nowe leczenie. Nie udało się zapobiec całkowitemu jej odwarstwieniu i pacjentka całkowicie straciła widzenie w prawym oku.
Jej żądanie zasądzenia od szpitala zadośćuczynienia za doznaną w ten sposób krzywdę zostało przez sąd I instancji oddalone, a sąd II instancji zaakceptował ten wyrok.