Tak wynika z [b]wyroku Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (sygn. XVII Ame 133/08)[/b] w sprawie stołecznej firmy ciepłowniczej Vattenfall Heat. Spółka ma elektrociepłownie na Żeraniu, Siekierkach, Woli, a także w Kawęczynie i Pruszkowie. Każdy z tych zakładów leży w innej części miasta, ma też swoje oddzielne składowisko.
Firma ciepłownicza musi utrzymywać zapasy surowców, które wykorzystuje w swojej działalności, aby zapewnić ciągłość dostaw ciepła w razie np. problemów pogodowych, transportowych, strajków na kolei itp. Z rozporządzenia w sprawie zapasów paliw ([link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=168732]DzU z 2003 r. nr 39, poz. 338 ze zm.[/link]) wynika, że gdy odległość od kopalń do miejsca zużycia węgla jest większa niż 50 kilometrów, trzeba mieć surowca na 30-dobowe zużycie. Zapasy trzeba składować w sąsiedztwie miejsca wytwarzania ciepła.
Wielkość zapasów Vattenfalla sprawdzał Urząd Regulacji Energetyki (URE). Chodziło o stan w listopadzie i na koniec grudnia 2007 r. Urzędnicy uznali, że były niedobory węgla na składowiskach przy kilku zakładach. W listopadzie brakowało np. aż 60 tys. ton w EC Siekierki. Przy innych zakładach były zaś nadwyżki. URE uważał, że odpowiednie zapasy muszą być na składach znajdujących się bezpośrednio przy zakładach. Dlatego nałożył na firmę karę pieniężną w wysokości 75 tys. zł, ale spółka odwołała się do sądu. Tłumaczyła, że jej zakłady leżą blisko siebie. W razie opóźnienia dostaw można szybko przewieźć potrzebny węgiel.
[b] Sąd był innego zdania. Przychylił się do argumentów URE, że trzeba mieć odpowiednią ilość surowca blisko poszczególnych zakładów. Wyrok nie jest prawomocny.[/b]