Nie otrzymuje bowiem nieodpłatnego świadczenia od swojego kontrahenta i nie ma obowiązku wykazywać przychodu.
[b]Tak wynika z wyroku WSA w Bydgoszczy (sygn. I SA/Bd 298/09).[/b] Uchylił on decyzję fiskusa, który wymierzył podatek przedsiębiorcy niepłacącemu regularnie swoich zobowiązań wobec klientów. Zdaniem kontrolerów z urzędu uchylanie się od płatności spowodowało, że firma mogła dysponować pieniędzmi, które należały się dostawcom. Był to jej sposób na finansowanie działalności gospodarczej. Nie musiała bowiem korzystać z kredytów bankowych i ponosić kosztów odsetek.
Zgodnie z art. 14 ust. 2 pkt 8[link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=A70EA91D740EFE44205FF2EAEEA195D6?id=80474] ustawy o PIT [/link]uzyskała nieodpłatne świadczenie i powinna wykazać z tego tytułu przychód. Jego wartość to koszt uzyskania takiego kapitału na rynku finansowym. Aby go obliczyć, organy podatkowe odwołały się do oprocentowania kredytów obrotowych udzielanych przez bank, z którego usług korzystała firma.
Sąd stanął jednak po stronie podatnika. Podkreślił, że nie ma podstaw prawnych, aby pojęciem nieodpłatnego świadczenia obejmować każdą korzyść ekonomiczną. Nie można zaakceptować stanowiska, że jest przychodem wszystko to, co nie zostało z tego pojęcia wyłączone. Zwlekanie z zapłatą nie oznacza, że dłużnik otrzymał świadczenie. W przeciwnym razie każde nieterminowe regulowanie zobowiązań (np. za telefon, czynsz) podlegałoby opodatkowaniu.
WSA przypomniał, że nieodpłatne świadczenie musi być wynikiem działania innego podmiotu. Nie można przyjąć fikcji, że dłużnik je otrzymuje, ponieważ wierzyciel nie dochodzi swoich roszczeń. Dłużnik uzyska przychód dopiero wtedy, gdy zobowiązanie się przedawni.