Tak zdecydował [b]Sąd Apelacyjny w Warszawie (VI A Ca 723/10)[/b].
Sądy dwóch instancji uznały, że ponieważ kontrahenci żyli jak małżeństwo, to nie rozliczali się jak obce osoby. Sama umowa przedwstępna stwierdzająca wpłatę zadatku nie wystarczyła za dowód jego przekazania, a to jest kluczowe, gdy domagamy się jego zwrotu czy wypłaty podwójnej wysokości.
Przekonał się o tym Tadeusz C. Choć żonaty, kilka lata żył z inną kobietą, prowadząc wspólnie kiosk wędliniarski w jednym z podwarszawskich miast. Wspólnie inwestowali i, jak w małżeństwie, przekazywanych pieniędzy jakoś szczególnie nie dokumentowali. Posesję, na której prowadzili biznes, nabyli na nazwisko kobiety (w części za kredyt bankowy). Bank wymagał spłat, a budynek nakładów, spisali więc umowę przedwstępną, że kobieta sprzeda mu połowę posesji, a termin spisania umowy przyrzeczonej odsunęli na cztery lata. Zapisali też, że mężczyzna wypłacił 30 tys. zł zadatku. Po dwóch latach związek się jednak rozpadł, do umowy przyrzeczonej nie doszło. Pan C. poszedł do sądu o zwrot zadatku w podwójnej wysokości, a więc 60 tys. zł.
Zgodnie z art. 394 [link=http://akty-prawne.rp.pl/Dokumenty/Ustawy/1900_89/DU1964Nr%2016poz%20%2093.asp]kodeksu cywilnego[/link], w razie niewykonania umowy przez jedną ze stron druga może żądać dwukrotności danego zadatku. Zanim zapadł wyrok Sąd Apelacyjny próbował nakłonić ich do ugody, ale trakcie przerwy nie zamienili słowa.
Kobieta zaprzeczała, by mężczyzna te 30 tys. zł przekazał. Twierdziła, że to była jedynie deklaracja poczynienia nakładów na dom (które zresztą czynił, ale to inny wątek sporu). Mężczyzna z kolei argumentował, chyba zbyt prosto jak na sąd: na pytanie skąd miał te pieniądze odpowiedział: „Jak to skąd ? Wyjąłem z kieszeni, prowadziłem biznes, to miałem pieniądze”. Innego dowodu na ich przekazanie nie miał.