Handel z zagranicą wiąże się z ryzykiem walutowym. Sposobem jego wyeliminowania jest zawarcie odpowiedniej transakcji na tzw. instrumentach pochodnych, których cena jest związana z kursem waluty kraju kontrahenta. Jednym z nich są opcje – swego czasu źródło kłopotów wielu przedsiębiorstw.
– Zła atmosfera wokół opcji wynikała z tego, że ludzie bez odpowiedniej wiedzy zamiast zabezpieczyć się przed zmianami kursów, zajęli odwrotne pozycje i zaczęli ryzykownie spekulować na walutach, potęgując straty wynikające z niekorzystnych dla nich kursów – tłumaczy Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich.
– Jestem przekonany, że firmy świadomie wykorzystujące opcje wyłącznie jako asekurację przed zmianą kursu waluty, w której zawierają umowy, nadal je wystawiają i kupują – mówi ekspert.
Na gruncie ustawy o CIT nie ma wątpliwości, że przychody z podstawowej działalności można pomniejszyć o straty z opcji i odwrotnie. Sporo kłopotów nastręcza natomiast kwalifikacja dochodów i strat z instrumentów pochodnych w PIT.
Można uznać, że wynikają z działalności gospodarczej albo z kapitałów pieniężnych. To spora różnica, bo nie można łączyć przychodów i kosztów z różnych źródeł. Art. 30b ust. 1 ustawy o PIT (tekst jedn. DzU z 2010 r. nr 51, poz. 307) opisuje zasady opodatkowania m.in. dochodów z pochodnych instrumentów finansowych takich jak opcje. Z kolei ust. 4 mówi, że ust. 1 nie ma zastosowania, gdy odpłatne zbycie instrumentów lub realizacja praw z nich wynikających następuje w wykonywaniu działalności gospodarczej.