Punkt zwrotny w konflikcie z Unią o sądy - komentarz Tomasza Pietrygi

Zarzut, że Trybunał Sprawiedliwości UE jest bezrefleksyjnym orężem skonfliktowanych z władzą polskich sędziów i opozycji, stracił na znaczeniu.

Aktualizacja: 25.09.2019 09:44 Publikacja: 24.09.2019 19:00

Punkt zwrotny w konflikcie z Unią o sądy - komentarz Tomasza Pietrygi

Foto: Fotolia.com

Wszyscy, którzy spodziewali się we wtorek kolejnej druzgocącej opinii Luksemburga w sprawie zmian w polskim sądownictwie, musieli się zawieść. Tym bardziej że rozpatrywana sprawa dotyczyła nowego modelu postępowań dyscyplinarnych, które budzą ogromne kontrowersje wśród sędziów.

We wtorek rzecznik generalny TSUE uznał, że dwa pytania prejudycjalne skierowane przez polskich sędziów kwestionujących niezależność organów dyscyplinarnych są niedopuszczalne, gdyż są zbyt ogólne i wyrażają jedynie hipotetyczne obawy zagrożeń. Wnioski są też bezzasadne, bo pytający nie wykazali związku między przedmiotami spraw, które prowadzą w Polsce, a prawem unijnym.

Jeżeli opinia rzecznika utrzyma się przed TSUE, może być punktem zwrotnym w sporze polskiego rządu z Brukselą. Ostatnie lata pokazały bowiem, że zarówno unijne instytucje, jak i organy Trybunału w Luksemburgu niemal z definicji kwestionowały zmiany PiS, przychylając się do zarzutów środowisk sędziowskich. Mimo protestów polskiego rządu, którego zdaniem TSUE nie ma do tego traktatowych uprawnień.

Czytaj także:

Punkt dla rządu w sporze o sądy w Luksemburgu

Rzecznik TSUE: pytania prejudycjalne niedopuszczalne

We wtorek okazało się, że ingerencja w porządki prawne państw członkowskich ma granice. Jest nią m.in. brak zawieszenia sprawy w prawie UE. A hipotetyczne zagrożenia dla praworządności to za mało. Oczywiście rzecznik generalny mógł podciągnąć problem pod ogólne zasady, na których opiera się Unia, jak w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym. Tak się nie stało i zarzut, że TSUE jest bezrefleksyjnym orężem skonfliktowanych z władzą polskich sędziów i opozycji, stracił na znaczeniu.

Cała sprawa ma też szerszy kontekst. Jest nią coraz głośniejsza dyskusja o kompetencjach TSUE w Europie. Toczy się nie tylko w Polsce, ale też w Hiszpanii czy w Niemczech. Niedawno Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe wypowiedział się o granicach ingerencji TSUE w niemiecki porządek prawny. Odpowiedź była stanowcza: TSUE ma prawo do błędu, ale nie do arbitralności. Nie może więc ingerować w sprawy, jeżeli nie ma do tego wyraźnej legitymacji – odpowiedział FTK. To kolejny już stanowczy głos z Karlsruhe kierowany do TSUE.

Konsekwencją może być rozpoczęcie dyskusji w całej UE o zmianach w traktacie lizbońskim i doprecyzowanie granic ingerencji w porządki konstytucyjne państw członkowskich. Wydaje się, że Unia do takiej dyskusji coraz bardziej dojrzewa. I chodzi nie tylko o sądownictwo, ale też np. wpływ orzeczeń UE na rynki finansowe.

Wszyscy, którzy spodziewali się we wtorek kolejnej druzgocącej opinii Luksemburga w sprawie zmian w polskim sądownictwie, musieli się zawieść. Tym bardziej że rozpatrywana sprawa dotyczyła nowego modelu postępowań dyscyplinarnych, które budzą ogromne kontrowersje wśród sędziów.

We wtorek rzecznik generalny TSUE uznał, że dwa pytania prejudycjalne skierowane przez polskich sędziów kwestionujących niezależność organów dyscyplinarnych są niedopuszczalne, gdyż są zbyt ogólne i wyrażają jedynie hipotetyczne obawy zagrożeń. Wnioski są też bezzasadne, bo pytający nie wykazali związku między przedmiotami spraw, które prowadzą w Polsce, a prawem unijnym.

Opinie Prawne
Maciej Sobczyk: Nowe prawo autorskie. Pierwszy milion trzeba ukraść…?
Opinie Prawne
Jackowski, Araszkiewicz: AI w praktyce prawa. Polska daleko za światowymi trendami
Opinie Prawne
Witold Daniłowicz: Kto jest stroną społeczną w debacie o łowiectwie?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy potrzebna jest zmiana Konstytucji? Sądownictwo potrzebuje redefinicji
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: konstytucja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi