Moim zdaniem oczywiście tak. Taka ciąża nie tylko stanowi zagrożenie zdrowia psychicznego ale w większości przypadków po prostu prowadzi do istotnego naruszenia tego zdrowia. Tutaj problem nie polega na tym czy w takich przypadkach występuje zagrożenie zdrowia psychicznego kobiety ale problem polega na tym jak silnie i na ile trwale to zdrowie zostaje naruszone.
Po co poruszam ten temat w sytuacji kiedy orzeczenie TK stało się i pretekstem i zapalnikiem mającym służyć czy usprawiedliwiać każde słowa i każde czyny i żadna racjonalna dyskusja nie wydaje się być obecnie możliwa.
Robię to przede wszystkim ze względu na te wszystkie kobiety i dziewczyny które żyją w błędnym przekonaniu że po orzeczeniu TK legalna aborcja nie jest już możliwa kiedy występuje prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. To przecież one straciły w tym zakresie poczucie bezpieczeństwa , odczuwają strach i gniew.
Robię to także dlatego że jak już opadną emocje i pewnych słów i czynów na nowo zaczniemy się wstydzić to trzeba będzie jednak wrócić do tego jak uczynić przepisy ustawy ( czy chociaż ich wykładnię) bardziej gwarancyjnymi z punktu widzenia ochrony zdrowia i życia kobiet ( oczywiście odrzucając wszystkie skrajności) a mówiąc najprościej jak je na nowo ( lub co najmniej ich wykładnię) uczynić akceptowalnymi przez większość kobiet i większość społeczeństwa.
Paradoksalnie może się okazać że ustawodawca dążąc do realizacji takiego celu po prostu zostawi w ustawie tylko jedną przesłankę legalnej aborcji a mianowicie przesłankę zagrożenia życia lub zdrowia kobiety ( która przecież "pochłania" wszystkie inne obecnie obowiązujące przesłanki , istniejące lub "uchylone" przez TK). Taki ustawodawca całą swoją uwagę mógłby wtedy skupić na sformułowaniu , szczegółowej i gwarancyjnej procedury weryfikacji występowania ( in concreto) takiego zagrożenia.
Myślę że w takich przypadkach od kobiety (albo jej bliskich) można wymagać jedynie zgłoszenia faktu że odczuwa ona zagrożenie swojego zdrowia oraz podania okoliczności z jakich to zagrożenie ma wynikać. Reszta - czyli obiektywizacja występowania zagrożenia-( bo ono musi istnieć i być realne_) - powinna w całości należeć do państwa a ściślej do służb medycznych ( w przypadku czynów kryminalnych również do organów ścigania). Ilość i zakres badań , zaświadczeń czy opinii specjalistów jacy powinni daną konkretną sprawę zbadać to materia takiej właśnie szczegółowej procedury. Aby jednak ta procedura była uczciwa i rzeczywiście gwarancyjna to nie można ryzykiem jej potencjalnej długości albo potencjalnych nadużyć jej przeciągania w czasie obciążać kobiety. Należy w związku z tym wprowadzić zasadę iż brak wydania w oznaczonym czasie orzeczenia jest równoznaczne z pozytywnym orzeczeniem o zgodzie na przerwanie ciąży a tym samym uznaniem twierdzenia kobiety że ciąża rzeczywiście zagraża ( co najmniej) zdrowiu kobiety (z wyłączeniem tych sytuacji kiedy brak wydania orzeczenia wynika z umyślnego i zawinionego braku współpracy kobiety w ramach czynności wymaganych prowadzoną z jej wniosku procedurą ). Oczywiście od negatywnego orzeczenia procedura powinna przewidywać prawo odwołania. Można formułować wiele innych pomysłów na regulację takiej procedury żeby była rzetelna i miała dla kobiety charakter gwarancyjny. To wszystko jest możliwe ponieważ w ustawie występuje najszersza i bardzo ogólna przesłanka legalnej aborcji (tj. zagrożenie życia lub zdrowia kobiety ciężarnej wynikające z ciąży) która zawsze "pochłaniała" i "pochłania" pozostałe przesłanki a której konstytucyjności nikt dotychczas nie zakwestionował. Nawet jakby ktoś obecnie spróbował podważyć konstytucyjność przesłanki z art.4a ust.1 pkt 1) ustawy to będzie to próba nieudana ( i to zarówno z uwagi na postanowienia Konstytucji jak też dotychczasowe orzecznictwo TK). Czy są jakieś alternatywy. Oczywiście. Można próbować wrócić do PRL ( wcześniej zmieniając obecną Konstytucję) i wprowadzić aborcję błędnie nazywaną aborcją "na życzenie". Każda legalna aborcja jest aborcją na życzenie i to życzenie kobiety. Pod pojęciem "aborcja na życzenie" rozumie się tak naprawdę aborcję bezwarunkową. Jednak w przypadku pomysłu na taką aborcję pojawia się problem całej grupy o której jakby w ogóle zapomniano i o której ( i do której) – na razie- nie wykrzykuje się żadnych haseł. Chodzi oczywiście o lekarzy , i cały pozostały personel medyczny. Kobieta wyraża jedynie wolę poddania się aborcji ale jej nie wykonuje. Aborcję wykonuje lekarz w asyście personelu medycznego. Regulując w określony sposób kwestię dopuszczalności aborcji państwo musi zapewnić jej wykonalność przez każdego lekarza ginekologa. W tym sensie warunki legalnej aborcji muszą być akceptowalne przez samych lekarzy i muszą być znane każdemu kto taki zawód świadomie wybiera i go wykonuje. Z mojego rozeznania wynika że przytłaczająca większość polskich lekarzy nie akceptuje bezwarunkowej aborcji i jest to jeden z faktycznych i etycznych skutków tzw." kompromisu aborcyjnego''. Natomiast praktycznie wszyscy lekarze których znam akceptują aborcję kiedy ma ona usuwać zagrożenie życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (także zagrożenie zdrowia psychicznego).