Liczba uprowadzeń rodzicielskich rośnie w ostatnich latach, tym razem temat odżył za sprawą 10-letniego Ibrahima odebranego matce w Gdyni przez ojca mieszkającego w Belgii.
Sprawy rodzinne należą do najboleśniejszych i najbardziej emocjonujących, więc ich uczestnicy, zwykle rodzice, czasem dziadkowie, nie są w stanie racjonalnie ich prowadzić, nie mówiąc o kwestiach prawnych i taktyce procesowej. Zaangażowanie modnego teraz mediatora też nie gwarantuje sukcesu, zresztą prawnik od tych spraw powinien być sprawny w negocjacjach.
Na szczęście, co trzeba przyznać Ministerstwu Sprawiedliwości, pół roku temu weszła w życie poważna nowela ustanawiająca szczegółowe regulacje stosowania konwencji haskiej z 1980 r. dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę. Konwencja ta, przypomnijmy, ustanawia zasadę, że w razie bezprawnego uprowadzenia dziecka, najczęściej wbrew nakazowi sądu rodzinnego, sąd miejsca aktualnego pobytu dziecka ma niemal automatycznie orzec o jego przekazaniu do miejsca (rodzica), skąd zostało uprowadzone.
Czytaj także: