[b]Wasze imiona, nazwiska są tajemnicą dla skazanych. W więzieniach posługujecie się numerami służbowymi. Tak też jest w naszej rozmowie. Anonimowość daje poczucie bezpieczeństwa?[/b]
Coś w tym jest. Żyjemy w dwóch różnych światach. My – negocjatorzy, wychowawcy, pracownicy, ludzie z zewnątrz – występujemy po jednej stronie, więźniowie są po drugiej. Obwiniają nas niemal o wszystko, o to, że znaleźli się za kratkami też. Nie dostrzegają własnych błędów. Zdarzały się przykre sytuacje, że nawet po latach ktoś kogoś rozpoznał, o kimś usłyszał, kogoś obraził. Chcemy po prostu ich uniknąć.
[b]Długo się pan zastanawiał, zanim zgodził na wywiad? Negocjatorzy nie lubią występować publicznie?[/b]
Nie zastanawiałem się długo; myślę, że ta rozmowa uzmysłowi zwykłym ludziom, jaką ciężką pracę wykonują negocjatorzy i nie tylko oni. Funkcjonariusze Służby Więziennej zazwyczaj nie występują publicznie, a nasza praca też nie jest zbyt popularna. Zależy nam na bezpieczeństwie osadzonych, a nie na rozgłosie. Areszt śledczy czy zakład karny to hermetyczny, zamknięty świat. Media interesują się osadzonymi głównie w kontekście jakiejś tragedii. Nasza mrówcza praca skupia się natomiast głównie na tym, aby tych wydarzeń było jak najmniej. Kiedy się udaje, odnosimy sukces.
[b]To bezpieczny zawód?[/b]