Andrzej Litwak: potrzeba racjonalnego myślenia

W dyskusjach o wymiarze sprawiedliwości od lat powraca temat skuteczności prawa karnego i jego realizacji w praktyce – pisze adwokat.

Publikacja: 22.05.2013 09:40

Andrzej Litwak

Andrzej Litwak

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Jak wiadomo w doktrynie prawa zawsze rozważano, jaki cel powinna mieć kara i co zrobić, aby zmniejszyć zagrożenie przestępczością. W doktrynie realnego socjalizmu na pierwszym miejscu stawiano resocjalizację przestępcy za pomocą sprawiedliwej i skutecznej kary. W polskim kodeksie karnym kara śmierci za najcięższe przestępstwa istniała do 1997 r., natomiast zaprzestano jej stosowania i wykonywania w Polsce od 1988 r.

Obecnie temat jej reaktywowania ciągle powraca, chociaż jest lansowany jedynie przez środowiska prawicowe. Podczas okupacji, a także w pierwszych latach powojennych kara śmierci była nadużywana, nie była skuteczna nie tylko wobec ruchu oporu, ale również wobec zwykłych przestępców z tej prostej przyczyny, że zdeterminowany sprawca zawsze liczy, iż uniknie kary albo będzie łagodniejsza.

Po zmianie ustroju uległa zmianie również filozofia karania. Na pierwszym miejscu ustawiono prawa człowieka, chociaż tym uprzywilejowanym człowiekiem okazał się przestępca i w ślad za tym znowelizowano wiele przepisów prawa karnego, z tego część bez głębszej refleksji. Zniesiono w ogóle karę przepadku mienia jako niezgodną z konwencją praw człowieka. Złagodzono karę za fałszywe zeznania, co sprowadziło się do praktycznej niekaralności większości fałszywych zeznań. Zmianę tę inicjowali teoretycy kierujący się wyłącznie danymi statystycznymi, które błędnie sugerowały, że świadkowie w sądach nie kłamią.

Obecnie znaczna część zeznań to zeznania niezgodne z prawdą, choć pobudki bywają różne. Najczęściej są to sprawy rodzinne, gdzie zwaśnione strony wzajemnie przypisują sobie nieistniejące winy.

O kogo ta troska

Często świadkowie kłamią ze strachu albo przed zemstą sprawcy, albo z innych przyczyn – np. obawiają się utraty pracy. Sam spotkałem się z takim przypadkiem, który można porównać ze stanem wyższej konieczności – niestety, sędzia bez głębszej refleksji dała wiarę tym zeznaniom, krzywdząc poszkodowanego w wypadku w markecie. Trudno tu obarczać wyłączną winą fałszywych świadków, ale brak refleksji sądu może też spowodować krzywdę człowieka, którego prawa są zagwarantowane w konstytucji.

Co się tyczy różnych rzeczników, w tym rzecznika praw obywatelskich, powstaje czasem wrażenie, że bardziej troszczą się o prawa przestępców niż ich ofiar. Jest to trochę odreagowanie na okres PRL, ale upłynęło już dosyć dużo czasu, aby troska o przestępców przestała być większa niż o uczciwych obywateli. Przestępcom wszystko się należy – m.in. metraż cel w aresztach, właściwe wyżywienie, rozrywki, w tym telewizja i sport, a nawet niezwłoczna opieka lekarska, o której mogą tylko marzyć ludzie uczciwi i opieka duszpasterska. Byłem świadkiem w jednym ze szpitali, gdy konwojenci przywieźli do zwykłych badań aresztantów. Byli obsłużeni poza kolejnością, a inni czekali 3–4 godziny do specjalistów. Nic by nie ubyło prawom człowieka, gdyby spasione byki czekały razem z konwojentami w kolejce, a przecież dla konwojentów wszystko jedno, gdzie muszą pilnować więźniów. Ta wyjątkowa troskliwość o przestępców zaowocowała nawet w piosence, której wykonawca śpiewa, że w „tym więźniu/słownictwo oryginalne/ tylko ciebie mi brak".

Praca przymusowa – jak najbardziej dopuszczona w konwencji europejskiej, gdy orzeka niezawisły sąd, stosowana jest niezwykle oszczędnie – widocznie chodzi o to, aby przestępcy nie przemęczali się i aby mieli dobre wspomnienia z tego „więźnia". Kary z warunkowym zawieszeniem stosowane są wielokrotnie wobec tych samych sprawców – złodziei kieszonkowych, co budzi u nich radosny uśmiech na twarzy. Aby było jeszcze weselej w cudzysłowie – majsterkowicze od prawa karnego wymyślili ostatnio, że aby ulżyć przeciążonym podobno sądom – trzeba kradzieże do wysokości 1000 zł zakwalifikować jako wykroczenia. W ten sposób wszyscy z wyjątkiem ofiar przestępstw będą zadowoleni – policja nie będzie szukać sprawców, sędziowie odpoczną i będą mogli wyznaczać wokandy nie do godz.14 – tylko do 12 w południe, a złodzieje odbiją sobie poniesione straty.

Najważniejsze będzie jednak zwycięstwo statystyki – spadnie znacznie przestępczość, co będzie, rzecz jasna, zasługą rządu. Tę twórczą koncepcję będzie można też rozwinąć w razie potrzeby na inne przestępstwa – np. zaliczyć do wykroczeń jazdę po spożyciu pół litra wódki, a nawet nieumyślne zabójstwa i przestępczość będą systematycznie spadać na chwałę partii i rządu.

Racjonalne myślenie wymaga pewnej wyobraźni – przede wszystkim rozważenia, czego oczekuje społeczeństwo od prawa i od sądów jak od każdej władzy. Nie jest prawdą, że nasze społeczeństwo jest krwiożercze i wymaga wyłącznie surowych kar – przeciwnie istnieje potężne lobby, które powoduje ciągłe łagodzenie prawa karnego – czasem do absurdu, jak np. postulat niekarania pijanych rowerzystów, a przecież rower to też pojazd – w Polsce na ogół poruszający się po chodnikach bez względu na pogodę i porę roku, chociaż prawo tego zabrania. Co się tyczy filozofii karania – spór trwa od wieków. Byli zwolennicy surowej odpłaty/Hammurabi, prawo Starego Testamentu/, a bardziej współcześnie – C. Lombroso, I. Kant, a także przeciwnicy bardzo surowego karania – m.in. A. Feuerbach, J. Bentham, K.T. Tucker, Jacgues Fesche, przy czym rozważano problem pod kątem zarówno prewencji, jak i sprawiedliwej odpłaty. Podnoszona ostatnio często nieuchronność kary jest utopią, podobnie jak równość wobec prawa – czego przykładem jest ww. ustawa o lekarzu sądowym.

Byle skuteczniej

Należy jednak rozważyć, czy w państwie praworządnym mogą być zastosowane skuteczne środki ograniczające przestępczość, powodujące jej nieopłacalność, a zarazem sprawiedliwe zadośćuczynienie pokrzywdzonym. Można rozważyć taką koncepcję, która w ramach obowiązującego czy trochę zmienionego prawa zapewni większą skuteczność karania bez stosowania kary śmierci oraz nieustannego podnoszenia progów ustawowych karania, co prowadzi do faktycznego ubezwłasnowolnienia sędziów. W PRL było kiedyś takie prawo, które nie pozwalało na warunkowe zawieszenie kary nawet w drobnych sprawach, gdy chodziło o mienie społeczne. Nigdy nie zapomnę sprawy kasjerki w sklepie, która pożyczyła z kasy kilkaset złotych na leczenie dziecka, kwotę tę oddała po trzech dniach, mimo to została skazana na dwa lata pozbawienia wolności, bo prawo nie pozwalało nawet na nadzwyczajne złagodzenie. Niektórzy uczciwi sędziowie mawiali w takich przypadkach, że zostali pokonani przez prawo. To się przypomina i dzisiaj, gdy współautor bubla w postaci ustawy o lekarzu sądowym, nieznanej nigdzie w takim brzmieniu w Europie, postuluje dolną granicę kary za zabójstwo – 25 lat pozbawienia wolności. Oznacza to, że morderca będzie na utrzymaniu społeczeństwa przez 25 lat. Koszt jednego więźnia to obecnie przeszło 2500 zł miesięcznie – tj. więcej niż średnia płaca większości obywateli – przebywający w zakładzie karnym nie martwi się o wikt i opierunek, a różni nawiedzeni obrońcy praw pilnują, aby mu nie zabrakło rozrywek, widzeń bezdozorowych, przepustek itp.

Ten system nie zdał egzaminu, podobnie jak kara śmierci. Istnieje jednak możliwość bardziej skutecznego karania, które należałoby oprzeć na dwóch filarach: pracy poprawczej i zadośćuczynieniu pokrzywdzonemu. Nie należy jednak ograniczać dotychczasowych praw ludzi pozbawionych wolności, ale zwiększyć obowiązki. Do największych dolegliwości osadzonych w zakładach karnych należą – nie tylko samo ograniczenie możliwości swobodnego poruszania się i izolacja od rodziny i przyjaciół, ale także monotonia dnia codziennego, nuda i negatywne oddziaływanie subkultury więziennej.

Istnieje tu jednak duże zróżnicowanie postaw – notoryczni przestępcy traktują zakład karny jak dom i czują się w nim nie tylko swobodnie, ale bardziej dowartościowani niż na wolności. Inaczej reagują ludzie młodzi, którzy po raz pierwszy znaleźli się za kratkami. Czasem bardzo odczuwają poniżenie, a także nadużycia seksualne. W jednej z rozmów z moim klientem prosił, abym wszystko zrobił, żeby zapobiec kolejnemu pobytowi w areszcie, gdyż jak mówił: „zrobią mi z d... lejek". Na tego rodzaju zachowania Służba Więzienna jest bezsilna, subkultura polega też na poniżaniu donosicieli. Gdyby jednak prowodyrzy subkultury więcej popracowali fizycznie, mieliby mniej inwencji twórczej do poniżania innych.

Praca zapobiega także dewiacjom psychicznym i stanowi dobre przygotowanie do życia na wolności. Praca przymusowa zmniejszałaby też wydatnie koszty społeczne pobytu skazanych w więzieniach, a także umożliwiałaby stosowanie w szerszym zakresie rekompensat finansowych dla ofiar przestępstw. Praca przymusowa powinna być głównym środkiem karnym w przyszłej kodyfikacji. Drugim filarem prawa karnego powinna być pełna rekompensata przez sprawcę krzywdy wyrządzonej innym ludziom bądź instytucjom, podmiotom gospodarczym i porządkowi prawnemu. W tym zakresie podstawowym instrumentem kodyfikacji powinna być mediacja między sprawcą i ofiarą. Być może większość postępowań można by zakończyć bez kosztownych procesów sądowych, a jedynie poprzez mediację prowadzoną przez fachowych mediatorów już w fazie postępowania przygotowawczego. Większość ofiar przestępstw nie wymaga wysokich kar, ale sprawiedliwej rekompensaty za doznaną krzywdę fizyczną bądź materialną. W ten sposób również zostałyby znacznie obniżone koszty społeczne wymiaru sprawiedliwości. Dotychczasowa praktyka mediacyjna w postępowaniu karnym jest niewystarczająca. Co się tyczy kosztów – głębokiej reformy wymaga również kodeks postępowania karnego. Jako przykład nieprawidłowości można wymienić praktykę stosowania art. 389 & 1 i 391 & 1 k.p.k.

W obu tych przypadkach wolno sądowi odczytywać w odpowiednim zakresie protokoły z postępowania przygotowawczego, jeśli oskarżeni bądź świadkowie m.in. odmawiają wyjaśnień lub zeznań albo gdy zasłaniają się niepamięcią.

Wiele nadużyć

Określenie: „w odpowiednim zakresie" jest nadużywane przez sędziów w ten sposób, że z reguły odczytują wszystkie wyjaśnienia i zeznania, choćby powtarzające się, gdyż ustalanie zakresu sprzeczności to mozolna i czasochłonna praca, a sędziowie musieliby znać protokoły na pamięć, aby na rozprawie natychmiast ustalać zakres. Z tym się wiążą niekiedy wielogodzinne odczytywania protokołów, często mało czytelnych, co powoduje ogromną stratę czasu i koszty postępowania. Grzechem pierworodnym jest wielokrotne szczegółowe przesłuchiwanie tych samych osób na te same okoliczności, co przesłuchiwanie w toku postępowania przygotowawczego. Cała ta procedura wymaga znacznego uproszczenia i zracjonalizowania, ale to temat do innej publikacji.

Nadużywana jest też często tzw. policja sesyjna, polegająca na nadmiernej dbałości o porządek rozprawy ze szkodą dla jej jawności. Jak donosi prasa – niektórzy sędziowie z naruszeniem art. 355 k.p.k. ograniczają bez powodu obecność publiczności na jawnej rozprawie albo próbują przesłuchiwać publiczność, w jakim celu znajduje się na sali. Wbrew pozorom nadmierne kontrole publiczności w ogóle przed wejściem do sądu, tak jak przed wejściem do samolotu, nie przysparzają autorytetu wymiarowi sprawiedliwości, świadczą jedynie o jakichś stanach lękowych, co powoduje też olbrzymie koszty – bramki, armie strażników, urządzenia kontrolne, czas pracy strażników. Napady na sędziów są niezmiernie rzadkie, nie częstsze niż napady na nauczycieli czy lekarzy, jednak te grupy zawodowe nie korzystają z armii ochroniarzy. Generalnie – gdyby orzeczenia sądowe były zawsze sprawiedliwe – nie byłoby żadnego zagrożenia dla sędziów. Ciekawostką jest, że w okresie PRL nigdy nie było takich kontroli, a przecież obywatele mogli mieć więcej pretensji do sądów. Autorytet wymiaru sprawiedliwości to jest wielka wartość sama w sobie i na tę wartość powinni zapracować sami sędziowie i inni pracownicy sądownictwa. Jest też jeszcze duża przestrzeń dla bardziej racjonalnego myślenia.

Autor jest warszawskim adwokatem, byłym sędzią

Jak wiadomo w doktrynie prawa zawsze rozważano, jaki cel powinna mieć kara i co zrobić, aby zmniejszyć zagrożenie przestępczością. W doktrynie realnego socjalizmu na pierwszym miejscu stawiano resocjalizację przestępcy za pomocą sprawiedliwej i skutecznej kary. W polskim kodeksie karnym kara śmierci za najcięższe przestępstwa istniała do 1997 r., natomiast zaprzestano jej stosowania i wykonywania w Polsce od 1988 r.

Obecnie temat jej reaktywowania ciągle powraca, chociaż jest lansowany jedynie przez środowiska prawicowe. Podczas okupacji, a także w pierwszych latach powojennych kara śmierci była nadużywana, nie była skuteczna nie tylko wobec ruchu oporu, ale również wobec zwykłych przestępców z tej prostej przyczyny, że zdeterminowany sprawca zawsze liczy, iż uniknie kary albo będzie łagodniejsza.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"