Co się tyczy różnych rzeczników, w tym rzecznika praw obywatelskich, powstaje czasem wrażenie, że bardziej troszczą się o prawa przestępców niż ich ofiar. Jest to trochę odreagowanie na okres PRL, ale upłynęło już dosyć dużo czasu, aby troska o przestępców przestała być większa niż o uczciwych obywateli. Przestępcom wszystko się należy – m.in. metraż cel w aresztach, właściwe wyżywienie, rozrywki, w tym telewizja i sport, a nawet niezwłoczna opieka lekarska, o której mogą tylko marzyć ludzie uczciwi i opieka duszpasterska. Byłem świadkiem w jednym ze szpitali, gdy konwojenci przywieźli do zwykłych badań aresztantów. Byli obsłużeni poza kolejnością, a inni czekali 3–4 godziny do specjalistów. Nic by nie ubyło prawom człowieka, gdyby spasione byki czekały razem z konwojentami w kolejce, a przecież dla konwojentów wszystko jedno, gdzie muszą pilnować więźniów. Ta wyjątkowa troskliwość o przestępców zaowocowała nawet w piosence, której wykonawca śpiewa, że w „tym więźniu/słownictwo oryginalne/ tylko ciebie mi brak".
Praca przymusowa – jak najbardziej dopuszczona w konwencji europejskiej, gdy orzeka niezawisły sąd, stosowana jest niezwykle oszczędnie – widocznie chodzi o to, aby przestępcy nie przemęczali się i aby mieli dobre wspomnienia z tego „więźnia". Kary z warunkowym zawieszeniem stosowane są wielokrotnie wobec tych samych sprawców – złodziei kieszonkowych, co budzi u nich radosny uśmiech na twarzy. Aby było jeszcze weselej w cudzysłowie – majsterkowicze od prawa karnego wymyślili ostatnio, że aby ulżyć przeciążonym podobno sądom – trzeba kradzieże do wysokości 1000 zł zakwalifikować jako wykroczenia. W ten sposób wszyscy z wyjątkiem ofiar przestępstw będą zadowoleni – policja nie będzie szukać sprawców, sędziowie odpoczną i będą mogli wyznaczać wokandy nie do godz.14 – tylko do 12 w południe, a złodzieje odbiją sobie poniesione straty.
Najważniejsze będzie jednak zwycięstwo statystyki – spadnie znacznie przestępczość, co będzie, rzecz jasna, zasługą rządu. Tę twórczą koncepcję będzie można też rozwinąć w razie potrzeby na inne przestępstwa – np. zaliczyć do wykroczeń jazdę po spożyciu pół litra wódki, a nawet nieumyślne zabójstwa i przestępczość będą systematycznie spadać na chwałę partii i rządu.
Racjonalne myślenie wymaga pewnej wyobraźni – przede wszystkim rozważenia, czego oczekuje społeczeństwo od prawa i od sądów jak od każdej władzy. Nie jest prawdą, że nasze społeczeństwo jest krwiożercze i wymaga wyłącznie surowych kar – przeciwnie istnieje potężne lobby, które powoduje ciągłe łagodzenie prawa karnego – czasem do absurdu, jak np. postulat niekarania pijanych rowerzystów, a przecież rower to też pojazd – w Polsce na ogół poruszający się po chodnikach bez względu na pogodę i porę roku, chociaż prawo tego zabrania. Co się tyczy filozofii karania – spór trwa od wieków. Byli zwolennicy surowej odpłaty/Hammurabi, prawo Starego Testamentu/, a bardziej współcześnie – C. Lombroso, I. Kant, a także przeciwnicy bardzo surowego karania – m.in. A. Feuerbach, J. Bentham, K.T. Tucker, Jacgues Fesche, przy czym rozważano problem pod kątem zarówno prewencji, jak i sprawiedliwej odpłaty. Podnoszona ostatnio często nieuchronność kary jest utopią, podobnie jak równość wobec prawa – czego przykładem jest ww. ustawa o lekarzu sądowym.
Byle skuteczniej
Należy jednak rozważyć, czy w państwie praworządnym mogą być zastosowane skuteczne środki ograniczające przestępczość, powodujące jej nieopłacalność, a zarazem sprawiedliwe zadośćuczynienie pokrzywdzonym. Można rozważyć taką koncepcję, która w ramach obowiązującego czy trochę zmienionego prawa zapewni większą skuteczność karania bez stosowania kary śmierci oraz nieustannego podnoszenia progów ustawowych karania, co prowadzi do faktycznego ubezwłasnowolnienia sędziów. W PRL było kiedyś takie prawo, które nie pozwalało na warunkowe zawieszenie kary nawet w drobnych sprawach, gdy chodziło o mienie społeczne. Nigdy nie zapomnę sprawy kasjerki w sklepie, która pożyczyła z kasy kilkaset złotych na leczenie dziecka, kwotę tę oddała po trzech dniach, mimo to została skazana na dwa lata pozbawienia wolności, bo prawo nie pozwalało nawet na nadzwyczajne złagodzenie. Niektórzy uczciwi sędziowie mawiali w takich przypadkach, że zostali pokonani przez prawo. To się przypomina i dzisiaj, gdy współautor bubla w postaci ustawy o lekarzu sądowym, nieznanej nigdzie w takim brzmieniu w Europie, postuluje dolną granicę kary za zabójstwo – 25 lat pozbawienia wolności. Oznacza to, że morderca będzie na utrzymaniu społeczeństwa przez 25 lat. Koszt jednego więźnia to obecnie przeszło 2500 zł miesięcznie – tj. więcej niż średnia płaca większości obywateli – przebywający w zakładzie karnym nie martwi się o wikt i opierunek, a różni nawiedzeni obrońcy praw pilnują, aby mu nie zabrakło rozrywek, widzeń bezdozorowych, przepustek itp.
Ten system nie zdał egzaminu, podobnie jak kara śmierci. Istnieje jednak możliwość bardziej skutecznego karania, które należałoby oprzeć na dwóch filarach: pracy poprawczej i zadośćuczynieniu pokrzywdzonemu. Nie należy jednak ograniczać dotychczasowych praw ludzi pozbawionych wolności, ale zwiększyć obowiązki. Do największych dolegliwości osadzonych w zakładach karnych należą – nie tylko samo ograniczenie możliwości swobodnego poruszania się i izolacja od rodziny i przyjaciół, ale także monotonia dnia codziennego, nuda i negatywne oddziaływanie subkultury więziennej.