Komisja Kodyfikacyjna w ostatnich dniach przygotowała nowy projekt kodeksu postępowania karnego, który wśród podstawowych zasad procesu na plan pierwszy wysunął zasadę kontradyktoryjności. Ostateczny więc wyrok bardziej będzie zależał od aktywności stron postępowania karnego niż od prawdy, do której zobowiązany był dążyć niezawisły sąd.
Zyska tylko widownia
Zasada prawdy materialnej odchodzi do lamusa. Zamiast ustaleń faktycznych stanowiących podstawę wyrokowania będziemy mieli do czynienia z oceną wystawianą przez sąd stronom procesu. Sąd od tej pory jako pasywny arbiter na scenie będzie uwodzony przez strony popisujące się talentem oratorskim. Czy prawda nie ma już dla nikogo żadnej wartości? Czy jest to już tylko symbol, za którym mogą sobie gonić matematycy i filozofowie? Rozgrywa się w obecnych czasach jakiś autentyczny dramat pomiędzy grą pozorów i pragnieniem prawdy. Liczy się tylko wizerunek i skuteczność. Prawda w procesie nie może być przecież wynikiem opierającym się na wrażeniu. Sąd zdany wyłącznie na wrażenia wynikające z oceny przemówień i dowodów przedstawionych przez strony, bez zdolności własnej ich weryfikacji, będzie sądem ułomnym. Sąd nie może być teatrem, w którym gra aktorów decyduje o ocenie wystawianej przez widownię. Na pewno na tych zmianach zyska widownia, ale straci prawda jako fundament sprawiedliwości. O ile w procesie cywilnym zasada kontradyktoryjności w takim wymiarze znajduje uzasadnienie, o tyle w procesie karnym, gdzie w większości przypadków chodzi o bezpieczeństwo państwa i jego obywateli, nie powinno się na to pozwolić.
Przepis art. 332 i następnych projektu kodeksu postępowania karnego nakłada na oskarżyciela publicznego obowiązek przygotowania tylko tych materiałów, które potwierdzają tezę zawartą w oskarżeniu. Może doprowadzić to do sytuacji, w której poważnego uszczerbku dozna zasada prawdy materialnej. Oskarżyciel publiczny jest więc w majestacie prawa zachęcany do tego, aby pewnych dowodów, które mogłyby zachwiać oskarżeniem, nie przedstawiać sądowi. Czy to jest postawa moralna? A co z moralnością prawa? Oskarżony ma wprawdzie możliwość domagania się przeprowadzenia innych dowodów, ale należy brać pod uwagę i taką sytuację, że nie każdy oskarżony będzie w stanie w sposób skuteczny realizować swoje prawo do obrony. Poza tym, jeżeli nawet oskarżony będzie domagał się załączenia w poczet materiału dowodowego także innych dokumentów, których oskarżyciel publiczny nie przedstawił, to i tak materiały te będą musiały zostać przedstawione sądowi. W takim przypadku nie ma żadnego uzasadnienia wyselekcjonowanie przez oskarżyciela publicznego tylko tych materiałów, które potwierdzają słuszność oskarżenia. Nie znajduje również uzasadnienia przepis nakładający na oskarżyciela publicznego obowiązek wyodrębnienia zbioru protokołów przesłuchań świadków. W ten sposób sąd będzie tracił z pola widzenia chronologię gromadzenia materiału dowodowego, która przecież w wielu wypadkach jest istotna dla weryfikacji dowodów i ustaleń faktycznych. Wydaje się, że adnotacje z numerem karty w aktach określonego protokołu przesłuchania świadka w wystarczający sposób pozwalają na odnalezienie go przez sąd bez potrzeby wyłączania do odrębnego zbioru.
Rola policji
Przedstawiony projekt zmian w kodeksie postępowania karnego przyjmuje ponadto, że śledztwo – co do zasady – prowadzi policja. Prokurator prowadzi śledztwo tylko w sprawach o zbrodnie, w wypadkach określonych w art. 309 pkt 2 i 3 (gdy sprawcą czynu jest policjant) oraz w sprawach, które przejmie do prowadzenia. Ta zmiana niewiele wnosi, gdyż odpowiedzialność za sprawy prowadzone przez policję będzie i tak ponosił przed sądem prokurator, mimo że jego nadzór nad śledztwem przy proponowanych zmianach będzie znacznie ograniczony (w porównaniu z obecnym stanem prawnym). Lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie przepisu umożliwiającego policji występowanie w charakterze oskarżyciela publicznego przed sądem w sprawach, które sama prowadzi i które są zagrożone niskimi sankcjami. Po pierwsze – takie rozwiązanie odciążyłoby prokuratorów od spraw, których sami nie prowadzili, a po drugie – odpowiedzialność przed sądem ponosiłby organ, który sam to postępowanie prowadził.
Projektodawcy wprowadzili ponadto regulacje prawne odnoszące się do posiedzeń sądu w przedmiocie planowania i organizacji rozprawy głównej. Czy rzeczywiście są to kwestie wymagające ingerencji ustawodawcy? Są oczywiście takie sytuacje, które wymagają uprzedniego zaplanowania rozprawy w porozumieniu z prokuratorem i ze stronami, ale próba ujęcia tego zagadnienia w ramy ustawowe może tylko sparaliżować pracę prokuratury. Łatwo przewidzieć, że prokuratorzy „zasypani" zostaną dodatkowo wokandami informującymi o posiedzeniach w przedmiocie organizacji rozpraw, w których nie będą mogli uczestniczyć z uwagi na inne obowiązki.