Rz: Ostatnie dwa lata są bardzo burzliwe dla prawa oświatowego. Trybunał Konstytucyjny podważył regulację dotyczącą rekrutacji do przedszkoli i szkół oraz oceniania i egzaminów. Jak pan to ocenia?
Mateusz Pilich: Mam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony przyznaję, że obie ustawy, które są fundamentem ładu prawnego w tej dziedzinie – ustawa z 1991 r. o systemie oświaty oraz pochodząca z 1982 r. Karta nauczyciela – nie spełniają już należycie swojej funkcji i ich krytykę w pełni podzielam. Z drugiej strony mam ogromne obawy przed pogłębiającym się chaosem prawnym w dziedzinie edukacji. Wspomniane przez panią wyroki Trybunału Konstytucyjnego w sprawach o sygnaturze K 35/12 i K 38/12 jasno dowodzą, że ta regulacja ustawowa, którą mamy, jest kompletnie niedopasowana do obecnego porządku konstytucyjnego.
Czyli ustawa jest zła i trzeba ją napisać od nowa?
Pani to powiedziała. W prawie oświatowym dzisiaj obowiązuje coś, co ja nazywam zasadą wieszaka. To oznacza, że ustawa jest jak wieszak w korytarzu, na którym minister edukacji może szybko coś zawiesić albo z którego może coś zdjąć, zależnie od tego, jaką widzi potrzebę. W akcie nadrzędnym nie ma stabilnych ram prawnych, które zastępuje się rozporządzeniem. Właśnie dlatego uznano za niekonstytucyjne dwa bardzo ważne przepisy upoważniające ministra edukacji do wydania rozporządzenia. Nie ma wątpliwości, że będą następne takie orzeczenia. Ale nie wiem, czy w taki sposób te wszystkie braki da się naprawić.
Ale przecież to właśnie się w tej chwili robi! Ministerstwo Edukacji Narodowej przygotowało projekt tzw. ustawy rekrutacyjnej i pewnie tak samo będzie z ocenianiem. Czy w ten sposób nie załatwi się tych problemów?