By problem ukazać zadam pytanie, co oznacza np. „polska stacja badawcza"? Czy chodzi o stację położoną w Polsce? Czy o to, że wybudowali ją Polacy i pracują w niej Polacy, jest ona własnością Polaków. Przymiotnik „polska" odnosi się do stacji i nie tyle wskazuje jej położenie, zwłaszcza, że ono określane jest innym przymiotnikiem, np. „polarna" albo wprost np. „na Spitzbergenie". Wskazuje on, że stacja ta założona została przez Polaków, jest przez nich prowadzona u Polacy (dokładniej polska osoba fizyczna lub prawna) jest jej właścicielem. Jeszcze wyraźniej dostrzeżemy to w przypadku „ambasada polska". Nie chodzi tu o placówkę dyplomatyczną położoną w Polsce ale o polskie przedstawicielstwo dyplomatyczne znajdujące się w innym państwie. Przymiotnik „polska" oznacza, że służy ona Polakom i państwu polskiemu oraz, że prowadzi ją polski personel dyplomatyczny.
Z innej beczki: „polskie dziewczyny" (które ponoć mają najwięcej witaminy) niekoniecznie musi oznaczać dziewczyny mieszkające w Polsce. Albo: „polski samochód" to niekoniecznie ten, który jeździ po „polskich drogach" (tu przymiotnik „polski" też ma specyficzne znaczenie). „Polscy piłkarze" też coraz rzadziej są tymi, którzy rozgrywają mecze w Polsce. „Dobre, bo polskie" – to też niekoniecznie, że w Polsce się znajduje, ale że Polacy zrobili. Itd... itp.
I na tym tle rozważyłbym zbitkę pojęciową „polskie obozy zagłady", która sporadycznie, ale ciągle bywa używana. Ostatnio pojawił się oficjalny pogląd, jakoby przymiotnik „polskie" odnosił się do terytorium na którym się znajdowały, nie zaś do tego kto był fundatorem i komu służyły. Patrząc na „polskie obozy zagłady" przez pryzmat „polskiej stacji badawczej" nabieram poważnych wątpliwości co do słuszności tego poglądu. Zbyt często bowiem przymiotnik „polski" jest przymiotnikiem dzierżawczym i wskazuje na to czyją własnością jest dany przedmiot i komu służy. Np. „ziemie polskie pod zaborami" nie oznacza ziem położonych w Polsce, ale te, które służyły Polakom za ojczyznę, które Polacy uważali za własne. Mieliśmy kiedyś w Polsce „miasta niemieckie", bo lokowane na prawie magdeburskim i zamieszkałe w większości przez Niemców. Tyle właśnie znaczył w tym przypadku przymiotnik „niemiecki".
Zbitka pojęciowa „polskie obozy zagłady" przez nas, Polaków jest odbierana jako wskazanie, że Polacy mieli „interes prawny" w ich założeniu i prowadzeniu, że one im służyły. Bo taka jest specyfika języka polskiego. Być może jesteśmy nazbyt wyczuleni na tym punkcie. Ta nadwrażliwość zaowocowała kiedyś wprowadzeniem do kk przestępstwa pomawiania Narodu Polskiego o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub hitlerowskich Niemców (art.132a kk). Żywot tego przepisu był jednak krótki i zakończyło go orzeczenie TK. Pozostaje odpowiedzialność na podstawie art. 133 kk za znieważanie Narodu Polskiego.
Czy zatem każde użycie zbitki pojęciowej „polskie obozy zagłady", która ma jednoznaczne znaczenie jakoby miejsca te założone były i służyły do realizacji własnych celów Polakom jest lżeniem narodu Polskiego? Z pewnością uporczywe i wielokrotne powtarzanie w tekście literackim lub materiale prasowym skrótu myślowego „polskie obozy zagłady" będzie wyczerpywało znamiona przestępstwa określonego w art. 133kk. Jednorazowe użycie tego wyrażenia z podaniem w tekście, w kolejnym zdaniu, że owe miejsca zakładali i prowadzili nazistowscy Niemcy i służyły one państwu hitlerowskiemu z pewnością nie. Nie będzie to przestępstwo, aczkolwiek świństwo jak najbardziej. Tym bardziej, jeżeli sprawca, któremu zrobiono wytyk przeprosi za użycie tego zwrotu, uznając go za pomyłkę i przyznając, że "jest on nie do zaakceptowania". Pozostaje zachowywanie czujności i monitorowanie tekstów o założonych na ziemiach polskich przez hitlerowskich Niemców obozach zagłady, by nie przemycano w nich myśli, jakoby były one polskimi, by w drodze „percepcji podprogowej" ich czytelnicy nie nabrali przekonania, że zakładali je, prowadzili i osiągali w nich zamierzone cele Polacy.
Jacek Kędzierski, adw. Łódź