W ostatnim czasie pomiędzy samorządami prawniczymi dochodziło do wielu dyskusji o granicach poszczególnych profesji. Niestety, po wielokroć chodziło w nich o poszerzenie uprawnień poszczególnych zawodów kosztem sąsiada.
Umykało zaś zapewnienie społeczeństwu szybszego dochodzenia sprawiedliwości. Szybszego, a jednocześnie gwarantującego minimum praw dla uczestników procesu. A to powinno być priorytetem w polityce samorządów prawniczych. Społeczeństwo oczekuje bowiem od nich – i słusznie – aktywnej walki o prawa i wolności obywatelskie.
W ten sposób samorządy prawnicze oddały inicjatywę Ministerstwu Sprawiedliwość i rozmaitym grupom lobbingowym, dla których gwarancje procesowe mają znaczenie, nierzadko, drugorzędne.
I tak doczekaliśmy się e-sądu, który wydaje nakazy bez jakichkolwiek dowodów, na podstawie jedynie oświadczeń powodów. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Posypała się lawina pozwów o roszczenia przedawnione bądź całkowicie fikcyjne. W e-sądzie nie ma żadnego ryzyka dla powoda. Jeśli oparty na fikcji nakaz się uprawomocni – powód wygrywa. Jeśli pozwany wniesie sprzeciw – wtedy powód cofa pozew i nie ponosi żadnych kosztów. Czasami zadaję sobie pytanie, czy byłaby jakaś różnica, gdyby każdy miał prawo napisać samodzielnie nakaz zapłaty? W tradycyjnych sądach z nakazami zapłaty nie jest dużo lepiej – z reguły przygotowują je urzędnicy sądowi, referendarze i asystenci, o bardzo zróżnicowanym podejściu do rozpoznawanych spraw.
W takim stanie rzeczy wydawanie nakazów zapłaty przez notariuszy wydaje się, paradoksalnie, gwarantować wyższy poziom orzecznictwa oraz zapewniać minimalne gwarancje procesowe dla uczestników procesu. W odróżnieniu od sądów, gdzie z reguły akt sędzia nawet nie ogląda, można mieć pewność, że notariusz szczegółowo zbada, czy zachodzą w sprawie przesłanki do wydania nakazu zapłaty. W razie bezpodstawnego jego wydania notariusz narażałby się na odpowiedzialność dyscyplinarną i odszkodowawczą. Ważna jest też szybkość. Notariusz wyda go od ręki.