Osoby zakażone lub mające kontakt z zakażonymi mają dziś niewielkie szanse na porozumienie się z inspekcją sanitarną. Dodzwonienie się do niej graniczy z cudem, a jeżeli nawet się uda, to czas reakcji inspektorów jest bardzo długi. Załamuje się też system ochrony zdrowia – przesuwane są zabiegi, ograniczany coraz bardziej dostęp do lekarzy specjalistów. Zastępują go powierzchowne telefoniczne diagnozy. Pogłębia się deficyt łóżek i sprzętu ratującego życie dla zakażonych koronawirusem, których liczba rośnie w gwałtownym tempie.
Takie informacje słyszymy w mediach każdego dnia. Już nawet nie szokują. Przyjmujemy je do wiadomości, podobnie jak codzienną dawkę informacji o liczbie nowych zakażonych i idącej za tym liczbie zgonów. Niewydolność służby zdrowia i służb sanitarnych to znak, że nasz system się załamuje, a zakażeni coraz częściej są poza systemem, kontrolą państwa, które ma pilnować bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli. I tak naprawdę od odpowiedzialności każdego obywatela, jego rozsądku, poczucia troski o innych zależy, czy wirus za ich sprawą będzie się nadal rozprzestrzeniał. Dziś szczególnie.