Bez ogłoszenia stanu nadzwyczajnego wprowadzanie szczególnych restrykcji związanych z epidemią jest dopuszczalne wyłącznie na podstawie ustawy z 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych wśród ludzi. Przepisy tej ustawy przewidują, że w czasie stanu epidemii lub stanu zagrożenia epidemicznego Rada Ministrów może nałożyć m.in. obowiązek stosowania środków profilaktycznych. Może to jednak dotyczyć wyłącznie osób chorych i podejrzanych o zachorowanie. Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia argumentują, że obecnie każda osoba w Polsce może być uznana za podejrzaną o zachorowanie. Przeczy temu jednak wyraźnie wspomniana ustawa, która w art. 2 pkt 20 określa osobę podejrzaną o chorobę zakaźną jako osobę, u której występują objawy kliniczne lub odchylenia od stanu prawidłowego w badaniach dodatkowych. Z pewnością definicja ta nie obejmuje wszystkich osób przebywających w Polsce.

Niekiedy przedstawiciele władz próbują doszukiwać się podstawy prawnej dla obowiązku zasłaniania ust i nosa w art. 46 ust. 4 pkt 1 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych wśród ludzi, w którym jest mowa o ograniczeniach w zakresie sposobów przemieszczania się. Skoro jednak przepis ten dotyczy właśnie sposobów przemieszczania się, pozwala on wprowadzać wyłącznie restrykcje związane bezpośrednio z ruchem (np. poprzez ustanowienie limitów osób w środkach transportu), a nie okolicznościami mu towarzyszącymi.

Czytaj także: Koronawirus: od soboty nowe obostrzenia w całej Polsce

Konsekwencją powyższego stanu rzeczy jest uchylanie mandatów i uniewinnianie przez sądy osób obwinionych o naruszenie obowiązku zasłaniania ust i nosa. Sędziowie, zgodnie z Konstytucją, podlegają bowiem wyłącznie Konstytucji i ustawom, a zatem mogą i powinni badać, czy zakazy ustanawiane w rozporządzeniach są z nimi zgodne. Nie można mieć więc do nich pretensji o to, że dobrze wykonują swoje obowiązki. Jedynym winnym tej sytuacji jest rząd, który miał wiele miesięcy na zainicjowanie zmiany omówionych przepisów. Lekceważąc ten problem, sam pozbawił się możliwości skutecznego reagowania na rosnące zagrożenie. Pozostaje mieć nadzieję, że chociaż ten błąd związany z przygotowaniem państwa na drugą falę epidemii zostanie jak najszybciej naprawiony.

dr Mateusz Radajewski, prawnik, Uniwersytet SWPS Wrocław