W komunikacie ZUS z października wskazano ponad 600 sztuk druków zaświadczeń, których ubyło lekarzom w różnych okolicznościach. Jedne zaginęły, inne zostały skradzione. Część z nich zapewne posłuży jako usprawiedliwienie nieobecności w różnych urzędach czy na uczelniach. Zdarza się jednak, że na tej podstawie podwładni próbują wyłudzić zasiłek.

W tej ryzykownej grze z ZUS nieświadomie może uczestniczyć pracodawca. Rzadko który wie bowiem, że powinien sprawdzać, czy otrzymane zaświadczenie lekarskie nie zostało sfałszowane i że komunikaty o zagubionych czy skradzionych drukach co jakiś czas pojawiają się na stronie ZUS. Zaglądanie tam jest częścią kontroli formalnej zwolnień lekarskich, do której płatników zobowiązuje ustawa zasiłkowa.

W ciągu najbliższych dwóch lat ten problem będzie pomału odchodził do lamusa, a potem ma zniknąć. To za sprawą systemu e-zwolnień, czyli wirtualnego kontaktu ZUS z lekarzami i płatnikami. Oby jednak lekarze, którym nie zawsze udaje się upilnować bloczki z zaświadczeniami, po podpięciu się do tego systemu byli bardziej skuteczni w strzeżeniu swoich komputerów...

Zanim jednak wirtualny druk wyprze papier, pracodawcy powinni pamiętać, że problem z kradzieżą czy zagubieniem druków zwolnień nie jest abstrakcyjny. Wypłata świadczenia na podstawie podrobionego ZLA może zaś przysporzyć więcej kłopotów niż sprawdzanie komunikatów ZUS. Jak należy postąpić z podejrzanym zaświadczeniem, piszemy w artykule "Za kradzież zaświadczenia prokurator, a nie zasiłek".

Zapraszam do lektury całego tygodnika „Praca i ZUS".